„Kukły” Maciej Siembieda – recenzja

Niewyjaśnione znalezisko. Kawał prawdziwej historii. Pilnie strzeżony sekret. Maciej Siembieda w „Kukłach” znów serwuje czytelnikom opowieść, po której długo nie będą mogli się otrząsnąć!

POD POSADZKĄ

Zaczyna się od pożaru – wiosną 1939 roku na Śląsku płonie rezydencja bogatego grafa, grafa, którego miejscowi przezywali od diabłów i podejrzewali o konszachty z ciemnością. W pożarze ginie natomiast mała dziewczynka, jej ciało chowają w kościelnej krypcie, a rodzina opuszcza ziemie. Po latach, prokurator Jakub Kania podejmuje się nietypowego zlecenia – makabryczne odkrycie w owym śląskim kościele przyciąga jego uwagę. Kania rusza tropem, łapie kolejne ślady, a te prowadzą go w przeszłość, czas tajemnych nazistowskich organizacji i pogoni za życiem wiecznym.

MIĘDZY PRAWDĄ A LEGENDĄ

Warto zacząć od wisienki na kuklanym torcie – inicjujące fabułę odkrycie dziwnego, niewytłumaczalnego znaleziska, ukrytego pod płytą kościoła… miało miejsce naprawdę! W posłowiu Maciej Siembieda wspomina, że zajmował się nawet bliżej tym tematem przy okazji swojej pracy dziennikarskiej, więc niesamowitość książkowej fabuły nagle nabiera rysów prawdziwości.

„Kukły” meandrują w czasowej przestrzeni, ale to nie czas jest tutaj istotny, a ludzie, którzy ten czas przemierzają. Ludzie, których umysły zmiażdżone zostały przez ideologię, a myśli zastąpione przez mrzonki i dziwaczne obietnice. To właśnie te tytułowe kukły w metaforycznym znaczeniu, które u Siembiedy odnoszą się m.in. do członków tajnego stowarzyszenia z kręgów Heinricha Himmlera. Tych poszukiwaczy mitycznej Atlantydy, czarownic i aryjskich korzeni niemieckiej III Rzeszy. Chociaż brzmi to całkowicie nieprawdopodobnie, to jednak takie stowarzyszenie istniało i działało całkiem prężnie, a jego członkowie parali się niejedną mroczną sztuką.

W powieści tajemnica goni tajemnicę, sekret goni sekret, a nasz prokurator podejmuje się gry, która zaprowadzi go w najmniej spodziewanym kierunku. Maciej Siembieda serwuje czytelnikowi moc wartkiej akcji, moc zaskakujących zwrotów i finał, którego nie sposób zapomnieć.

CZEKAMY NA EKRANIZACJĘ

Pisałam o tym przy okazji „Gambitu”, ale powtórzę przy okazji „Kukieł”– ta powieść aż prosi się o ekranizację! Jest tak fantastycznie napisana, tak intrygująca, tak pełna dziwacznych ciekawostek i tajemniczych motywów, że chciałoby się móc po lekturze już przeżywać raz jeszcze tę przygodę na ekranie.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem AGORA.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: