Krzysztof Domaradzki łączy spójnie prawdę historyczną i fikcję, tworzy sensacyjną, mroczną fabułę i próbuje odpowiedzieć na pytanie: co się wydarzyło tamtej zimy, co wydarzyło się w nocy z 1 na 2 lutego 1959 roku w górach Uralu? „Przełęcz” to fikcyjna opowieść, której inspiracją jest tajemnica wyprawy Diatłowa.
Dla przypomnienia… Nocą z 1 na 2 lutego 1959 roku grupa studentów zwana grupą Diatłowa rozbiła namioty na zboczu góry Chołatczachl zwaną Górą Umarłych i… tak zakończyła się ich historia. Ciała dziewięciorga młodych narciarzy odnaleziono niemal miesiąc później w niewytłumaczalnych pozach, wokół pociętych nożami namiotów. Nikt nie przeżył tego, co wydarzyło się tamtej nocy. Nikt też nie potrafił wyjaśnić, co przytrafiło się grupie Diatłowa.
TAJEMNICE WYPRAWY
„Właśnie kogoś takiego potrzebuję. Kogoś, kto wie, że żyjemy w zakłamanym kraju, w którym nikomu nie można ufać. Kto podobnie jak ja nie wierzy w ideały i gardzi ludźmi sprawującymi władzę. Ale jednocześnie gotów jest poświęcić wiele, aby wykonać zadanie. Jakiekolwiek by ono nie było.”
A zadanie nie jest takie proste – prywatny detektyw Żenia Kowalczuk ma wyjaśnić tajemnicę śmierci grupy studentów sprzed ponad półwiecza. Sprawy, która była latami wyciszana, zamiatana pod dywan, natomiast osoby zajmujące się śledztwem, znikały w niewyjaśnionych okolicznościach lub porzucały zadanie. W końcu, w Związku Sowieckim nie było zbrodni, nie było tajemniczych zgonów, wszystko było pod kontrolą. Ba, wciąż jest, dezinformacja przecież to ich chleb codzienny. Detektyw wraz z towarzyszącą mu partnerką spróbują przekopać się przez kłamstwa, sami jednak staną się celem tych, którzy nie chcą, by prawda wyszła kiedykolwiek na jaw.
POŚRÓD KŁAMSTW
Krzysztof Domaradzki pozmieniał nazwiska, pozmieniał częściowo lokacje, wykreował kryminalną uwspółcześnioną klamrę, ale nie ma to w sumie żadnego znaczenia, bowiem cień wyprawy Diatłowa unosi się nad „Przełęczą” i nie sposób się z niego otrząsnąć. Od początku czujemy jednak, że chociaż autor wykorzystał fakty historyczne i ukorzenił niejako fabułę w rzeczywistości, to wciąż operujemy na poziomie fikcji literackiej. Dostajemy do ręki kawał powieści sensacyjnej, thrillera z motywami wyprawy górskiej, grozy, która prowadzi do jednego nieuchronnego końca. Jednego bowiem możemy być pewni podczas lektury „Przełęczy” – na stoku przeklętej góry życie straciło dziewięcioro młodych ludzi. Tego nie cofnie czas, temu nie sposób zaprzeczyć, chociaż właśnie o zaprzeczenie i zakłamanie w tej wstrząsającej sprawie chodzi.
U Domaradzkiego bohaterowie próbują z dezinformacją i zakłamaniem walczyć, niewiele jednak mogą zdziałać. Ich własne otoczenie jest jak pole minowe, a miejscowe władze przypominają mitologiczną hydrę – utniesz jeden łeb, a na jego miejsce odrastają trzy kolejne. Tym samym, „Przełęcz” podczas lektury często atmosferą przypomina thriller polityczny, sensację szpiegowską, w której śledzimy walkę z wadami skażonego systemu, od którego nie można uciec, nawet po latach, nawet po pozornej transformacji. Pewne kwestie pozostają niezmienne, pewne zasady wykute w kamieniu, a kto będzie próbował przebijać się przez te mury milczenia, tego spotka surowa kara. Zatuszowane śledztwa, podsycane teorie spiskowe, spreparowane na rzecz opinii publicznej akta… W powieści powraca wielokrotnie wspominana niby mimochodem „potężna siła” – interpretacja pozostaje tu niby dowolna, można odnieść jednak wrażenie, że czytelnik od początku dobrze wie, o co w tym wszystkim chodzi.
W „Przełęczy” świetnie widać błyskotliwe pióro gatunkowe, jakim operuje Krzysztof Domaradzki. Stworzył thriller, kryminał, sensację, dodał szczyptę literatury górskiej, zamieszał i wyszła opowieść, która z pewnością przyciągnie uwagę miłośników nierozwiązanych zagadek historycznych i tajemnic, których być może nigdy nie uda się do końca zgłębić. Jego własna hipoteza jest prosta, ale jak z brzytwą Ockhama bywa – najbardziej prawdopodobna, najbardziej rzeczywista i tym samym najsmutniejsza w swoim przesłaniu. Świetna lektura na ostatnie tygodnie zimy.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Literackim.