Śpiączka. Paraliż. Niemoc wykonania ruchu. A umysł żyje, oczy patrzą, strach rodzi się w sercu. Ten motyw stanowi jeden z najmroczniejszych, najbardziej niepokojących motywów wykorzystywanych w horrorze i thrillerze. Jak bronić się przed przemocą, kiedy ciało odmawia posłuszeństwa? Kiedy człowiek uwięziony jest wewnątrz skołatanego umysłu i z rosnącym przerażeniem obserwuje powolny rozkład własnego ciała? Kiedy nie został już nikt, kto mógłby pomóc?
O wypadku, który odbiera ciało, o samotności i prawdzie, przed którą nie ma odwrotu opowiada poruszający thriller psychologiczny prosto z Korei Południowej, od pisarki, która zdążyła już porazić nas Popiołem i czerwienią. Teraz nadszedł czas na Dół Pyun Hye-Young.
Po ośmiu miesiącach Oghi cudem wybudza się ze śpiączki, by z przerażeniem zorientować się, że jest całkowicie sparaliżowany. Nie jest w stanie mówić, może jedynie mrugać. W wypadku samochodowym stracił nie tylko zdolność poruszania się i normalnego porozumiewania, ale także ukochaną żonę, za którą niesamowicie tęskni. Opieki nad Oghim podejmuje się jedyna osoba, która została mu na świecie, czyli teściowa. To ona zostaje jego opiekunem prawnym, to ona zajmuje się Oghim, kiedy on powoli odzyskuje władzę w kończynach. Jednak czas mija, a rehabilitacja nie przebiega zgodnie z oczekiwaniami. Oghi rozpamiętuje przeszłość, wierzy, że może jeszcze mu się uda, natomiast teściowa popada w dziwne otępienie i zaczyna kopać dół w ogrodzie.
Jak to możliwe, że życie może się tak zmienić w jednej chwili? Jakim sposobem rozpada się, znika, zmienia w nicość?
Od pierwszych chwil po przebudzeniu czuć narastające w powietrzu napięcie, czuć strach i czającą się w cieniu katastrofę. Oghi przeżywa największą tragedię swojego życia i boleśnie odczuwa rozdźwięk między przeszłością a teraźniejszością. Nie poznaje swojego zmasakrowanego, bezwładnego ciała, nie może skojarzyć twarzy, z której sączy się ślina i walczy o odzyskanie możliwości mowy. Czuje obrzydzenie do samego siebie i tęsknotę za przeszłością, która nigdy nie wróci. Każdy moment bólu jest objawieniem, nadzieją, dzięki której walczy sam ze sobą, żeby się nie poddać. Bywają momenty, że wierzy w ozdrowienie, w to, że może pewnego dnia będzie lepiej, a jednocześnie pogrąża się we wspomnieniach, rozpamiętuje minione lata, nie dostrzegając tego, co dzieje się wokół.
Dreszczowce już same w sobie potrafią przerażać, tym bardziej kiedy opowiadają o chorobie, o wyobcowaniu i samotności, jednak w Dole całego smaku nadaje jego pochodzenie. Literatura południowokoreańska ma to do siebie, że potrafi przerazić swoją zimną, niecodzienną, tak obcą nam normalnością. A kiedy dochodzi do anomalii? Pyun Hye-Young pokazała jak w ciszy, jak w rodzinnych relacjach, jak w tęsknocie może narodzić się potworność, która bezwzględnie niszczy drugiego człowieka. Dół przypomina miejscami Misery Stephena Kinga, jednak wyzutą z histerii, wyzutą z choroby psychicznej, wyzutą z przerysowanego okrucieństwa. Tutaj wystarczy zwątpienie, zmęczenie, niechęć i oszczędność w słowach. A to sprawia, że powieść Pyun Hye-Young staje się jednym z najmroczniejszych, najbardziej działających na wyobraźnię thrillerów psychologicznych tego roku.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo za oknem zionie dziura, coraz większa i większa.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Kwiaty Orientu. <3
**Zapraszam na filmik: „DÓŁ” Pyun Hye-Young!