„Tancereczka” Joanna Parasiewicz – recenzja PATRONACKA

Ludzkie namiętności i nabuzowana atmosfera gotującego się Berlina w przededniu wybuchu II Wojny Światowej w „Tancereczce” Joanny Parasiewicz.

TANCERECZKA

Berlin, lata 30. XX wieku. Atmosfera w niemieckiej Rzeszy gotuje się, buzuje, a nastroje nadchodzącej zmiany widać szczególnie na ulicach Berlina. To właśnie tam swoją karierę baletnicy w szkole tańca pielęgnuje Malka Freiman. Jej niezwykły talent zapowiada przyszłą gwiazdę, ale prowokuje również do rosnącej nienawiści. Nienawiści takich indywiduów, jak chociażby Ingrid Stern, pływacka mistrzyni, liderka Związku Niemieckich Dziewcząt, która dla Wielkiej Rzeszy gotowa jest zrobić wszystko. Ingrid kocha się do szaleństwa w niejakim Franku Rauberze, uzdolnionym młodym studencie Akademii Wojskowej, który wykorzysta swoją szansę i przywdzieje esesmański mundur. Przewrotny los połączy tych troje w tym jednym z najbardziej skomplikowanych momentów współczesnej historii.

W PRZEDWOJENNYM BERLINIE

Nie dajcie ponieść się wyobraźni – „Tancereczka”, chociaż ma w sobie szczyptę romansu to romansem w żadnym wypadku nie jest. Chociaż warto tu zaznaczyć, że bohaterami targają te największe możliwe namiętności – miłość i nienawiść – tym samym napędzając całą fabułę. W „Tancereczce” Joanna Parasiewicz przenosi nas do przedwojennego Berlina, miasta, w którym atmosfera jest tak gorąca, nerwy tak napięte, że wystarczy najmniejsza iskra, by wszystko poszło z dymem. A dymu, szaleństwa i postępującej degeneracji moralnej już na ulicach, w lokalach, w zaułkach widać całkiem sporo.

To właśnie ten rozhulany do niemożliwości, pieczołowicie odwzorowany przez autorkę Berlin stanowi scenę dla wyzwań bohaterów „Tancereczki”. Piękna Ingrid, dla której ideologia nazizmu zdaje się być spełnionym snem, rozkwita z każdym dniem, gdy jej ukochana Rzesza rośnie w siłę. Malka natomiast staje się wrogiem numer jeden, jej taniec, jej wymarzona kariera, to teraz walka o przetrwanie i meandrowanie pomiędzy pragnieniami a oczekiwaniami. Pośrodku Frank, którego ścieżka kariery nie jest wcale tak czarno-biała, jak mogłoby się wydawać. W tle konspiracje, ucieczki, sabotaże – rzeczywistość stała się niebezpieczną rozgrywką, z której tylko niektórzy wyjdą zwycięsko. A to przecież jedynie wstęp do tej największej próby.

Joanna Parasiewicz uniknęła uproszczeń, tworząc galerię mięsistych, namacalnych bohaterów, których zmagania, marzenia, fantazje możemy z łatwością sobie wyobrazić. Przeniosła nas nie do świata wyobrażeń, ale do tak niedalekiej epoki, gdy świat wstrzymał oddech i nic nie miało już być takie jak przedtem. „Tancereczka” tym samym to fascynująca, napisana z rozmachem i wyczuciem opowieść o wielkiej historii i zwykłych ludziach w nią uwikłanych. Warto zwrócić na nią uwagę.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Szara Godzina.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Komentarze do: “„Tancereczka” Joanna Parasiewicz – recenzja PATRONACKA

  1. dobre wnętrze napisał(a):

    Bardzo lubię takie powieści, które toczą się w czasach przedwojennych. Mają taki po prostu inny klimat, nie wiem jak to inaczej wytłumaczyć. Na pewno pozycja do przeczytania dla mnie.

Dodaj komentarz: