Historia dwojga młodych ludzi, którzy zmagają się z rodzinnymi kryzysami i walczą o każdy kolejny dzień – „Troska” Eve Ainsworth.
Dojrzewający, wchodzący powoli w dorosłość człowiek potrzebuje wsparcia. Potrzebuje dobrej rady, wskazówek, porządnej opieki, by móc poradzić sobie ze wszystkimi narastającymi problemami nastoletnich dni, od tak trywialnych jak pryszcz na nosie o poranku aż po te najpoważniejsze, jak pierwsza wielka miłość, czy okropna kłótnia z najlepszą przyjaciółką. Potrzebuje miłości i dobrego słowa kogoś, kto pomoże mu poradzić sobie z hormonalną burzą, z kłębami emocji, które przewalają się przez jego ciało. Jednak czasami bywa tak, że taka pomoc, takie wsparcie, ta niby zwyczajna troska nie jest możliwa. Los rzuca dorosłym kłody pod nogi, nie starcza już czasu na kogoś, kto cierpi tak blisko…
Po śmierci taty, od trzech lat, mama nastoletniego Marty’ego miewa gorsze dni, tygodnie, miesiące. On sam nienawidzi szkoły, opuścił się w nauce, myśli tylko o tym, by znowu było dobrze, by jakoś pocieszyć mamę. Natomiast rodziców Daisy wykańcza psychicznie i fizycznie opieka nad jej nieuleczalnie chorym braciszkiem. Wszyscy w jej rodzinie żyją w przeświadczeniu, że każdy kolejny dzień może być ostatnim dniem dla chłopca. Marty i Daisy na co dzień przybierają maski. Nie chcą, by ktokolwiek zorientował się jakie obawy i rozpacz rozgościły się na dobre w ich sercach. Odizolowani w swojej samotności przypadkiem wpadają na siebie.
Eve Ainsworth, autorka znana z przejmujących powieści dla młodzieży jak „Krzywda. Historia moich blizn” czy „Zadurzenie” po raz kolejny porusza bolesny i ważny temat tak dla młodych czytelników, jak ich opiekunów, biorąc tym razem na tapet depresję oraz nieuleczalną chorobę bliskich wraz z wpływem jaki mają na młody, dojrzewający umysł. W tej powieści nie ma niczyjej winy, ot przewrotny okrutny los, który zbyt wcześnie odebrał Marty’emu tatę i podstępna choroba, która dręczy ciało małego braciszka Daisy. Ich rodziny robią co mogą, by trwać, by trzymać się w garści, ale nie jest to łatwe, bo nie ma na ich problemy żadnego lekarstwa, wyłącznie nadzieja, a ona czasami już nie wystarcza. Eve Ainsworth pokazuje, że mimo wszystko taki młody człowiek uwikłany w zbyt dużą odpowiedzialność ma jeszcze możliwości, by odnaleźć wsparcie, kogoś, kto stanie z nim w ramię w ramię i stawi czoła codzienności.
„Troska. Jak bardzo ci zależy?” to nie jest łatwa, ani przyjemna lektura chociaż napisana w lekkim, wciągającym stylu. To życie w całej swojej okazałości z przepoconymi prześcieradłami, z zawilgoconymi ścianami, z niedopranymi ubraniami, z worami pod oczami, z porankami, kiedy nikomu nie chce się już wstawać, by rozpoczynać nowy dzień. To te chwile, o których najbardziej pragniemy zapomnieć, kiedy jest już po wszystkim, a które zagnieżdżają się w sercach na zawsze i kształtują charakter. To smutek wielkich tragedii i rodzin, które nie umieją sobie z nim radzić. Eve Ainsworth pokazuje, że to wszystko dzieje się od zawsze i warto mieć oczy otwarte, bo czasami, zakręceni we własnym świecie, nie zauważymy, że ktoś blisko potrzebuje naszego wsparcia. Ot, choćby dobrego słowa. Zwyczajnej troski.
„Troska” to ten rodzaj prozy, który poruszy serca zarówno młodszych czytelników, dla których jest przeznaczony, jak i dorosłych, którzy szukają odpowiedzi, jak pomóc komuś, kto tej pomocy naprawdę potrzebuje.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Zielona Sowa. <3
**Zapraszam na filmik i na konkurs (wieczorem)!