„Klątwa” Max Czornyj recenzja

Max Czornyj zbija czytelnika z nóg piątym tomem swojej serii kryminalnej z elementami dreszczowca o komisarzu Eryku Deryło „Klątwa” to prawdziwe szaleństwo makabreski!

Nadchodzi prawdziwa wichura, a na górskim odludziu, w hotelu odciętym od świata rozegra się w tym czasie prawdziwy spektakl. Jego uczestnikami będzie grupa specjalnie wyselekcjonowanych gości. Wszyscy oni stawili się tu na zaproszenie, a teraz zupełnie nieświadomi zostaną aktorami na scenie zwyrodniałej zbrodni. W hotelu wylądował też komisarz Eryk Deryło, złamany po ostatnich tragediach, kryjący w sercu pewien sekret. Miejsce znalazło się też dla jego partnerki, Tamary Haler, która do hotelu przyjechała, by chronić swojego szefa. Wszyscy na miejscach, gasną światła, kurtyna idzie w górę. Na widowni natomiast, na krwawy spektakl czeka jeden Widz, który wszystko to zaaranżował.

Niby wszystko jest jasne, wszystkie motywy dobrze znane. Odludne miejsce odcięte od świata. Grupka pozornie niepowiązanych gości, których ktoś zaczyna mordować z zegarkiem w ręku. Detektyw, który musi rozwiązać zagadkę. Toż to Agatha Christie! Wszystkie elementy na swoim miejscu. Nic nas nie zaskoczy. Ale czy możemy być tego pewni? Max Czornyj obraca pozornie znane elementy, by stworzyć pysznie zakręconą zagadkę na swoich własnych zasadach. Kto zna styl pisania tego młodego polskiego twórcy kryminałów, ten wie, że poleje się krew, mnóstwo krwi, a ludzie będą cierpieć, bo o cierpienie przecież tu chodzi. O cierpienie i o zemstę. Na deser Czornyj dorzuca czytelnikom motyw literacki, a raczej motyw teatralno-literacki. Na potrzeby swojej powieści stworzył postać dramatopisarza i jego niezwykle kontrowersyjnych dzieł, które swojego czasu obiegły świat i wywoływały popłoch na deskach teatru. I jesteśmy zaintrygowani. I chcemy więcej! Bo sztuki tego pisarza są absolutnie chore, makabryczne, potworne, ekstremalne w odbiorze, ale przyciągają uwagę. Czornyj tworzy swoje światy, miesza jest z rzeczywistością na własnych zasadach i wychodzi z tego opowieść niby dobrze znana, a jednak wciąż zaskakująca.

Kto z zapartym tchem śledził poczynania komisarza Eryka Deryło i jego partnerki Tamary Haler, ten z lektury „Klątwy” wyjdzie nieźle poharatany. Po nieciekawej „Traumie” Max Czornyj uderzył z impetem i wykreował fabułę, dla której można zarwać niejedną zaczytaną noc. I jak to on – nie bierze jeńców, nikt nie jest pod jego piórem bezpieczny. Tutaj liczy się każdy najmniejszy szczegół i wszyscy są podejrzani. A zakończenie zbija z nóg nawet najmocniejszych śmiałków.

„Klątwa” to kryminał z elementami dreszczowca z najwyższej półki i moim zdaniem jedna z najlepszych powieści Maxa Czornyja do tej pory po „Najszczęśliwszej” i „Innej”.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem FILIA.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Komentarze do: “„Klątwa” Max Czornyj recenzja

Dodaj komentarz: