Moi Drodzy,
Jakub Małecki powraca na Wielkiego Buka! Nasz poprzedni wywiad możecie przeczytać TUTAJ (klik! klik!), a teraz zapraszam na kilka pytań w związku z nadchodzącymi premierami jego najnowszych powieści – „Dżozefa” (recenzja TUTAJ), która pojawi się w księgarniach 9 maja 2018 oraz „Nauki latania”, która pojawi się już jesienią 2018, obie nakładem Wydawnictwa Sine Qua Non.
JAKUB MAŁECKI:
Dawniej bankowy biurwa, a dzisiaj tłumacz literatury oraz pisarz tzw. młodego pokolenia. Jego zbiór opowieści ślady był nominowany do Literackiej Nagrody NIKE, a sam Jakub jest laureatem Złotego Wyróżnienia Nagrody im. Jerzego Żuławskiego, nagrody Śląkfa oraz nagrody Książka Miesiąca Magazynu Literackiego KSIĄŻKI, nominowany również do Nagrody Literackiej Europy Środkowej Angelus, nagrody im. Stanisława Barańczaka, oraz dwukrotnie do Nagrody im. Janusza A. Zajdla. Na swoim literackim koncie ma dziewięć powieści, w tym Dygot, Ślady Rdzę oraz opowiadania.
Olga Kowalska: Ostatnio intensywnie się angażujesz, działasz w mediach i bywasz w wielu miejscach jednocześnie sesja dla Playboya, targi książki w Abu Dhabi, za chwilkę Międzynarodowy Festiwal Literatury Apostrof, a do tego premiery Twoich książek w innych językach i prowadzenie samodzielnie fanpagea na Facebooku odnosisz wrażenie, że Twoje życie mocno ostatnio przyspieszyło?
Jakub Małecki: Rzeczywiście, przyspieszyło bardzo mocno i przyznaję, że czasami sam już tego nie ogarniam. Pamiętam, że po premierze Dygotu to wszystko nagle wybuchło – spotkania, wywiady, radio, telewizja i tak dalej przy czym ja zawsze miałem tremę przed takimi wystąpieniami. I bardzo mnie wkurzało, że mam tremę przed czymś tak błahym jak spotkanie autorskie czy wywiad przed kamerą. Dlatego postanowiłem sobie wtedy, że skoczę w ten chaos na główkę i zobaczę, co się stanie. Skoczyłem i nie żałuję. Jest fajnie.
To jeszcze nie wszystko, bo przecież jesienią premiera Twojej najnowszej powieści Nauka latania, a już na dniach na księgarskich półkach pojawi się wznowienie Dżozefa powieści, którą oryginalnie wydałeś w 2011 roku. Jak to jest powrócić po latach do książki i redagować ją na nowo?
To dziwne doświadczenie momentami czułem się, jakbym oglądał swoje zdjęcia sprzed dekady, na których wyglądam albo śmiesznie, albo głupio, albo śmiesznie i głupio. Długo zresztą zstanawiałem się, czy w ogóle ruszać tę powieść i cokolwiek przy niej robić, ale ostatecznie zdecydowałem się na to, bo zależało mi, żeby czytelnicy, którzy znają Dygot czy Rdzę, nie poczuli, że dostali coś mniej dojrzałego albo mniej przemyślanego.
Wiele się zmieniło w porównaniu do pierwotnej wersji?
Poprawiałem Dżozefa w taki sposób, żeby historia pozostała taka sama, jak w pierwszej wersji, a zmieniałem tylko warstwę językową, wygładzałem poszczególne sceny i starałem się, żeby nowa edycja była bardziej konkretna, literacka, mniej przegadana. Ja mam taką małą obsesję, która polega na tym, że próbuję pisać tak, żeby w książce nie było zbędnych słów, zdań i scen, dlatego sporo tekstu po prostu usunąłem.
W Dżozefie składasz hołd literacki Josephowi Conradowi, to on i jego twórczość stali się głównym punktem odniesienia dla fabuły i dla bohaterów. Skąd taki wybór? Dlaczego właśnie Joseph Conrad?
Ja kiedyś naprawdę trafiłem ze złamanym nosem do szpitala i naprawdę poznałem tam faceta, który obsesyjnie w kółko czytał Conrada. Całymi dniami i nocami. Zawsze chciałem o tym napisać, ale nie wiedziałem jak się do tego zabrać i dopiero po kilku latach wpadłem na pomysł, jak to zrobić. Od początku wiedziałem, że mogę tego Conrada zamienić na jakiegokolwiek innego pisarza, ale akurat on pasował mi do tej historii doskonale, dlatego go zostawiłem.
Nie da się ukryć, że Dżozef to unikatowa mieszanka grozy, powieści dresowej i wysokiej prozy pamiętasz jeszcze co sprawiło, że zdecydowałeś się na takie nietypowe i odważne combo?
Wydawało mi się, że takie połączenie może być ciekawe. Oczywiście miałem też świadomość, że to trochę ryzykowne, ale ja w ogóle raczej nie unikam rzeczy ryzykownych szczególnie w literaturze.
Masz swoje ulubione dzieło Conrada? Czy to może Lord Jim, odnosząc się do ukochanej książki jednego z bohaterów?
Tu akurat ja i bohater Dżozefa się różnimy, bo moją ulubioną powieścią Conrada jest jednak Jądro ciemności. Nie tak dawno czytałem je znowu, i to dwa razy, bo w dwóch różnych polskich tłumaczeniach, i, kurczę, ta książka wciąż robi piorunujące wrażenie
Dziękuję ślicznie za poświęcony czas!
To ja dziękuję za rozmowę.
Kochani! Czytajcie „DŻOZEFA”, czytajcie Jakuba Małeckiego!