Site icon Wielki Buk

„Królowa cukru” Natalie Baszile | recenzja

Rodzinna opowieść o zmaganiach i dziedzictwie na lepkiej od słodyczy, parnej i dusznej plantacji w sercu Luizjany Królowa cukru Natalie Baszile.

Codzienność na Południu Stanów Zjednoczonych nie przypomina niczym pastelowych obrazków z okładek czasopism dla amerykańskich pań domu. Słodka herbata, puszyste ciasteczka, kwieciste sukienki, sandałki na wysokim obcasie tak, to wszystko istnieje, ale w niewielkich enklawach rozległych posiadłości, w filmach i naszej wyobraźni. A wszędzie indziej, tam, gdzie ziemia daje plony, tam rządzi ciężka praca tysiąca mięśni, synchroniczna wola tysięcy ciał pogrążonych w pocie i znoju. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.

Charley Bordelon otrzymuje po ojcu nieoczekiwany spadek plantację trzciny cukrowej. Stawia wszystko na jedną kartę, opuszcza Kalifornię i wyjeżdża wraz z córką i babcią do serca Luizjany, by tam zbudować swoje życie na nowo. Jednak dla czarnoskórej młodej kobiety z Los Angeles, która nie wie nic o pracy na plantacji i o prowadzeniu owej plantacji jako takiej, ojcowskie dziedzictwo będzie nie lada wyzwaniem. Pozostawiona ugorem ziemia, brak środków finansowych i poczucie wyobcowania to jedynie początek problemów Charley i jej rodziny.

„Królowa cukru” Natalie Baszile, przeł. Robert Sudół

Królowa cukru to do bólu realistyczna, przyziemna opowieść obyczajowa, pełna emocji, wewnętrznych konfliktów bohaterów i skomplikowanych relacji międzyludzkich. To historia poszukiwania swojego miejsca na ziemi, powrotu na rodzinne ziemie, godzenia się ze swoim dziedzictwem. Charley to zdeterminowana, silna kobieta, gotowa bronić swojej ziemi, chociaż zdaje sobie sprawę, że koszt tej walki może pożreć zarówno ją jak i przyszłość jej rodziny. Jak można przewidzieć, Natalie Baszile porusza również trudną tematykę rasową, portretuje amerykańskie Południe z luizjańską prowincją na czele i jej mieszkańcami. Tutaj nic nie jest proste, a dziesięciolecia niejednoznacznej historii udowadniają tylko, że musi minąć jeszcze wiele lat, zanim nastąpi równowaga w przyrodzie.

Natalię Baszile zawczasu namaściła królowa amerykańskich serc Oprah Winfrey, kreując debiutującą pisarkę na jeden z kolejnych głośnych głosów powieści amerykańskiej. Jej stacja stworzyła serial na podstawie powieści i tym samym ugruntowała rolę Baszile w świecie współczesnej literatury. Czy słusznie? O ile Królowa cukru jawi się jako poruszająca kobieca i rodzinna opowieść o zmaganiach i dziedzictwie, to sama jej forma i styl nie wyróżniają się niczym specjalnym na tle innych podobnych historii. Powieść czyta się szybko i lekko, z zainteresowaniem obserwując działanie współczesnych południowych plantacji, przenikając do świata bohaterów, ale tylko na chwilkę, bez szansy na większe emocje. Zabrakło szczypty magii, czegoś mniej przyziemnego, mniej schematycznego, co nadałoby Królowej cukru tej nutki wyjątkowości, jak chociażby w przypadku powieści Toni Morrison czy Sue Monk Kidd. Potencjał jest, więc może przy kolejnej powieści Natalii Baszile uda się ująć moje serce?

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Literackim. <3

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Exit mobile version