Site icon Wielki Buk

„Rok Królika” Joanna Bator – recenzja

bombla_rokkrolika

Znikła bez śladu. Tak jak setki milionów kobiet, które znikały na całym świecie przez ostatnie dekady. Co się z nimi stało? Żyją, czy zginęły tragicznie, a jeśli tak, to gdzie podziały się ich ciała? Ułamek z tych zastraszających statystyk odnajduje się, niemal cudem. Kobiety wyszły i wróciły, zostały porwane i odnalezione, uciekły, ale coś nakazało im wrócić. Większość ginie, a trop urywa się na plotce – handel ludźmi,  morderstwo, gwałt, rodzinne porachunki… Ale z tych milionów wyróżnić może pewnie promil tych kobiet, które same postanowiły zniknąć. Umrzeć i narodzić się na nowo. W innym świecie, w innej rzeczywistości, na własne życzenie.

Tak jak bohaterka najnowszej powieści Joanny Bator, którą słowa znikła bez śladu prześladowały miesiącami, które prześladują ją wciąż, które wymusiły literackie poszukiwania i wreszcie naprowadziły na trop miejscowości dawniej zwanej Frankenstein, rodząc opowieść „Rok Królika”.

Julia Mrok, znana i popularna pisarka romansów historycznych, postanawia zniknąć bez śladu. Obawiając się o własne życie, przewidując śmierć z rąk swoich dwóch kochanków, wyprzedza bieg wypadków i pozoruje własne odejście. Zmienia wygląd, zmienia twarz i maskuje się za imieniem Anna Karr. Kierując się przeczuciem oraz chwytliwym nagłówkiem o Króliku Grozy wyjeżdża do niepozornych Ząbkowic Śląskich, by tam, w tym mieście grabarzy, Dziadka Konkursowego, bliźniaczej siostry i hotelu, w którym działa Spa pod Królikiem odnaleźć swoje przeznaczenie i nową opowieść.

„Anna Karr była więc nie tylko uciekinierką, lecz także poszukiwaczką. Jedyna przeszłość, jaką mogła sobie przywłaszczyć, należała do Julii Mrok, ale to imię i nazwisko nadano jej w domu dziecka. Kim więc była wcześniej, kim ja byłam? Kim byłam tam, gdzie w pamięci Julii Mrok przetrwały tylko zimno, woda, huk? Postanowiłam odnaleźć ją, ukrytą w mroku.”

Joanna Bator lubi w swoich opowieści dokarmiać swoje literackie obsesje i dzielić się nimi z czytelnikami. Łączy motywy dobrze znane z innych swoich opowieści jak „Japońskiego wachlarza”, z „Ciemno, prawie noc”, czyli powieści-teasera, swoistego wstępu do „Roku Królika”, czyli „Wyspy Łzy”. Czytelnik znajdzie tu odniesienia japońskie, wspomnienie tsunami, motyw sióstr bliźniaczek, rozdwojenia i samego zaginięcia, które stało się motywem przewodnim całości. To kolejna nieoswojona opowieść, podróż w głąb siebie, w fikcyjny świat, który może ożyć, jeśli nieopacznie wskrzesi go iskra twórczego prądu.

Bator mistrzowsko potrafi wykreować miasto, miasteczko, miejscowość na gruzach prawdziwego miejsca, by zbudować coś dziwnego, hybrydę operującą na granicy realności. Takim miejscem są tutaj Ząbkowice Śląskie nazywane Frankensteinem za czasów niemieckiej okupacji. Miasto-zlepek, miasto-potwór, którego mieszkańcy są wybrakowani, naznaczeni skazą, niedoskonali w swojej dziwności. Zawieszeni w czasoprzestrzeni, bez zasięgu, bez przeszłości i przyszłości przypominają sennych bywalców czyśćca, wiecznie na granicy życia i śmierci, nie tu, ale też nie tam.

A w tym wszystkim postać pisarki, pisarki w trakcie równie potwornego co Ząbkowice procesu twórczego. Jak w jednym z wywiadów powiedziała sama Joanna Bator – pisanie jest w „Roku Królika” jak kanibalizm, jak samopożeranie. Już sama Julia Mrok jest potworem, kobietą w drodze, tą, która zniknęła, by przeżywać więcej, mocniej i bardziej. Jej przemiana w Annę Karr obywa się z utratą samej Julii Mrok – ona musi zginąć, by z tego samego ciała narodziła się druga osoba. Oczywiście będzie podobna w wielu aspektach, będzie szukać słów, makabrycznych nagłówków ulubionych tabloidów, będzie pędzić za opowieścią, ale cała reszta będzie już inna, jak po ponownych narodzinach, niekoniecznie po stronie światła.

W „Roku Królika” dociekliwi odnajdą wszystko to, co sprawia, że twórczość Joanny Bator jest tak wyjątkowa na tle innych historii. Czarny humor, jeszcze czarniejszy niż zwykle, bo operujący językiem umierających. Miasteczko grozy, które w polskim wydaniu ciągle się zmienia, przekształca, a coś nad nim czuwa i nie jest to ręka Opatrzności. Bohaterowie, którzy w niczym kultowym Twin Peaks za błękitnymi oczami skrywają najmroczniejsze sekrety. I bohaterkę u progu największej zmiany, larwę w trakcie przepoczwarzania się, kobietę zagubioną i odnalezioną na nowo.

Czy „Rok Królika” to powieść kalibru „Ciemno prawie noc”? Nie taki był jej cel. A może więcej tutaj „Wyspy Łzy”, która stanowi preludium do całej opowieści? Jeśli decydować się na porównanie, to jest to intrygujące połączenie obu tych różnych, a jednak tak podobnych w szczegółach powieści. Joanna Bator lubi żonglować tematami, które osaczają jej twórczość, które hipnotyzują jej pisarki umysł, drażnią wyobraźnię. Robi to pięknie, robi to strasznie i niepokojąco.

O.

FABUŁA:

TEMATYKA:

DLA KOGO?

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem ZNAK. <3

**Zapraszam na filmik!

***Dwa świetne wywiady z Joanną Bator znajdziecie u Wyliczanki i na BukBuku.

Exit mobile version