Kryminalnie Bezsenne Środy: „Martwy Błękit” Krzysztof Bochus – recenzja

Pewnie niejeden miłośnik gatunku przyzna mi rację w powieści kryminalnej, szczególnie w kryminalnej serii, zbrodnia jest niezwykle istotna, tajemnica, która jej towarzyszy jak najbardziej, niemniej to postać detektywa, któremu przyjdzie rozwikłać owe sekrety okazuje się mieć największe znaczenie przy lekturze. W końcu czytelnik towarzyszy mu na każdym kroku. Śledzimy kolejne zbrodnie mordercy, obserwujemy czujnie najmniejsze zmiany otoczenia, wyłapujemy piętrzące się tropy, by dotrzeć do jądra ciemności i powrócić w kierunku światła. A kiedy dorzucimy pasjonujący wątek historyczny w duchu retro, kiedy połączymy go z prawdziwą, gotującą się historią, to smakowita lektura gwarantowana.

A jeśli poszukujecie takiej doskonałej rozrywki ze zbrodnią, tajemnicą i historią w tle, to koniecznie sięgnijcie po serię Krzysztofa Bochusa prosto z Pomorza Czarny Manuskrypt oraz jego najnowszy Martwy błękit. Czytaj dalej

Non Fiction #6: „TRUPIA FARMA” Dr William M. Bass

Popularne pirackie hasło rozbrzmiewa z głębin: martwi nie snują opowieści Pewnie byliby nie lada zaskoczeni informacją, że kto jak kto, ale nawet zmarli potrafią mówić, potrafią przekazywać wiedzę, dzielić się swoją historią. Brzmi nieco makabrycznie? Tajemniczo? Być może, jednak to dzięki tym głosom wydobytym ciężką pracą i skomplikowaną wiedzą niektóre z tych opowieści mają szansę uzyskać tak potrzebne zakończenie.

W snuciu historii pomaga zmarłym dr William M. Bass, specjalista antropologii sądowej i założyciel tzw. Trupiej Farmy, czyli pierwszej i najsłynniejszej placówki, w której podjęto badania nad rozkładem zwłok. Czytaj dalej

„Ostatnia aria Mozarta” Matt Rees – recenzja

Możemy udawać ile tylko chcemy, ale lubimy mierzyć naszą kulturę wielkimi nazwiskami. Słynnymi postaciami z historii, którymi definiujemy epoki, których obserwujemy pod mikroskopem, by z nieustającą obsesją odkrywać ich największe sekrety. Doszukujemy się intryg, manipulacji, spisków na światową skalę, a kiedy nie umiemy powiązać luźnych nitek, nie potrafimy odnaleźć związków, to wciąż od nowa przypisujemy im te wymyślone. Przecież biografia nie musi już dzisiaj być autentyczna, ba, nie musi nawet dotyczyć żyjącej niegdyś osoby. Z obmyślania prawdziwie nieprawdziwych ciekawostek, z posługiwania się ploteczkami i niedomówieniami współczesna popkultura zrobiła coś na wzór sztuki samej w sobie. Wystarczy jeden trop, mały ślad, odbicie rzeczywistości, by wykreować nową opowieść.

W taki sposób zainspirowała Matta Reesa postać Marii Anny Mozart, zwanej Nannerl, siostry Wolfganga Amadeusza, której wspomnienie wykorzystał, by stworzyć opowieść o śmierci geniusza, o wielkim spisku i niekończącej się mocy muzyki Ostatniej Arii Mozarta. Czytaj dalej

KSIĄŻKI NA JESIEŃ

Moi Drodzy,

Lato już niemal przeminęło… Jesienne nuty rozbrzmiewają coraz intensywniej chłodnym wiatrem z północy, zacinającym deszczem od czasu do czasu, dłuższymi wieczorami, które zwiastują pierwsze koce i ciepłe skarpety. Przed nami rozogniony czerwieniami i żółcieniami wrzesień, rozstraszony październik z królestwem dyni, oraz listopad mroczny, zacinający, taki, jak u Joanny Bator, gdy nawet kałuże to przejścia do innego świata. Zawierucha nowej pory roku

Ale także magia. <3 Ta mroczna i ciemna, przynależna Ludziom Jesieni, jak nazwał ich Ray Bradbury, pełna duchów i tajemnic, które skrywają się w snujących mgłach. Ale nie tylko, bo w końcu jesień to czas leniwego rozkitwaszenia, to czas pierwszych gorących czekolad i miękkich swetrów. To dyniowe ciasto, kardamon i cynamon w powietrzu. I palone liście!

Aż chce się zakopać i poczytać co nieco Na takie jesienne dni i wieczory przygotowałam dla Was 10 wyjątkowych książek nowszych i starszych, takich, które znajdziecie w księgarniach, ale przede wszystkim w bibliotekach i antykwariatach. Warto o tym pamiętać.

Bo warto czytać. Czytaj dalej

Bezsenne Środy: „Złotko” C.J. Skuse – recenzja

To może być krzywe spojrzenie. To może być źle odebrany gest. To może być czysty przypadek, losowe zdarzenie, o którym nie rozmyślamy zbyt długo. Ale ona myśli. Myśli i pamięta o wszystkim. Kojarzy twarz, zapamiętuje szczegóły, a kiedy zapada zmrok wszystko skrzętnie zapisuje. I tak trafiamy na jej listę. Listę osób, które chce zabić, bo ona tak właśnie radzi sobie z problemami i tak radzi sobie sama ze sobą. Szara myszka o czarnym sercu i zaburzonym umyśle, kobieta, której frustracje, bolączki i problemy jedynie potwierdzają jej własną prawdę o świecie. A kiedy przychodzi czas, kiedy przepełnia się czara, wyjmuje nóż, łapie za broń i uderza z precyzją rasowej zabójczyni.

Aż dziw bierze, że mowa tutaj o kobiecie, po której raczej nikt nie spodziewałby się tak krwawych zamiarów. To pewnie dlatego niejeden popełnił błąd i zwrócił się do niej per Złotko w powieści C.J. Skuse. Czytaj dalej

„Niksy” Nathan Hill – recenzja

Wysłanniczki i wysłannicy chaosu. Stworzeni, by zaburzyć domowy mir, by zawirować rzeczywistością, zmienić kierunek świata. Potrafią udawać pomocne dobre duchy, które niby wspierają domowników ani przyjazne, ani specjalnie pomocne, ani za bardzo okrutne, ot, samolubne w swoich planach. Pojawiają się nagle, kiedy pragną, by ktoś wreszcie dostrzegł ich obecność. Wtedy też ujawniają swoją prawdziwą, demoniczną naturę. Mamią, otumaniają, kuszą i snują fałszywe obietnice. Mącą, wciągając w sidła, w głębiny, z których nie ma ucieczki. Istoty pozbawione boskiej cząstki, które zarażają swoją samotnością w bezkresnej pustce. W ich świecie nie ma dobra, nie ma zła, jedynie zagubienie, zamęt i ciemność. To przeszłość i przyszłość. To marzenia i koszmary. Wszystko to, co nigdy nie może się spełnić. I jak już raz opętają czyjąś duszę, to do końca sprowadzać będą nieszczęścia i niemoc.

Te istoty noszą różne imiona pod różną szerokością geograficzną, chociaż pierwotnie odnaleźć je można w mitologii skandynawskiej. I to właśnie one wprowadzają chaos w świat bohaterów bestsellerowej powieści Nathana Hilla. Strzeżcie się i poznajcie Niksy. Czytaj dalej

„Drobinki nieśmiertelności” Jakub Ćwiek PATRONAT

Z tą popkulturą to same kontrowersje. Przynależna masom, namawiająca do szeroko pojętej ludyczności, powszechnie dostępna, dosłownie na każdym kroku, w każdej możliwej postaci. Rozedrgana, barwiąca się setkami tysięcy kolorów, dygocząca i zmienna tak, że aż trudno za nią nadążyć. Kalejdoskop doznań, wrażeń, podjudzeń, rzucający się w oczy tak, że nie sposób odwrócić od niego wzroku. Nie sposób od niej uciec, czy schować się przed jej wpływem. Popkultura to zjawisko, które potrafi wyzwolić najbardziej negatywne instynkty w tych, którym marzy się kulturowa elitarność, a jednocześnie te najbardziej pozytywne, kiedy oczarowuje swoją przystępnością. Ale jakikolwiek byłby jej wydźwięk, jakiekolwiek wrażenia w szerszej perspektywie, to trzeba przyznać, że popkultura wpływa na nas wszystkich, czy tego chcemy, czy też nie. I inspiruje, ach, jak inspiruje

Najlepszym dowodem na to jest twórczość Jakuba Ćwieka, który z wpływów popkultury czerpie pełnymi garściami, a jego popkulturowa podróż po Stanach Zjednoczonych wywołała potrzebę snucia kolejnych opowieści. I tak powstały Drobinki nieśmiertelności. Czytaj dalej

„Dalila” Jason Donald – recenzja

Parafrazując jednego ze swoich rozmówców, Krzysztof Środa przypomniał, że my, ludzie Zachodu, Europejczycy w szczególności, często zapominamy o tym, że ta nasza Europa wydaje się być jedynie piękną anomalią. Anomalią w skali światowej, która urosła do rangi utopii. Jawimy się jako azyl, wielka, zielona wyspa, ziemia obiecana, gdzie nie panują wojny etniczne, gdzie głód nie istnieje, a każdy potrzebujący znajdzie schronienie i pomoc. Dla jednych jest to łatwa okazja, by uciec, wyrwać się i korzystając z nieograniczonych możliwości przesiedlić się, udając kogoś, kim naprawdę nie są. Ale dla innych, Europa to nieziszczone marzenie o życiu bez strachu, o życiu w ogóle, bo w ich kraju cień śmierci czai się na każdym kroku. To nieliczne przypadki, pojedyncze zapewne, odosobnione i zostawione samym sobie na pastwę losu. Może się uda. Może nie. A Europa pozostanie wielkim, utopijnym snem.

Do tej współczesnej Europy ucieka i szuka schronienia bohaterka powieści Dalilia Jasona Donalda. Czytaj dalej

Bezsenne Środy: „Szamanka od umarlaków” Martyna Raduchowska – recenzja

Jak to naprawdę jest z tych Pechem, to tego nie wie nikt. Niektórych omija szerokim łukiem. Tak, jakby biły od nich te szczęśliwe czterolistne koniczynki, złote podkowy lśniły z daleka, a słonie z podniesioną trąbą biły wiwaty. Takim to zawsze towarzyszy aureola pomyślności. Urodzeni w czepku, od których Pech trzyma się z daleka, nie ma co. Zwyczajni śmiertelnicy natomiast przyzwyczaili się, że o ile Pech lubi pojawiać się w ich życiu zupełnie niezapowiedziany, przyczajony, to z niego równie szybciuchno odchodzi. Niestety, nie wszyscy mają tyle szczęścia, bo do niektórych przylepia się jak rzep do psiej sierści. Ani wyczesać, ani wyciągnąć, zawsze zostanie jakiś kawałek i z czasem zakołtuni złośliwie ścieżki losu. A wtedy każde drzwi to jak przejście pod drabiną, po każdej ulicy biegną czarne koty, a kruki kraczą przeklęte przeznaczenie. Przeznaczenie, przed którym nie sposób uciec.

Taki oto Pech przywiązał się nadmiernie i stał się panem losu pewnej zwykłej, niezwykłej dziewczyny, która ucieka przed tym, od czego nie ma ucieczki. Chce, czy nie chce musi zostać Szamanką od umarlaków. Tako rzecze Martyna Raduchowska. Czytaj dalej