Brutalne morderstwo pewnej starszej damy, świadkowie i ich tajemnice, motywy i mylne tropy… Ta opowieść aż prosi się o detektywa z prawdziwego zdarzenia. I tym razem sprawą nie zajmie się fikcyjny Sherlock Holmes, ani jego towarzysz Doktor Watson ale ten, który powołał ich do życia. Margalit Fox przybliża kulisy jednej z najsłynniejszych spraw kryminalnych początku XX wieku w „Arthur Conan Doyle i sprawa morderstwa”.
„Poszlaki mogą być mylące. Może się wydawać, że wyraźnie na coś wskazują, a jeśli nieco zmienisz punkt widzenia, okazuje się, że równie niewątpliwie świadczą o czymś zupełnie innym.”
Rok? 1908. Kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Ofiara? Osiemdziesięciodwuletnia mieszkanka Glasgow Marion Gilchrist. Bogata dama, miejscowa arystokratka, która żyła samotnie u boku swojej służącej. Przyczyna zgonu? Brutalne pobicie. Motyw? Rabunkowy, bez dwóch zdań. To morderstwo uznano za jedną z najokrutniejszych i najbrutalniejszych zbrodni początku XX wieku. Wstrząsnęło opinią publiczną, przyciągnęło uwagę dziennikarzy, postawiło na nogi całą policję. Sprawca? Winnym zbrodni miał okazać się niejaki Oscar Slater, miejscowy bawidamek, hazardzista, żydowski imigrant. Skazano go na śmierć, a potem wyrok zamieniono na dożywocie w zakładzie o zaostrzonym rygorze w Peterhead. Slater utrzymywał, że jest niewinny. Nie było oczywistych dowodów. Za kratami spędził niemal dwadzieścia lat, zanim prawda wyszła na jaw…
Zapytacie z pewnością jak to się stało, że w całą tę sprawę zamieszał się sir Arthur Conan Doyle? To dobre pytanie! Twórca legendarnego Sherlocka Holmesa, detektywa wszech czasów, sam znany był z tego, że angażował się w sprawy, które raziły go jawną niesprawiedliwością. Margalit Fox przybliża czytelnikowi krok po kroku, jak słynny pisarz przy wykorzystaniu technik i umiejętności, którymi obdarzał swoich bohaterów, pomógł rozwikłać zagadkę zbrodni. Analizował akta sprawy, przeprowadzał rozmowy i spotkania z ludźmi zaangażowanymi w śledztwo, raz jeszcze badał zeznania świadków i raz po raz odkrywał, że wiele elementów zagadki nie zgadza się, a sam Oscar Slater nie ma z morderstwem panny Gilchrist nic wspólnego. Wiele lat musiało minąć, by mógł udowodnić, że miał rację.
„Arthur Conan Doyle i sprawa morderstwa” obnaża niekompetencję brytyjskiej policji, jej uprzedzenia oraz rażące niedopatrzenia, które doprowadziły do zniszczenia życia niewinnemu człowiekowi. Margalit Fox wciąga czytelnika w świat Wielkiej Brytanii początku XX wieku, wciąż jeszcze skrępowanej wiktoriańską moralnością, skonfliktowanej wewnętrznie, osaczonej mieszczańskimi lękami. Sir Arthur Conan Doyle jawi się tu jako swoisty symbol, bojownik o sprawiedliwość, który za pomocą racjonalnych i naukowych metod kryminalistyki odkrył prawdę. Ale tak naprawdę to nie on jest najważniejszym bohaterem tej opowieści o prawdziwej zbrodni. Za kotarą poszlak, dowodów, akt, rysuje się portret ofiary, czyli Oscara Slatera. Człowieka, który zdołał wytrwać niemal dwadzieścia lat w zamknięciu, odcięty od świata, prześladowany za zbrodnię, której nie popełnił. Mężczyzny, który był wygodną alternatywą dla prawdziwego mordercy. Nieszczęśnika, który zapłacił nie za swoje czyny, a potem musiał zapłacić jeszcze więcej.
Fascynujące studium zbrodni, Watsonie. Sprawdzi się doskonale dla miłośników prawdziwych opowieści kryminalnych z historyczno-społecznym rysem.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Poznańskim.
**Zapraszam na film i na KONKURS!