Site icon Wielki Buk

Bezsenne Środy: „Dom na Wyrębach” Stefan Darda – recenzja

Dom na całkowitym odludziu. Niemal w samym sercu lasu, tam, gdzie kończy się droga. Świeże powietrze cały rok, sąsiad zza ogrodzenia niemal nieobecny, a do najbliższej wsi niemały kawałek, więc cicho jak makiem zasiał. Wokół tylko drzewa, świergot ptaków, ściana zieleni i czerni, przyzywająca swoim spokojem. Wsi spokojna, wsi wesoła, wsi magiczna To nic nie szkodzi, że nieopodal jakiś cmentarz zapomniany. Że po nocach śnią się mary, a na ciele, jak po piekielnej walce, zostają znaki. Zza okna zioną spotworniałe twarze, gdy księżyc osiąga pełnię i niesie się rechot pośród drzew. Nie warto zwracać uwagi na te zabobony, jakoby krzyk puszczyka strzygi symbolizował, na legendy jakieś stare, dawno wyolbrzymione, zdziwaczałe Ten dom miał być nowym początkiem i początkiem czegoś na pewno pozostanie. Dom na Wyrębach.

Dom na Wyrębach, czyli polska powieść grozy, głośny i nagradzany debiut Stefana Dardy, który nieprzypadkowo z czasem zyskał status kultowego.

Umarli nie lubią, jak się im zakłóca spokój.

Rok 1995. Czterdziestoletni Marek Leśniewski, świeżo upieczony rozwodnik i wykładowca akademicki, kupuje wymarzony dom. Dom, który ma swoją niezbyt szczęśliwą historię, ale nie ma ona znaczenia, gdy wokół dostrzega się te lasy bezkresne i ciszę niezmierzoną. W Wyrębach nie ma telefonu, nie ma prawie sąsiadów. Prawie, bo obok mieszka ktoś, po kim nie można spodziewać się niczego dobrego Antoni Jaszczuk, samotnik i miejscowa legenda, niemal skazany za morderstwo ukochanej i zwolniony z braku dowodów. Pomimo pomniejszych problemów, Marek zaczyna nowe życie, które z sielanki zamienia się w prawdziwy koszmar.

Ach, ta niesamowita słowiańszczyzna! Ta atmosfera osaczenia! I znikąd ucieczki. Stefan Darda snuje opowieść o samotności, o tajemnicy i przeszłości, która wdziera się siłą w cudze życie, zatruwa umysł i opanowuje myśli. W domu na Wyrębach noce zamieniają się w pole walki o własną duszę, w próbę zrozumienia i przyswojenia tego, co niepojęte, tego, co obce i zapomniane. Nagle okazuje się, że początkowo zabawne pohukiwanie puszczyka to śmiertelna groźba, to przekleństwo, a niekończąca się zieleń za oknem to pułapka, nie azyl. Zniewolone umysły rodzą upiory, a czasami upiory rodzą zniewolone umysły. Natomiast samotność może wcale nie być tak dobrym rozwiązaniem i warto jest szukać sojusznika w najmniej oczywistym wyborze.

Dom na Wyrębach snuje się po cichu, leniwie, a groza sączy się powoli, osacza nieoczekiwanie, uderza niemal znikąd. Opowieść Stefana Dardy sprowadza na manowce, wyciąga na nieuczęszczane leśne trakty, na ciemne ścieżki, nieoczywiste szlaki. Wreszcie, kiedy koszmar staje się niemal namacalny, czytelnik już wie, że nie będzie z Wyrębów ucieczki. To historia nawiedzonego serca, upiornej przeszłości i wyrzutów sumienia, których szpony wbijają się głęboko, jeszcze głębiej, wciągając w otchłanie piekła po śmierci. I nie sposób zapomnieć o mitologii słowiańskiej, bez której nie byłoby przecież całej tajemnicy, bo licho nie śpi.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo puszczyk za oknem zaczyna swoją złowieszczą pieśń.

O.

Exit mobile version