Site icon Wielki Buk

„Prokurator” Paulina Świst – recenzja i domysły

Kiedy myślę prawnik, to przed oczami przesuwa mi się ciąg obrazów niczym z ekranizacji thrillerów Johna Grishama, czyli ponure sale sądowe, podupadłe zazwyczaj kancelarie, a w nich upaprani kawą idealiści, którzy gotowi są zarwać niejedną noc dla swojego klienta, a wszystko to w imię sprawiedliwości. Rzadziej, ale jednak, pojawia się portret pogromców z Wall Street po polsku, czyli szkło, metal i minimalizm firm prawniczych powieści Remigiusza Mroza. W tym wszystkim charakterystyczny żargon, wielkomiejskie sfery, czyli duże pieniądze i biurowa elegancja. Przyda się również szczypta ekstrawagancji, czyli jakieś nietypowe hobby, przekleństwa wypluwane raz po raz i szybkie samochody, ale nic nadzwyczajnego. Bo przecież to nie jest American Psycho Breta Eastona Ellisa i raczej trudno uwierzyć, że gdzieś po kraju szlajają się yuppies polskiej palestry, ubabrani białym proszkiem, z naderwanymi oczkami w pończochach po jednorazowych przygodach tu i ówdzie

A tajemnicza, anonimowa Paulina Świst nie bała się uciec konwencji i nie tylko wykreowała taki brudny, pikantny obraz polskiego wymiaru sprawiedliwości, ale dzięki intensywnej promocji zdaje się udowadniać, że jej debiutancki Prokurator to autentyzm wcielony i sama prawda o polskiej palestrze.

Kinga Błońska jest wyjątkowo atrakcyjną, błyskotliwą i wyrafinowaną trzydziestolatką, która robi nie lada karierę w wymiarze sprawiedliwości. Do tej pory wydawało jej się, że prowadzi ustabilizowane, szczęśliwe życie u boku męża, robiąc dokładnie to, w czym tak się odnajduje. Niestety, przyłapała ukochanego na zdradzie, a sama została zmuszona, by bronić niejakiego Szarego, groźnego przestępcy z polskiego półświatka. Teraz, tuż przed procesem, pije na umór i odreagowuje stres w miejscowej dyskotece, decydując się na seksualny wyskok z dopiero co poznanym mężczyzną. Jak wielkie będzie jej zaskoczenie, gdy ten sam mężczyzna stanie naprzeciw niej w sali sądowej.

Według oficjalnej biografii, Paulina Świst to pseudonim trzydziestoletniej cenionej i doświadczonej pani adwokat, która na co dzień zajmuje się prawem karnym. Podobno uczestniczyła w niejednym głośnym procesie. Podobno ma własną kancelarię i odnosi jeden sukces za drugim. Podobno do tej pory nie przegrała żadnej sprawy. Ile w tej notce jest prawdy? O tym wiedzą sama Paulina Świst i ekipa, która zajęła się promocją książki. Można jednak wywnioskować z Prokuratora, że pomimo marketingowych sloganów, to nie za wiele tutaj realizmu, a więcej skandalizowania na siłę, byle wyciągnąć z Prokuratora więcej niż ta powieść ma do zaoferowania w rzeczywistości. A czym jest? Erotyką z wątkiem sensacyjno-prawniczym. Nic dodać, nic ująć.

Prokurator to lektura, która wymaga czytelnika modelowego, inaczej może zawieść na całej linii, o ile nie będziemy na nią przygotowani. Potrzeba tutaj kogoś, kto przepada za uproszczoną do cna fabułą, żywcem wyciągniętą z erotycznych sensacji klasy B, za stereotypowymi bohaterami, których piękne, nieskalane ciała zaledwie w sekundy odnajdują swój rytm, oraz za prawniczym wątkiem, który nie przyćmi tego, co w tej historii najważniejsze. Dopiero wtedy można czerpać z lektury przyjemność, bez zbędnego doszukiwania się kryminału, bez porównywania do paraliteratury pornograficznej, bez moralnych wycieczek w głąb psychiki bohaterów. Ostry seks, ostry język, ostra jazda czytamy na okładce i otrzymujemy to z nawiązką. Reszta to tylko dymy i lustra.

O.

UWAGA: Co do tożsamości Pauliny Świst mam pewne podejrzenia. Spotkałam się z podobnymi podejrzeniami już w sieci i nie byłabym zaskoczona, gdyby okazały się wkrótce prawdą. Patrzę na okładkę i myślę: Mróz i Chyłka. Patrzę na autora okładkowej grafiki: wszystko się zgadza. Czytam notkę biograficzną autorki, a tam opis żywcem wyjęty z niejednej książki Remigiusza zupełnie jak wykreowana przez niego postać. Te gry wojenne, ten drink, to aż na kilometr pachnie chłodem. A do tego te relacje damsko-męskie, również bardzo charakterystyczne w wymowie i w opisach. Będę zaskoczona, jeśli okaże się inaczej, ale dzisiaj stawiam na Remigiusza Mroza, niestety w jego nie najlepszej odsłonie. A jeśli naprawdę to nie on, to zdecydowanie ktoś, kto postanowił nim zostać.

*Recenzja powstała we współpracy z Business & Culture.

**Zapraszam na filmik!

Exit mobile version