Powraca tytułowa „Pomoc Domowa” z powieści Freidy McFadden – tym razem, by całkiem dosłownie odkryć sekret ukryty za drzwiami sypialni żony pewnego milionera. „Pomoc domowa. Sekret”.
WAŻNE! „Sekret” można czytać niezależnie od „Pomocy domowej”! To seria, którą łączy ta sama bohaterka, tytułowa pomoc domowa imieniem Mille, ale sprawy, w które się miesza są niepowiązane, a wątki przeszłości i jej tajemnice niezaspoilerowane!
PENTHOUSE DOSKONAŁY?
Millie traci pracę opiekunki do dziecka, zostaje bez referencji byłej pracodawczyni i musi szybko znaleźć nowe zajęcie. Zlecenie od milionera Douglasa Garricka wydaje się idealne. Penthouse w pięknej okolicy, wychuchany apartament i… żona zamknięta w sypialni. Millie nauczona doświadczeniem – jest czujna. Gdy znajduje w koszu na pranie dowód okrutnej przemocy już wie, że musi zajrzeć za drzwi sypialni pani Garrick. I pomóc jej za wszelką cenę.
ZA DRZWIAMI SYPIALNI
Freida McFadden specjalizuje się w haczykach wizualnych, w motywach, które od razu przyciągają naszą uwagę, skupiają ją i nie pozwalają odwrócić wzroku. W „Pomocy domowej” to były drzwi do pokoju na strychu, a w „Sekrecie” to drzwi do sypialni pani Garrick. Za tymi drzwiami kryje się prawda, ale też kryje się sekret. Tam, razem z Millie, znajdziemy odpowiedzi na najważniejsze pytania i klucz do całego koszmaru.
Koszmaru bowiem możemy być pewni – to Freida McFadden, a ona nie oszczędza swoich bohaterów. Ani czytelników. Ona ma talent, który wykorzystuje w najbardziej niecny sposób, tzn. sprowadzając swoich czytelników na manowce. Aby tego dokonać i zostawić nas w polu domysłów i czerwonych śledzi (jak powiedzialaby Agatha Christie), McFadden tworzy przestrzeń z pozorami bezpieczeństwa. Dom, który ma być azylem i ostoją, a który okazuje się być zagadką i pułapką. Nigdy nie wiadomo, na co natknie się Millie po drodze, co znajdzie i jak zareaguje. Buduje przy tym napięcie godne Hitchcocka pośród dreszczowców, atakując zupełnie niespodziewanie. Nie mogę zapomnieć o postaciach, które w serii o Pomocy Domowej są przerysowane, filmowe, popaprane i niebezpieczne, takie, których nie spotkamy w prawdziwym życiu, ale tylko – na szczęście – na kartach fikcji.
Uwielbiam Freidę McFadden, a jej dreszczowce to jedno z najsmakowitszych odkryć dla miłośniczki literatury gatunkowej. Mam nadzieję, że i Wy zanurzycie się w niefortunnych przygodach Millie z przyjemnością i wspólnie będzie zaglądać za drzwi domów i sypialni, za którymi czai się zło. Ja będę i czekam już na kolejny tom!
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona.