Współczesny świat to brutalny świat, rozpędzony, nieczuły, opętany technologiczno-cielesnymi obsesjami. Ludzie w nim, jak maszyny, jak roboty, poruszają się po wytyczonych sztucznie szlakach, ścieżkach, po których biegną wszyscy wokół nich. Czas śmiga z prędkością światła, życie przemija nieubłaganie, a większość z nas nie ma nawet chwili wytchnienia, momentu, by dojrzeć piękno, by spojrzeć wewnątrz siebie i spróbować zrozumieć mechanizmy rządzące przestrzenią wokół. Zamiast wziąć oddech preferujemy wpadać w kolejne wiry obsesyjnego konsumpcjonizmu, fizyczne zapętlenie, egzystowanie na pograniczu id i ego, pozostawiając superego w odwrocie.
„Zawsze z Tosią czuliśmy się istotami z innego wszechświata, które znalazły się tutaj przez przypadek, bo wszystko mogło być również uknute i zaprogramowane… Acz to nieważne, ponieważ najważniejsze było to, że odnaleźliśmy się i możemy tworzyć swoją bajeczną ideologię, która jest górnolotna i genialna, dlatego że jest nasza.”
Tylko nielicznym udaje się wyrwać ze szponów powielanej, zaprogramowanej we współczesnej mentalności codzienności. Jak na przykład powiodło się po części bohaterowi wyjątkowej powieści Tomasza Kowalczyka zatytułowanej „Maszynopis z Kawonu”. To opowieść o człowieku uwikłanym we własne wnętrze, we własne myśli, które wciąż krążą w nim i nawracają do śmiertelności, do poczucia, że należy chwytać chwilę. Próbować złapać moment, nawet najzwyklejszy, za wszelką cenę. Nie poddawać się presji świata zewnętrznego, temu pędowi wokół nowych technologii, wokół sztucznie kreowanego ulepszania rzeczywistości.
Główny bohater nigdy nie pozostaje obojętnym – oddaje całego siebie najzwyklejszym czynnościom. Pielęgnuje małe rytuały. Jego rzeczywistość, to znaczy ta widziana jego oczami, ma naturę snu, sennego widziadła. Obserwuje świat jakby przez szkło powiększające. W wyjątkowy sposób potrafi skupić uwagę, przeniknąć istotę rzeczy. Wydaje się być introwertykiem, który żyje przede wszystkim wewnątrz. Wie jak ubierać myśli w słowa, niemniej jego myśli zdają się być o wiele bardziej skomplikowane niż dźwięki, które je wyrażają, dlatego próbuje podpierać się muzyką klasyczną, która najlepiej oddaje to, co czuje. Wychodzą z tego esy-floresy myślowe, obrazy prosto z głowy, które narrator wypowiada na głos.
„Maszynopis z Kawonu” Tomasza Kowalczyka to niezwykłe i nietypowe wyzwanie literackie dla czytelnika. Oniryczna, poetycka podróż w głąb człowieka, który przekonany jest o tym, że czuje naprawdę, czuje całym sobą, jest tym wyjątkowym płatkiem śniegu na tle szarych, jednolitych płatów popiołu. Powieść jawi się w dwojaki sposób – może być szczerym wyznaniem istoty, która zagubiona w pędzącym na łeb na szyję świecie, po prostu nie umie i nie chce się odnaleźć, więc stawia wszystko na jedną kartę, byle nie dać się wtłoczyć w tryby okrutnej maszyny współczesności. Jednak można także „Maszynopis z Kawonu” potraktować jako częściowo prześmiewczą wizję pokolenia przewrażliwionego na własnym punkcie, przekonanego o swojej wyjątkowości, którego poczucie „przeznaczenia do wyższych celów” nie pozwala się przystosować, a które ostatecznie po prostu traci grunt pod nogami, zamieniając jedne obsesje na drugie. Fantazja szaleńca? A może próba ujarzmienia uciekającego czasu? Próba ucieczki od świata, który zabija marzenia?
Jakkolwiek nie potraktować „Maszynopisu z Kawonu” Tomasza Kowalczyka, to z pewnością należy zaznaczyć, że jest odświeżającym głosem w polskiej prozie.
O.
*Za książkę dziękuję autorowi.
Ładnie to opisałaś, ale mimo wszystko czuję, że nie jest to książka dla mnie.
PS. W drugim akapicie podmieniłaś nazwisko autora 😉
O rety! Dobrze, że zauważyłaś – jakieś zaćmienie, ale już poprawiłam 🙂
Podobało mi się – coś innego, mocnego, do myślenia. Dobrze się czytało 🙂
Zaćmienia zdarzają się każdemu, a jak się czyta po raz któryś swój tekst, to już się widzi to, co chce 😀 Dlatego Ci napisałam :*
Czytałam wcześniej dwie inne recenzje tej powieści i chociaż, Ty jak zawsze pięknie potrafisz zachęcić do lektury, obawiam się, że tym razem nie dla mnie. Poetyckie lektury zostawiam poetyckim duszom. Ja niestety, takiej nie posiadam 🙂 A nie wiesz, czy jest gdzieś dostępny fragment online? Z ciekawości chciałabym sprawdzić styl autora.
Mało we mnie poetyckiej duszy, a jednak się zaczytałam i ogormnie mi się spodobało. 🙂 Taki eksperyment dla czytelnika, mnóstwo odniesień – świetne 🙂
Co do fragmentu to nie jestem pewna… Może na stronie Empiku?
P.S. Fragment powieści podobno można znaleźć wszędzie tam, gdzie dostępna jest ebooka forma „Maszynopisu z Kawonu” 🙂
Ok, dzięki, poszukam 🙂
Ja nie wiem gdzie te wszystkie książki postawię, ale dziękuję, że piszesz <3 jak zawsze przekonałaś mnie bez problemu.
Cieszy mnie to ogromnie 😀
Całkiem słusznie 😀
Te uwikłania bohaterów we własne wnętrza już mi się trochę przejadły 😉 Poezja też. Kiedyś byłabym pierwsza w kolejce po ten tytuł, teraz swoje odczeka 😀
No trzeba przyznać, że to uwikłanie i życie wewnętrzne to podstawa tej powieści, ale bardzo smaczna 🙂
Hm, trzeba będzie sprawdzić na własne oczy.
Jest inaczej, jest intrygująco – jestem ciekawa Twojej opinii 🙂
…a z innej beczki: moja ciocia zwykła mówić „kawon” o owocie znanym także jako arbuz. Przypadek? 😀
Nie sądzę 😀 a ciekawe skąd to słowo akurat na arbuza 😀
Nie mam pojęcia, ale nie mogę umknąć przed tym skojarzeniem ;))
😀
Patrzac na dzieci i ich nawyki, czesto zastanawiam sie dokad zmierza swiat.
Czasami też się zastanawiam, jednak chwilę później otrzepuję się z melancholii i patrzę z optymizmem w przyszłość 🙂