Site icon Wielki Buk

„Araf” Elif Shafak – recenzja

bombla_araf

Obcy na własnej, rodzinnej ziemi. Równie obcy na ziemi obiecanej. Stracone złudzenia i utracone marzenia. Życie zawieszone w oczekiwaniu na jakieś lepsze jutro, które wcale nie nadchodzi. Miało być inaczej, a jest jak jest. Niby nie do końca źle, ale coś jednak nie jest tak, jak być powinno. Nie opuszcza ich poczucie zagubienia, wykorzenienia, oderwanie od wszelkiego dziedzictwa. Nie należą ani do swojego kraju, ani do kraju, w którym wybrali życie. Są obywatelami i imigrantami jednocześnie, zintegrowanymi, ale zawsze na uboczu, bo sami nie potrafią sobie poradzić z ucieczką od swojej społeczności. W końcu okazują się być obcy na równie obcej ziemi. Nic już nie jest takie, jak miało być, a serce tęskni za czymś, czego nigdy tak naprawdę nie zaznało. Za pełną, ostateczną przynależnością.

O zagubionych, rozbitych, wykorzenionych młodych ludziach, próbujących ułożyć sobie życie i wejść w dorosłość opowiada najnowsza powieść Elif Shafak, czyli Araf.

Ameryka delikatnie odwraca do góry nogami tradycyjną relację między obcym a ziemią. W innych częściach świata doświadczenie przybyłych sprowadza się do tego, że przyjeżdżają do nowego miejsca, o którego zwyczajach nie mieli pojęcia, z czasem jednak większość z nich, jeśli nie wszystkie, najprawdopodobniej poznają. Przybywając jednak po raz pierwszy do Ameryki, ma się poczucie, że oto jest się w miejscu nie aż tak nowym i że wie się o nim już całkiem sporo, jeśli nie wszystko, co trzeba wiedzieć, ale z czasem ta początkowa wiedza zostaje anulowana.

Omer, który przybył z Turcji, by pisać upragniony doktorat na MIT. Uwielbiający jedzenie Hiszpan Piyu, student stomatologii i Marokańczyk Abed, specjalista od biotechnologii. Trójka młodych mężczyzn w jednym mieszkaniu w Bostonie, a wokół nich ich kobiety wyobcowana, depresyjna Gail, dawniej Sarpanitu i zagubiona Alegre, o autodestrukcyjnych właściwościach. Jeden dom, kilka wzajemnie splecionych żyć, problemy, które przerosną ich wszystkich. A wokół ziemia obiecana, Stany Zjednoczone kraina marzycieli.

Araf w religii Islamu oznacza czyściec. A raczej krainę zawieszoną między piekłem a niebem, miejsce, w którym przebywają ci, którzy dostrzegli piękno raju, ale doświadczyli również ognia piekielnego. Ci, których grzechy i cnoty są wyrównane, a ich istnienie w związku tym zawieszone. Nie przynależą ani do jednej, ani do drugiej krainy. Araf stał się ich domem, ale także ich przekleństwem. W powieści Elif Shafak, tym czyśćcem są Stany Zjednoczone, ziemia obiecana, do której nigdy w pełni nie znajdą dostępu, bo w wciąż w ich duszach rozbrzmiewają dźwięki porzuconych ojczyzn. Araf to świat rozbitych, nigdy w pełni nieukształtowanych tożsamości, jakby wykluczonych zarówno z przeżywania ostatecznego spełnienia, jak i największej rozpaczy. To opowieść o ojczyznach, które nie mają statusu azylu, bo w pojęciu ojczyzny wcale nie chodzi o szczęście. W życiu bohaterów Shafak zawsze jest coś nie tak, istnieje wieczna, niezmywalna skaza, rysa na duszy, na sercu, a tym samym na ich niepewnej przyszłości.

Kto jest prawdziwie obcy ten, kto mieszka za granicą i wie, że jego prawdziwy dom znajduje się gdzie indziej, czy ten, kto wiedzie życie obcego we własnym kraju i nie ma swojego miejsca na ziemi?

W dobie migracji ludzkości na masową skalę, powieść Elif Shafak jest niezwykle bolesna, ale też namacalnie wręcz aktualna. Araf to dosłownie piekło i niebo połączone w jedną krainę, czyściec, z którego nie ma do końca ucieczki, bo zawsze pozostaje najistotniejsze pytanie o przynależność. Ojczyzna? Czy Ziemia Obiecana? To historia zagubienia, rozdarcia, rozbicia, tożsamości wykluczonych, które za wszelką cenę poszukują normalności. To także opowieść o obsesjach, o dojrzewaniu i dorastaniu do podejmowania ostatecznych wyborów. Elif Shafak trafiła w czuły punkt współczesnej cywilizacji.

O.

FABUŁA:

TEMATYKA:

DLA KOGO?

Exit mobile version