Jeśli jego nie ma tu
Pogubiony jestem znów
Jeśli Boga nie ma wcale
Jeśli jego nie ma tuWielki wszechświat, wielki krach
Wielkie niebo, wielki strach
Pustka planet, wielki ból
Tak samotny jestem tuJeśli Boga nie ma tu T.Love
Boska postać w różnych formach, w różnych odsłonach, liczbie pojedynczej i mnogiej towarzyszy ludzkości od początku jej istnienia. Tak jakby nasz umysł skonstruowany był do wyobrażania sobie boskiej cząstki, do stawiania siebie w kosmicznym porządku istnienia. Musi być w końcu jakaś idea kryjąca się za zasłoną. Musi być wyższy cel, a naszym przeznaczeniem jest dążenie do ostatecznego poznania. Wierzymy, że za załomkiem czeka jasność wypełniona blaskiem, anielską pieśnią, czasami piekielne rubieże, ale zawsze coś. Coś już poznane i dostosowane do naszej wyobraźni. Ale co jeśli człowiek jest jedynie przypadkiem, okruchem w kosmosie, ziarnkiem piasku rzuconym bezmyślnie, a wokół cień, ciemność i mrok? Jeśli za węgłem nie ma wiecznego słońca, ale swoista pustka, brak, zionąca otchłań, a w tej otchłani ożywione idee gorsze od najpotworniejszych obrazów, które snuje przed nami udręczony umysł?
Czy świat otaczający mnie w ogóle istnieje? A jeśli rzeczywiście istnieje, czy nie jest wytworem kształtującej go myśli? A może wszystko jest tylko fikcją jakiejś głęboko zamyślonej jaźni. Tam gdzieś, w zaświatach ktoś ciągle, ktoś od prawieków myśli a świat cały a wraz z nim biedny ludzki narodek jest produktem tej wieczystej zadumy.
Stefan Grabiński w neoplatońskim duchu niejednokrotnie rozstrzygał te zagadnienia i budował własne skomplikowane odpowiedzi, które wcale a wcale nie muszą odpowiadać temu w co nauczyliśmy się pieczołowicie wierzyć przez te wszystkie eony czasu. W Spojrzeniu wrzuca nas do jaskini, gdzie tylko majaki, tylko odbicia idei, ale czy aby na pewno chcemy się przekonać, czyje odbicie widzimy w zarysie na ścianach?
Ostatecznie sprowadził wszystkie trapiące go wątpliwości do dylematu: albo jest tam coś poza mną innego, coś zasadniczo różnego od rzeczywistości, którą znam jako człowiek albo tez niema nic zupełna pustka.
Dr Tomasz Odonicz traci ukochaną Jadwigę, która popełnia samobójstwo, rzucając się pod koła pociągu. Ale ukochana tamtego dnia nie domknęła drzwi, zostawiając szparę, dziurę, okno jakby do innego świata. Tak przynajmniej wydaje się Odoniczowi. Próbuje zapomnieć, jednak majak o ziejącej pustce czającej się za każdym możliwym węgłem, o kątach pełnych ciemności, wcale nie mija, o nie zamienia się w obsesję, w manię, Odonicz traci nad strachem pełną kontrolę. I rozmyśla tym, co kryje się na krańcu ludzkiego spojrzenia. Co widać tam, gdzie nie sięgają nasze oczy.
Niewątpliwie nicość, bezwzględna, bezgraniczna, pustka byłaby czemś okropnem; z drugiej strony jednak może nicość nawet lepsza niż straszliwa rzeczywistość innego rzędu? Bo któż wiedzieć może, jakiem jest owo coś naprawdę? A jeśli jest niem coś potwornego czyż nie lepszy zupełny zanik niebytu?
Co kryje się za węgłem budynku? Co skrywają niewidzialne kąty, dziury, zakręty i skrzyżowania? Czy jest tam wciąż ten świat, który rysuje się nam przed oczami, czy może coś innego, straszniejszego, prawdziwszego w swojej istocie? Stefan Grabiński wyciąga Tomasza Odonicza siłą z platońskiej jaskini i konfrontuje go z tym, co czeka na niego u jej wylotu. Koniec iluzji, koniec mętnych odbić nierzeczywistej rzeczywistości. Sam tego chciał, zrzucił kajdany, doszukiwał się przebłysków prawdy. Tylko, czy aby na pewno człowiek gotowy jest spotkać się z najczystszą ideą? Dojrzeć niedostrzegalne? Spojrzeć tam, gdzie nie sięga spojrzenie?
Niepokojące.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo za mną czai się, czai się to!
O.
*SPOJRZENIE Stefana Grabińskiego do poczytania zupełnie za darmo: TUTAJ
**Jeśli jeszcze nie znacie, lub nie pamiętacie czym jest filozoficzny koncept tzw. PLATOŃSKIEJ JASKINI, to koniecznie przypomnijcie sobie po lekturze opowiadania! <3