PATRONAT: „Arystokratka w ukropie” Evžen Boček – recenzja

Bombla_ArystokratkaUkrop

„Uwaga! Czytanie w miejscach publicznych na własną odpowiedzialność.”

Bo jak tu się nie rechotać, jak nie chichotać, jak nie zaśmiewać się do rozpuku, gdy zaczytujemy się w kontynuacji najzabawniejszej powieści ostatnich lat, czyli „Ostatniej Arystokratki”? Komedia idealna, piguła radości w książkowej formie, przyjmowana jako idealne remedium na wszelkie smutki i żale. Ta pełna surrealistycznego, absurdalnego, niepodrabialnego humoru powieść potrafiła sprawić, że nawet największe literackie ponuraki uśmiechały się radośnie. Nie jest łatwo napisać perfekcyjną komedię, a Evženowi Bočkowi udało się to bez udawania, że jego powieść jest czymś innym niż jest. Dodał do tego młodzieżowego sznytu w postaci nastoletniej narratorki, prosty dziennikowy styl i cały panteon wykręconych postaci.

„Arystokratka w ukropie” to spójna kontynuacja „Ostatniej Arystokratki”, zachowująca niemal identyczne proporcje, podobną konstrukcję fabularną i nawarstwiające się opary absurdu. A całość zaczyna się w chwili, kiedy ostatnim razem czytelnicy opuścili swoją ulubioną arystokratyczną rodzinę, przygotowującą się do nowego projektu Kostki TOTALNEJ.

Do Kostki przybywają turyści i teraz już nikomu nie da się przed nimi uciec czy schować, nawet Józefowi, który kręci się niebezpiecznie przy wejściu do katakumb i jednocześnie udaje, że brama do zamku zacięła się i nie można jej otworzyć. Dzięki menedżerce Miladzie całość projektu dopięta jest na ostatni guzik, przynajmniej w ogólnym założeniu i na papierze. Nawet kiedy Pani Cicha wyżłopała co najmniej butelkę swojej nieśmiertelnej orzechówki, kiedy Pan Spock nafutrowany jest prozakiem w taki sposób, że tylko się uśmiecha, a Deniska jedyne co ma do powiedzenia to „psycho” i „super”. Nie można zapomnieć tu o głównej parze gospodarzy, czyli rozmarzonej Hrabinie Vivian, która nie ma do końca pojęcia w czym bierze udział i Hrabim Franciszku, który niczym molierowski Skąpiec już przeliczył zyski i przygotował nazistowski sejf na utarg. Turyści przybywają tłumnie – wycieczki seniorów, wycieczki przedszkolno-szkolne i spragnieni wspomnień o Helence Vondraczkowej romantycy. Przecież projekt Kostka Totalna nie może się nie udać, prawda?

Okładkowy141

I tak zaczyna się właśnie kolejna pełna perypetii i szaleństw „superpsycho” kontynuacja dziejów rodziny Kostków. Czytelnik ponownie spotyka swoich ulubionych bohaterów, jeszcze bardziej doprawionych, jeszcze bardziej rozkręconych. Czego tu nie ma? Szalone wesele naśladujące to uwielbianej Helenki? Jest. Najazd turystów, którzy potrafią zniszczyć i ukraść dosłownie wszystko łącznie z klamkami i papierem toaletowym? Jest. Biegająca Deniska przebrana w średniowieczną rycerską zbroję i strasząca dzieci? Jest. Pojawia się nawet wyczekiwana i uwielbiana Księżna Diana, a nawet Książę Harry gdzieś przeleciał w tle. Teraz z naszych bohaterów opadły już wszystkie maski. Jeśli ktoś jeszcze kiedyś sprawiał wrażenie ludzi na właściwej pozycji, we właściwym miejscu i czasie, to z nastaniem sezonu turystycznego i konfrontacją z rzeczywistością nikt nie ma zamiaru już udawać. Chaos i gorączka to słowo klucz „Arystokratki w ukropie”, bo chyba każdej z postaci co chwilę grunt pali się pod nogami, doprowadzając czytelnika do łez radości.

Evžen Boček korzysta także z okazji, by dać prztyczka w nos całej skupionej na konsumpcjonizmie zachodniej cywilizacji. W końcu pieniądze to arystokratyczna podstawa, bo jak zachować pozory wyższych sfer, gdy w każdej chwili mogą odciąć wodę lub prąd? Gdy nie ma się sprawnego samochodu, ani nawet benzyny, żeby móc okazać swój splendor publicznie. Dlatego na Kostce Totalnej metkę z ceną zyskuje wszystko – od pocztówki, czy autografu Hrabiostwa aż do rolki z papierem toaletowym (oczywiście najtańszym ma się rozumieć). To taki mały zamknięty świat, a jednocześnie cały przekrój społeczeństwa przedstawiony w cudownie ironiczny sposób. Jednak wcale nikt nie musi tego zauważyć, bo w „Arystokratce w ukropie” nie ma sensu doszukiwać się ani satyry, ani złośliwych tropów.

„Według pani Cichej zniknięcie papieru i zużytych szczotek nie jest żadnym zaskoczeniem, ponieważ w Czechach kradnie się wszystko. Poza artykułami higienicznymi na Kostce w czasie sezonu znika też bielizna susząca się na sznurach, a kilka lat temu ktoś ukradł nawet garnek z resztkami jedzenia, które znalazła potem wyrzucone na parkingu.”

Jeśli szukamy lektury beztroskiej, bez zbędnych kontekstów, bez wyrafinowanych znaczeń skażonych niepotrzebnym filozofowaniem, to kontynuacja „Ostatniej Arystokratki”, jaką jest „Arystokratka w ukropie” sprawdzi się tutaj znakomicie. Evžen Boček zadbał, by w tej opowieści odnalazł się każdy czytelnik spragniony łez czystej szczęśliwości. Pierwszoosobowa, młodzieżowa narracja zachwyci zarówno nastolatków, jak i starszych czytelników. Niezbyt wyszukany, gagowy humor podszyty prześmiewczością zyska równie szerokie grono wielbicieli.

I na koniec nie pozostaje mi nic innego, jak po raz kolejny napisać z pełnym przekonaniem: „Arystokratka w ukropie” to świetna kontynuacja i następna w dorobku Evžena Bočka prawdziwa pigułka wesołości. Poprawi nadwątlony humor, przywoła z dna rozpaczy i pomoże spojrzeć z dystansem nawet na te trudne momenty, które wydają się czasami być bez wyjścia. Takie jest właśnie zadanie tej powieści. Taka jest rola doskonałej komedii.

O.

NaSKróty

FABUŁA

  • Kontynuacja „Ostatniej Arystokratki”. Na Kostce zaczyna się sezon turystyczny i rusza projekt Kostki TOTALNEJ. Maria ze swoją rodziną, służbą i zamkowym otoczeniem robią wszystko, by wydobyć się z długów i wydusić każdy grosz ze zwiedzających. A każdy kolejny pomysł na atrakcję dla zwiedzających okazuje się być bardziej absurdalnym od poprzedniego.

TEMATYKA

  • Komedia, czeski humor, absurd, gagi, arystokracja, perypetie, literatura młodzieżowa.

DLA KOGO?

  • Dla młodzieży licealnej i dla wszystkich starszych czytelników spragnionych świetnej komedii, bez zbędnego doszukiwania się kontekstów.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Stara Szkoła.

Podziękowanie2

**Po więcej „Arystokratki w ukropie” Evžena Bočka koniecznie zajrzyjcie na vloga! 

Komentarze do: “PATRONAT: „Arystokratka w ukropie” Evžen Boček – recenzja

  1. tanayah napisał(a):

    O, widzisz, czytałam „Ostatnią arystokratkę” i jakoś nijak nie myślałam, że to książka dla młodzieży, mimo młodej głównej bohaterki 😀 Tutaj Klub Zaczytanych Marudnych Starych Ciotek się nie aktywował 😉 No i, jak już mówiłam, niebawem będę czytać tom drugi 🙂

    • Bombeletta napisał(a):

      Do Klubu Marudnych Zaczytanych Ciotek należy krytyka literatury zupełnie innego kalibru 😀 Bo np. „Złodziejka Książek”, czy „Światło, którego nie widać” to również powieści idealne dla młodzieży, a jednak z zupełnie innego świata 😀
      Życzę Ci cudnej lektury – to jest trochę tak, jakby w ogóle nie opuszczać Kostki 😀

  2. książkowy stan umysłu napisał(a):

    Jestem zakochana w „Arystokratce” odkąd pierwszy raz wzięłam ją do ręki. Nie sądziłam, że książka będzie w stanie doprowadzić mnie do łez spowodowanych śmiechem 😀 Nie mogę się doczekać, kiedy kontynuacja pojawi się w formie Ebooka <3 Koniecznie muszę się dowiedzieć czy Kostkowie zbiją fortunę, czy Pani Cicha kiedyś wytrzeźwieje i co z rzeszą turystów zrobi kasztelan 🙂

  3. Domowa Księgarnia napisał(a):

    Dostałam największego w swoim życiu bólu brzucha i czkawki , kiedy przeczytałam o tym, jak pan hrabia próbuje wymigać się od wypłacenia pensji pani Cichej, słowami wyćwiczonymi wcześniej przed lustrem 😀 😀 😀

  4. Lea napisał(a):

    Czytałam „Ostatnią arystokratkę” i naprawdę się uśmiałam, po Twojej recenzji chętnie zajrzę i do drugiej części 😀

  5. Pyza napisał(a):

    O, a ja tu za konkursem przyszłam, zachęcona :).

    Gdybym miała się przenieść na jakiś dwór, to szybko bym wybrała dwór Rudolfa II. To cesarz niemiecki i król czeski z końca XVI i początku XVII wieku — ale nie samym monarchowaniem żyje człowiek! Rudolf otaczał się cudownymi i dziwacznymi artystami swoich czasów (Arcimboldo! Mieć portret własny złożony z owoców? Kto by nie chciał?), a przede wszystkim interesowały go tajemnice i czary. Dlatego sprowadził na swój dwór alchemików (Kelley!), astrologów (Kepler, który najwięcej ponoć zarabiał nie na nauce, ale na stawianiu horoskopów — a mieć taki horoskop wyrysowany przez Keplera? No proszę ja Was!) i różnej maści poszukiwaczy kamienia filozoficznego, napoju wiecznej młodości i tego typu rzeczy. Można by więc poznać masę ciekawych ludzi, podejrzeć alchemików przy pracy, a po tym wszystkim dobrze zjeść na dworze. Tylko potomków Rudolfa trzeba by się wystrzegać, bo nie mieli najlepszej opinii ;).

  6. Kinga napisał(a):

    Nie doczekałam się jeszcze tomu pierwszego (kolejka w bibliotece), a tu już drugi wyszedł… Jestem pewna, że obie książki mi się spodobają:) Nie może być inaczej, skoro tak je polecasz:)

Dodaj komentarz: