„Pierwsza osoba liczby pojedynczej” Haruki Murakami – recenzja

„Pierwsza osoba liczby pojedynczej” to najnowszy, autobiograficzny zbiór opowiadań od najpoczytniejszego japońskiego twórcy, pisarza, który co roku pojawia się pośród nazwisk wymienianych do literackiego Nobla, Haruki Murakamiego.

przeł. Anna Zielińska-Elliott

OPOWIEŚCI PROSTO Z ŻYCIA

Przed czytelnikiem osiem opowieści prosto z życia, w których autor dzieli się swoimi wspomnieniami sprzed lat. Przewijają się lata studenckie, szalone lata 60., uniwersyteckie przygody, miłostki, przyjaźnie. To urywki przeszłości uchwycone w słowach, a w nich kochanki, przypadkowe dziewczyny, sny oraz muzyka i baseball – dwie pasje, które odgrywają w życiu pisarza tak ważną rolę. Ale jest w nich też melancholia, swoista nostalgia i smutek przemijającego czasu. Pośród opowieści snują się też samotność, samobójstwa bliskich, spotkania ze śmiercią…

PODRÓŻ OD JA DO JA

Warto lekturę zbioru „Pierwsza osoba liczby pojedynczej” rozpocząć od króciutkiego słowa od tłumaczki – Anny Zielińskiej-Elliott – która wyjaśnia najważniejszy element tego zbioru. Chodzi mianowicie o samą koncepcję liczby pojedynczej, czyli „ja” w języku japońskim. Jak się okazuje zaimek osobowy „ja” zmienia się w Japonii nie tylko w zależności od sytuacji, ale także w zależności od wieku czy pozycji społecznej rozmówcy. A to oznacza, że „ja” z lat dziecięcych, chwil rodzinnych, jest inne niż „ja” wieku dojrzałego, statecznego.

Niestety, my polscy czytelnicy nie jesteśmy w stanie dojrzeć tej różnicy w prozie Haruki Murakamiego, ale to właśnie to rozróżnienie nadaje tonu opowieściom ze zbioru „Pierwsza osoba liczby pojedynczej”. Opowiadania ułożone są porządku chronologicznym – od „ja” młodego, poufałego po „ja” formalne i dojrzałe. Oszczędne w słowa, minimalistyczne, do bólu życiowe, ukazujące podróż od lat uprzywilejowanej młodości po nadchodzącą nieuchronnie bezlitosną starość.

„Pierwsza osoba liczby pojedynczej” to Murakami spokojny, niespieszny, który niczym do końca nie zaskakuje. Jeden z tych zbiorów, które są trochę jak uzupełnienie całej twórczości, krótkie podsumowanie, aneks do całości. Jednocześnie zaskakujące w kontekście samej formy – warto o tym pamiętać sięgając po zbiór.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem MUZA.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: