Pamiętacie swoje ostatnie prawdziwe lato dzieciństwa? Ten czas beztroski, gdy jeszcze krzewy pod domem wydawały się dżunglą, a okoliczne drzewa przypominały gigantyczne, egzotyczne baobaby? Upalne chwile spędzone nad wodą, na łąkach, w miejskich ostępach, gdy podżerało się maliny prosto z krzaka, piło wodę ze źródełek i nic nie mogło zepsuć nastroju? To były te ostatnie magiczne chwile, tuż tuż, zanim dzieciństwo odeszło w zapomnienie, a niewinność przerodziła się w młodość i pierwsze odmienne już doświadczenia dorosłości. Takie lato pozostaje wyryte w sercu. Nie musi wydarzyć się nic dramatycznego, ale moment przejścia, przekroczenia tej cienkiej granicy między tym, co dziecinne, a tym co już dorosłe nie pozostaje bez echa. Zostawia po sobie szramę, ukłucie żalu, gdy wspominamy szaloną radość prostszego, niemal sielankowego życia tamtych lat.
“I was twelve, nearly thirteen, when I first saw a dead person. It happened in 1960, a long time ago… although sometimes it doesn’t seem very long to me. Especially on the nights when I wake up from dreams in which the hail falls into his open eyes.”
O ostatnim lecie dzieciństwa, o utracie niewinności i wkroczeniu w inny, brutalny świat dorosłych, który już nie wybacza, opowiada cudowna nowela Stephena Kinga, zatytułowana „Ciało” („The Body”).
Upalne lato, lata 60., miasteczko Castle Rock w stanie Maine. Czwórka dwunastoletnich przyjaciół spędza beztrosko wakacje biegając po okolicy, przesiadując w domku na drzewie i opowiadając sobie niestworzone historie. Pewnego dnia dowiadują się o zaginięciu pewnego chłopca, Raya Browera, którego ciała wciąż policja nie może odnaleźć. Zupełnie przypadkowo Gordie, Chris, Teddy i Vern dowiadują się, że trup Raya leży głęboko w lesie i postanawiają wyruszyć na przygodę, aby je odnaleźć. Wędrówka jednak okazuje się trudniejsza, niż z początku im się wydawało, a na dodatek tropem tytułowego ciała wyrusza również banda starszych chłopaków, miejscowych chuliganów, którym również zależy na odnalezieniu ciała Raya.
W „Ciele” Stephena Kinga nie odnajdziecie typowej, szablonowej grozy. Nie wystraszycie się, nie będziecie chować głowy w przerażeniu, czy zapalać wszystkich świateł wokół. To zupełnie inny rodzaj opowieści, a raczej cichego wspomnienia, które wywołuje dreszcz i przypomina o młodości. Czwórka przyjaciół z noweli pochodzi z patologicznych rodzin, a raczej z rodzin w jakiś sposób „uszkodzonych”. Każdy z nich dopiero zdaje sobie powoli sprawę z tego, że ich przyszłość, w tym środowisku, w tej okolicy, skazana jest na klęskę. Podczas wyprawy przeżywają na nowo ciężkie chwile swojego dzieciństwa, momenty zwątpienia, wielkich smutków, by w na koniec, po wszystkich próbach na jakie natrafili po drodze, wyjść już nie jako niewinni chłopcy, ale zarys mężczyzn, którymi staną się z biegiem lat. Tym samym „Ciało” jawi się jako symboliczna historia o podróży, jaką każde dziecko musi pewnego razu przejść, by stanąć u wrót dorosłości.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo wspomnienia nie dają mi zasnąć.
O.
*Nowelę „Ciało” Stephena Kinga, w nieco uproszczonej wersji, w oryginale, znaleźć możecie TUTAJ lub w zbiorze opowiadań „Cztery pory roku”.
„Ciało” to faktycznie może nie takie straszne, ale zdecydowanie trzymające w napięciu opowiadanie.
Uwielbiam tę historię <3
Piękne… po prostu piękne, ja takie opowieści chłonę najmocniej, ale tak to już jest z ludźmi nastawionymi na przeszłość, którzy wciąż wspominają dzieciństwo, którzy czują do niego sentyment i zawsze cieszą się na myśl powrotu do tych słonecznych dni beztroski. Choć przy czytaniu takich opowieści uświadamiamy sobie, że chcielibyśmy mieć tak, jak ci bohaterowie, bo nasze dzieciństwo lat 80. i 90. (o właśnie, nie piszemy 90-te ani 90-tych, tylko właśnie z kropeczką – notoryczny byk większości osób ;p) znacznie różniło się od amerykańskiego dorastania lat 60.
Najpierw widziałem film Roba Reinera („Stand by me”: bardzo, bardzo polecam – coś cudownego!) bodajże trzy lata temu w wakacje i do tej pory zostało w pamięci, utrwalane puszczanymi co jakiś czas najlepszymi fragmentami. Potem przeczytałem nowelkę i może dzięki filmowi ogromnie mi się spodobała (ze zbioru świetny też jest „Zdolny uczeń”). Parę cytatów mam w głowie do dziś 😉
Z podobnych klimatów wspaniały jest serial „Cudowne lata” (i troszkę mniej jeszcze kilka filmów…), a w kwestii książek: „Magiczne lata” i „Weiser Dawidek”, który dziś w Tramwaju – też w bardzo nostalgicznej notce, która przez silne wrażenia związane z atmosferą opowieści pewnie niewiele ma wspólnego z recenzją.
„Ciało” jest wbrew pozorom bardzo smutne… ten wątek z bratem Gordiego, z Chrisem i kradzieżą mleka (rozmowa o nauczycielach!), motyw wędrówki wzdłuż torów – w ogóle tory i nasypy kolejowe nagminnie występują w takich sentymentalnych wspomnieniach, jakoś dziwnie kojarzą się z dzieciństwem – i przekraczanie tej cienkiej granicy, za którą nic już nie jest takie samo.
Jeśli mogę do czegoś odesłać, to może jeszcze, na zakończenie, do wiersza Jacka Dehnela pt. „Hortus conclusus”. Podobny temat, świetnie ujęty 😉
Czułam, że ucieszy Cię ta nowelą. 🙂 To jedno z moich najukochańszych opowiadań Kinga, a w ogóle to uwielbiam zbiór „Cztery Pory Roku” – każda historia jest tam genialna!
Zgadzam się, że „Ciało” jest bardzo smutne, bardzo nostalgiczne, a im dalej, tym smutniejsze się staje i uświadamiamy sobie, że to koniec dzieciństwa, koniec tej pięknej dzikiej beztroski. Chociaż ta beztroska jest tak naprawdę bardzo pozorna, bo każdy z chłopców ma mnóstwo smutków i zmartwień i dopiero ta wędrówka pozwala im w pełni się z nimi skonfrontować.
U mnie miłość do tego opowiadania zaczęła się z książką, ale jak tylko zobaczyłam ekranizację to aż piszczałam – mały River Phoenix (wspaniała rola!), Richard Dreyfus i oczywiście Kiefer <3 Doskonała ekranizacja! Teraz poluję na ekranizację "Zdolnego ucznia", bo już po zwiastunie wiem, że to będzie kawał świetnego filmu!
Jak wiesz "Magiczne lata" już czekają na mnie, o "Weiserze…" rozmawiałyśmy ostatnio z Mamą i chyba zdobędziemy z biblioteki (a dzisiaj do Was przyfrunę!) 😀
P.S. Mam traumę tych "lat 60-tych" – już poprawiłam, ale aż nie wierzę, że to taki byk! :O Dobrze, że mi uświadomiłeś – dziękuję. 🙂
Czy aż TAKI byk, to nie wiem, skoro tylko sporadycznie widuje się poprawną wersję, ale lubię w takich kwestiach uświadamiać – zwłaszcza osoby, które językiem polskim posługują się tak dobrze i tylko do jakiejś drobnej regułki nie dotrą, a sam wiem z doświadczenia, że dłuugo można żyć w nieświadomości pewnych potknięć 😉
Ja „Weisera…” wziąłem z uczelnianej biblioteki, w posklejanym wydaniu, ale za to z pięknym starymi zdjęciami Gdańska, i przeczytałem w… 2 dni? Choć gdybym nie miał innych obowiązków, pewnie starczyłby jeden dłuższy wieczór 😉 Na pewno Ci się spodoba.
A o „Ciele” powiedzieliśmy już dużo i trudno coś dodać – może tylko o tej beztrosce dzieciństwa… oczywiście my jej nie dostrzegamy podczas jej obecności, bo przecież wszyscy wiedzą, że dziecko ma swoje problemy, które urastają do rangi olbrzymich dylematów, i dostrzegamy tamtą młodzieńczą wolność po czasie – a szkoda, bo gdybyśmy wiedzieli, że tak później nie będzie, może jeszcze więcej wycisnęlibyśmy z młodych lat? 😉
Motyw dorastania to taki mój samograj, który sprawdza się w każdej postaci i zawsze mnie czymś kupuje, choćby jakąś drobnostką.
Ale trzeba przyznać, że motyw dorastania w wersji kingowej jest naprawdę smakowity 😀
A na „Weisera…” zapoluję w tym roku na pewno 😀
Ale zapachniało latem 🙂 Nie trupem! Latem właśnie 😉 😛
Świetna nowela, czytałam nawet nie tak dawno, bo chyba pół roku temu. A do strachów z nią związanych mogę dołączyć pijawki 😀
Uwielbiam cały ten tom opowiadań i nigdy do końca nie umiem wybrać, która historia jest najlepsza, niemniej „Ciało” jest na swój sposób magiczne <3 I pachnie końcem lata <3
Ja chyba najbardziej lubię „Zdolny uczeń”
Również jest boski – poluję własnie na ekranizację 😀
Ekranizacja dla mnie dużo gorsza od opowiadania, w przeciwieństwie do „Ciała” i „Stań przy mnie”, gdzie obie wersje są cudowne 🙂
Hehe, chciałabym kiedyś obejrzeć z Tobą ekranizację książki, którą obie czytałyśmy. Ciekawa jestem Twojej reakcji. Jesteś z tych co się wkurzają na zmiany, komentują różnice itp? Bo ja raczej tak 😀
Wiesz co, zupełnie mi to nie robi chyba 🙂 Zauważam różnice, ale nie przeżywam ich jakość specjalnie, no chyba że zmieniają sens całej historii 😀
To nie możemy razem ogladac, bo byś się na mnie wkurzała za przeklinanie 😉 Nieistotne są dla mnie zmiany jak, hmm, kolor włosów, czy małe odejście od pierwotnego scenariusza, ale jak już coś istotnego zostanie zmienione, to irytuje mnie to strasznie i muszę komentować 🙂
😀
prawie przespałem bezsenną środę 😀 ale kolejne ciekawa nowela z ze zbioru 'Cztery pory roku’ przez co wracają dylematy.. czy czytać wszystko razem czy osobno 😉
Powiem tak – ten tom jest tak DOSKONAŁY, że jak będziesz czytał na raty, powiedzmy jedna nowela na 3 miesiące, to będziesz miał rok pełen zachwytów 😀
Niemal każdy wpis, każdy Twój filmik to niewysychające żródło inspiracjii czytelniczych postanowień. (niemal, bo przecież niektóre z lektur które polecasz, już pożarte:). Dziś nawet organizujesz mi wieczór i z wielką satysfakcją temu się poddaję. Właśnie znalazłem na Netfliksie „Stand by me”. Więc już wiem jaki film dzis obejrzę:) I złamię regułę, że najpierw książka, potem ekranizacja. Jednak uwielbiam wszystko, co w jakiś sposób prowadzi mnie do krainy dzieciństwa, więc oprzeć się nie mogę:) A na nowelę przyjdzie czas:)
Ooo! Pięknie dziękuję! 😀
Ale Ci zazdroszczę oglądania „Stand By Me”! To jest taki WSPANIAŁY, CUDOWNY film! 😀 I doskonała ekranizacja samej opowieści – UWIELBIAM i ogromnie się cieszę, że obejrzysz 🙂 Koniecznie podziel się wrażeniami! 😀
Jedno z moich ulubionych opowiadań Kinga 🙂 I do tego niezła ekranizacja !
Tak jak u mnie 😀 Uwielbiam opowiadanie, tom, z którego pochodzi i na dodatek uwielbiam ekranizację 😀
U mnie te Twoje Bezsenne Środy wypadają zwykle w czwartki, albo i później (nie wyrabiam się), ale widzę plusy – od wczoraj już wiem, co mnie czeka i gdy tylko nadchodzi ten moment, kiedy zasiadam do tekstu, jestem cała podekscytowana 😀
Klimat lata i dzieciaków szwendających się ulicami małych mieścin… Cały King. Uwielbiam te jego schematy. Mnie niepokoją, mimo braku typowej grozy…
Muszę koniecznie przeczytać…cóż za niedopatrzenie, że jeszcze tego nie zrobiłam.
Kochana, cały tom „Cztery Pory Roku” Kinga jest prześwietny i po prostu doskonały – spodobałby Ci się 😀
To jeden z najlepszych utworów Kinga, i jeden z dwóch najlepszych zbiorów (choć mamy tu raczej minipowieści niż opowiadania). Zjada na śniadanie wszystkie „Zielone mile”. No i King wznosi się tu bodaj na swoje wyżyny pod względem literackim: aż trudno uwierzyć, że niektóre frazy z „Different seasons” wyszły spod palców rzemieślnika 🙂
To mój ukochany tom, a zaraz po nim „Czarna, bezgwiezdna noc” – wspaniałe nowele, każda z nich robi na mnie olbrzymie wrażenie <3 I fakt – to są wyżyny 🙂
„Czarna…” to dobry zbiór, choć pomysły i wątki jednak mało odkrywcze (wszystko to już gdzieś wcześniej u Kinga było). Dla mnie kopalnią kapitalnych opowiadań była niezapomniana „Nocna zmiana”, jego pierwszy zbiór. Literacko jeszcze bez takiego polotu jak w przypadku „Czterech pór” (ukazały się cztery lata później), ale za to jakie pomysły! No i dobrze się to łykało, bo opowiadanka krótkie (zbiór mieści jakoś prawie 30), a co kilka trafiała się perełka 🙂
Pamiętam, że byłem też zaskoczony po lekturze „Serc Atlantydów” – ważne tematy (np. wojna w Wietnamie), też raczej nie-kingowsko to brzmiało, mocna rzecz, ale musiałbym odświeżyć.
Pozdrowienia 🙂
„Serca Atlantydów” wciąż na mnie czekają, bo zabrałam się za nie lata temu i byłam na nie zbyt niedojrzała 😉
W ogóle uwielbiam Kinga w wersji „short” 😀
Pozdrowienia!
„Cztery pory roku” lądują na mojej liście 'to read’. Na mojej półce stoi na razie jeden zbiór opowiadań, ale powieści Kinga przeczytałam już trochę i zdecydowanie lubię tego autora. Dlatego z chęcią przeczytam to opowiadanie, zwłaszcza że uwielbiam opowieści opisujące psychikę postaci, ich emocje, a dodatkowo moim zdaniem King potrafi to świetnie. Już nie mogę się doczekać, aż dopadnę ten zbiór 😀
W takim razie „Cztery Pory Roku” są dla Ciebie – to kingowska perełka <3 Mój ukochany tom. Do wybory cztery doskonałe nowele, perfekcyjne portrety psychologiczne, autentyczna idealność 😀
Czekam na Twoje wrażenia! 🙂