Historia kłamstw, pisarskiego nadużycia i grupy nastolatków, którzy gotowi są zrobić wszystko dla swojej idolki To wszystko prawda Lygii Day Peñaflor.
Pisz o tym, co znasz tak brzmi jedno z głównych przekazań w poradnikach pisarskich. Najlepiej o czymś, co pozostawiło skazę, jakąś traumę, nostalgię Wykorzystywanie doświadczeń, grzebanie się w przeszłości, rozdrapywanie starych ran. Można robić to w sposób genialny i przejść do historii literatury, jak zrobił to chociażby Marcel Proust w swoim monumentalnym cyklu W Poszukiwaniu Straconego Czasu, a można to robić w sposób tani, nieustająco eksploatując nie tyle siebie, ale kolektywne doświadczenia czytelników, żerując na ich uczuciach, żywiąc się ich emocjami, by podbudowywać własne pisarskie ego. Pisarski wampiryzm? Czemu nie, skoro przynosi takie korzyści?
Po publikacji swojej autobiograficznej powieści Pod prąd Fatima Row stała się ulubienicą nastolatków. Teraz poszukuje nowych inspiracji, nowych doznań i doświadczeń, by móc napisać kolejną powieść. W nowym mieście, pośród nastoletnich fanów, pośród młodych czytelników i ich problemów odnajduje to czego szukała. Miri, Penny, Solei i Jonah zbliżają się do ukochanej pisarki, stają się nieodłączną częścią jej życia, zwierzają się jej z najgłębszych tajemnic i wierzą, że zostali prawdziwymi przyjaciółmi. Tylko, że jakiś czas później Fatima wydaje kolejną książkę i czar pryska!
Grupa młodziutkich, dojrzewających ludzi, którzy świecą światłem odbitym swojej idolki. Nastolatki z problemami, po przejściach, kryjący ciążące na ich sumieniach tajemnice. Pozostawieni samym sobie, olśnieni kobietą, która wydaje się im niegasnącą gwiazdą i nieskończoną inspiracją, a która przez moment pozwala im pławić się w swoim blasku. W samym sercu zawieruchy ona. Pisarka, która w swoim prywatnym, dorosłym już życiu, nie osiągnęła zbyt wiele, ale która w małym miasteczku, pośród swoich fanów może brylować pseudo-filozoficznymi teoriami i tanimi, motywacyjnymi sentencjami w duchu wczesnego, nieujarzmionego jeszcze Paolo Coelho jak spotkanie żarliwych serc czy sztuka nie krzywdzi, sztuka ratuje. Lygia Day Peñaflor stworzyła postać, która posiada niezrozumiałe poczucie własnego geniuszu i własnej wartości, której twórczość jest zbiorem nieprzerobionych traum, egzaltowanym bałaganem, który sprawia, że dorosłość boli i lepiej trzymać się nastoletnich problemów, a nie swoich własnych.
To wszystko prawda przypomina ubrany w leciuchną formę wywiadów, dialogów, pamiętników i fragmentów fikcyjnych skrawków literatury komentarz na współczesną młodzież zapatrzoną ślepo w idoli bez pokrycia, ich wtórne dzieła bez większego znaczenia, wywnętrzającą się emocjonalnie względem spraw, które nic nie znaczą. Nastolatki w powieści, tak jak w życiu, nie znają umiaru w swoim oddaniu, są zaangażowane w całości i bez żadnych zahamowań. Dla swojej gwiazdy zrobią wszystko, byle tylko ją zadowolić, byle ślepo wierzyć, że są czymś więcej niż naprawdę są. Zakochują się w przedmiotach i przedmiotom oddają cześć, nie zwracając uwagi na konsekwencje. Ktoś, kto jest sprytny, zna nawet intuicyjnie podstawy psychologii może zmanipulować młode umysły, może nimi sterować na swoją korzyść, może podsycać ich obsesję, a tym samym sztucznie podnosić swoją sprzedaż i swoją wartość na rynku.
Powieść Lygii Day Peñaflor dorosły czytelnik czyta z narastającym niepokojem, bo domyśla się do czego to wszystko zmierza, widzi schematy, dostrzega wszystkie błędy. Dla młodzieży, która sięgnie po lekturę powinno to być jednak ostrzeżenie, przedstawione w lekkostrawnej, uproszczonej formie To wszystko prawda demaskuje pewien rodzaj myślenia, którego warto być świadomym.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Otwartym Moondrive. <3
**Zapraszam na film i na konkurs! (wieczorem)
<iframe width=”580″ height=”315″ src=”https://www.youtube.com/embed/BEord-CdSX0″ frameborder=”0″ allow=”accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture” allowfullscreen></iframe>