
Nie każda nagrodzona książka warta jest lektury, ale tych jedenastu możecie być pewni!

Women’s Prize for Fiction: „W DOBRYCH RĘKACH” Yael van der Wouden
To miała być powieść o czymś zupełnie innym. Jak wielkie było moje zaskoczenie, gdy dotarłam do ostatniej strony. Ale po kolei. Moja wiedza o historii Holandii kończy się – dosłownie – na drugowojennej operacji Market Garden i powieści „O jeden most za daleko”. Nigdy nie zastanawiałam się nad konsekwencjami wojny dla mieszkańców Holandii i tego, z czym musieli się mierzyć. W o tym jest ta opowieść. Posłuchajcie.
Holandia. Lata 60. XX wieku. Isabel wraz z braćmi odziedziczyła do po rodzicach. To tam wprowadzili się w czasie wojny. To z tym domem kojarzy się jej rodzina. I tego domu i wspomnień trzyma się kurczowo. Gdy w tym domu pojawia się tak różna od Isabel Eva – nowa dziewczyna jej brata – to okazuje się, że powoli obraz przeszłości zaczyna się rozpadać. A sama Eva kusi skurczone do tej pory serce Isabel.
To jest opowieść o powojennych tajemnicach. O poczuciu winy. O uśpionej namiętności. Ale przede wszystkim o cichej zemście. Bardzo cichej i bardzo subtelnej, niemal eterycznej, może nawet nie do końca uświadomionej. A może wręcz przeciwnie?
Trudne tematy, sporo do udźwignięcia, owszem, ale nasza autorka ma talent do stylistycznego upraszczania. To opowieść zamknięta w podwójnej narracji, trochę między słowami, za domysłami i niedopowiedzeniami. To dobrze robi powieściom, które mają dotrzeć do czytelnika podskórnie zamiast walić go ciężarem w twarz. I tak robię właśnie „W dobrych rękach”. Nagle zdajemy sobie sprawę z tego, o czym naprawdę czytamy. I jest to zaskakujące doświadczenie.
Nie wiedziałam o powojennej Holandii nic, w nagle dowiedziałam się całkiem sporo. O tym, co dręczy, co uwiera, co nie daje spać po nocach. „W dobrych rękach” zasłużyła na nagrody, na docenienie, na zwrócenie uwagi w jej kierunku. Myślę, że tak powinno się pisać o sprawach najważniejszych. Z prostotą, z pomysłem, z tym sekretem, który czytelnik musi odkryć. Dobrze, że trafiła w moje ręce.

Nagroda Wielkiego Kalibru: „SZEPT” Weronika Mathia
Za najlepszą polskojęzyczną powieść kryminalną lub powieść sensacyjną.
Wyspa Wielka Żuława na jeziorze Jeziorak w okolicy Iławy skrywa swoje bolesne tajemnice. Weronika Mathia stworzyła niepowtarzalny nastrój, atmosferę jeziorną, niepokojącą, szepczącą. Jej wyspa to miejsce schronienia, izolacji, ucieczki… I tajemnicy, która musi wypłynąć w końcu na powierzchnię. Piękny thriller kryminalny.
Nagroda Bookera: „WSZYSTKO, CO LŚNI” Eleanor Catton
Łączy w sobie najlepszy kryminał z powieścią wiktoriańską, grozę i mistycyzm, a do tego powieść przygodową z pierwszymi kronikami odkrywców. To kawał najbardziej mięsistej opowieści sensacyjnej. Osadzona w XIX-wiecznej Nowej Zelandii podczas gorączki złota. Opowiada o serii tajemniczych zdarzeń — morderstwie, zniknięciu i ukrytym skarbie — splecionych z losami dwunastu postaci powiązanych układem gwiazd. Wybitne czytadło.
Nagroda Nike: „CIEMNO, PRAWIE NOC” Joanna Bator
Promocja polskiej literatury współczesnej.
Była dla mnie prawdziwym objawieniem. To było jak cios prosto w splot, jak kop w brzuch – tak intensywne, tak sugestywne! Z lektury wyszłam zaczarowana i przerażona, chciałam więcej! Nagle okazało się, że nasi rodzimi twórcy otwierają przed czytelnikami światy niezwykłe i niezapomniane, potrafią zahipnotyzować. Od tamtej pory przepadłam w literaturze polskiej, pięknej i gatunkowej, uwielbiam odkrywać nowych twórców, prowadzić rozmowy. Tamta lektura była jak zaklęcie do nowego świata.
Nagroda Pulitzera za prozę: „DROGA” Cormac McCarthy
Za wybitne osiągnięcia w dziedzinie literatury pięknej.
Gdyby ziemia pokryła się pyłem, gdyby słońce gasło za gęstymi chmurami, gdyby ogień pożerał wszystko wokół, gdyby nastała kraina śmierci. Ale: Droga pozostała. Setki kilometrów poplątanych ścieżek, po której snują się ostatni ludzie niczym duchy, niczym zjawy. Kanibale, oprawcy, ci, którzy próbują przeżyć. Po Drodze, w kierunku południa, w kierunku morza, zmierzają też ojciec i syn, mężczyzna i chłopiec. Ojciec wie, że nie zostało mu za wiele czasu, a chłopiec jest jedyną nadzieją w tym rozpaczliwym świecie. Ta powieść pozostawi Was w strzępach.
Złoty Kościej: „GAŁĘZISTE” Artur Urbanowicz
Horror. To miał być romantyczny wypad we dwoje do suwalskich lasów, a wyszedł z tego koszmar jak ta lala. Do Białodębów wracałam dwukrotnie i dwukrotnie zachwyciła mnie wszechwładna potęga lasu, drzew i tych, którzy w nim mieszkają. To dzięki tej książce pokochałam twórczość Artura.

Nebula: „WIECZNA WOJNA” Joe Haldeman
Żołnierz na międzygalaktycznej wojnie i dramatyczny rozjazd czasowy – podczas gdy dla niego mija kilka lat, na Ziemi upływają stulecia. Opowieść o weteranach, o niemożności odnalezienia się w świecie, który zmienia się szybciej niż człowiek jest w stanie to pojąć. Fenomenalna powieść science fiction o życiu, które trwa wiekami, o Ziemi, która ewoluuje, o miłości, która trwa wiecznie.
Literacka Nagroda Nobla: „UMIŁOWANA” Toni Morrison
Jedna z najpiękniejszych opowieści o niewolnictwie, o odzyskiwaniu tożsamości i odkrywania siebie na nowo i jednocześnie jedna z kluczowych pozycji kanonu światowej literatury. O cierpieniu, o zapomnieniu i szukaniu wybaczenia. Osadzona w realizmie magicznym amerykańskiego Południa.
Nagroda Hugo: „HYPERION” Dan Simmons
To kultowa powieść fantastyczna. O pielgrzymce u progu wielkiej galaktycznej wojny. O ludzkiej wierze i potwornej sile, którą kryje planeta Hyperion. Genialna, epicka, wizjonerska. I krwawa. Na dokładkę daje do myślenia i zostawia z poczuciem, że chcemy więcej. Nie zawiedzie nikogo.
Nagroda Conrada: „PSY RAS DROBNYCH” Olga Hund
Niepozorna, chudziuchna książeczka, a w środku opowieść, która trafia jak szpila prosto w mięsień. Młoda kobieta w depresji trafia na oddział szpitala psychiatrycznego, by pokazać rzeczywistość, której chyba nikt nie chce oglądać z bliska. Depresje, fobie, manie – opuszczeni ludzie, trochę jak atomy i wyspy, które obijają się o siebie, próbując zagłuszyć pustkę, ciemność i dojmującą samotność. Tutaj nie ma nic na wyrost. Jest tyle, ile ma być i w tym Olga Hund robi największe wrażenie.
I nie ma psów za bardzo, to taka metafora.
Nagroda im. Janusza Zajdla: „PŁOMIEŃ” Magdalena Salik
Wielka wizja i ludzie, którzy niczym mrówki dążą do jej ziszczenia. Ogólnoświatowy projekt, wspólne marzenie, które idealistycznie łączy nas wszystkich, wszystkim bowiem daje nadzieję. A w tle zwykli śmiertelnicy o wielkich marzeniach, naukowcy o wielkiej odwadze, gotowi przekraczać granice, zmierzający tam, gdzie żaden człowiek jeszcze nie dotarł, prosto w przestrzenie, które tylko czekają na zdobycie. Magdalena Salik stawia niewygodne pytania, przenika dylematy, z którymi być może w przyszłości będzie musiała zmierzyć się ludzkość.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Znak.
