„Rok Zaćmienia” Marta Knopik – recenzja

Marta Knopik kontynuuje opowieść zapoczątkowaną w debiutanckim „Czarnym Mieście” i znów powraca na realistyczno-magiczny Śląsk w „Roku Zaćmienia”.

W ROKU ZAĆMIENIA

Rok Zaćmienia to rok, który w Czarnym Mieście na Śląsku odmienił wszystko. Zawaliły się kopalniane tunele, budynki zapadły się, a ulice rozpękły. Większość mieszkańców uciekła wraz z pierwszymi wstrząsami, rozpierzchła się, ale wielu zostało na ruinach dawnego życia. Stworzyli swoje miejsce na ziemi – dziwne, pełne tuneli i cichych wspomnień. To właśnie tam trafia młody prawnik z Chicago John Fox, który w Czarnym Mieście szuka spadkobiercy pewnego spadku. Na miejscu odnajdzie jednak coś jeszcze…

ZMIANA PERSPEKTYWY

W „Czarnym Mieście” czytelnik obserwował wydarzenia z perspektywy dziewczynek, nastolatek, młodych kobiet, które w samym miejscu, jakim jest Czarne Miasto były zakorzenione, również z nim obeznane i do jego dziwactw przyzwyczajone. Zanurzał się w opowieści tak, jak zanurza się dziecko – naturalnie, obserwując przekształcający się świat i przyjmując jego chwiejne prawa.

Tym razem jednak Marta Knopik zmienia perspektywę i nie jestem przekonana, czy ta zmiana działa całkowicie na korzyść samej opowieści. Realizm magiczny bowiem to marudna istota, sprawdza się przy konkretnym, nieco sennym, onirycznym spojrzeniu, magicznym spojrzeniu właśnie – spojrzeniu dziecka nade wszystko. W „Roku Zaćmienia” natomiast czytelnik spogląda na rzeczywistość z oczu dorosłego, pragmatycznego mężczyzny, prawnika nomen omen, obcego na dokładkę, który zna Czarne Miasto zaledwie z opowieści dziadka. Spogląda z zewnątrz, nie od wewnątrz, a przy takim spojrzeniu pewien naturalny urok miejsca pryska. Nagle przed oczami czytelnika wyrastają pełne czarnego pyłu, zrujnowane, zawalone ulice, syf, brud, ubóstwo, szmaty, tunele, miszmasz przedmiotów i desperacja ludzi, którzy kurczowo trzymają się ukochanego miejsca, które pożera ziemia.

Marta Knopik wciąż czaruje słowem, zachwyca frazą, serwuje też zagadkę, jednak ta mała zmiana spojrzenia – zmienia wszystko. „Czarne Miasto” było jak dymna tajemnica, świat widziany zza woalu dzieciństwa, sen we śnie. W „Roku Zaćmienia” bańka pryska, a w jej miejscu pojawia się jednak coś nowego, również ciekawego, coś niespodziewanego.

Dwie kontynuujące się książki, a jak dwa różne światy – Marta Knopik uzyskała efekt, który przyciągnął moje spojrzenie i mam nadzieję, że zaintryguje również i Was. Jestem ciekawa też, która perspektywa spodoba Was się bardziej.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem LIRA.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: