„Gdybym miała twoją twarz” Frances Cha

„Gdybym miała twoją twarz” Frances Cha to jedna z tych książek, po których trudno się otrząsnąć po lekturze. Powieść głośna, miejscami brutalna, być może kontrowersyjna, która pokazuje świat, w którym operacje plastyczne, ingerowanie w wygląd twarzy i agresywne przemiany są na porządku dziennym.

GDYBYM MIAŁA TWOJĄ TWARZ

Podszywanie powiek, korekta i redukcja kości żuchwy, szczęki, policzków… Pogoń za niedoścignionym ideałem… Życie pośród niekończących się zabiegów pielęgnacyjnych… Tak wygląda świat bohaterek powieści „Gdybym miała twoją twarz”, dziewcząt, które każdego dnia walczą o lepszy byt, o lepszą pozycję w skupionym na wyglądzie i wyścigu oczekiwań społeczeństwie. Przepustką do lepszego świata, do przystojnego męża, bogatych teściów, tym samym lepszej przyszłości są… operacje plastyczne. Młode kobiety nie poddają się, wspierając wzajemnie i szukając między sobą oparcia i zrozumienia.

WALKA O IDEAŁY

„Gdybym miała twoją twarz, przeżyłabym twoje życie znacznie lepiej niż ty.” – te słowa dźwięczą mi w uszach od momentu zakończenia lektury tej niesamowicie intensywnej powieści. Słowa biednej dziewczyny, która poświęciła wszystko, by uzyskać upragnione rysy twarzy, zdobyć pracę w tzw. salonie, w którym zabawia mężczyzn i tym samym zarabiać więcej, by wspierać chorującą mamę.

Powieść Frances Cha jest przerażająca, ukazuje bowiem rzeczywistość niemal absurdalną, trudną do wyobrażenia. Autorka zmusza niejako czytelnika, by wyobraził sobie codzienność, w której od dziecka, będąc dziewczynką, ale chłopcem też, myślisz tylko o całkowitej zmianie wyglądu. O integrowaniu we własne tkanki, by zamienić się w obraz niemal nierealny do uzyskania w sposób naturalny. Obraz, którym karmią ludzi każdego dnia koreańskie media, atakują agresywne reklamy na ulicach, którym żyją tam ludzie na co dzień. Codzienność, w której własna twarz zdaje się obrzydzająca, nieprzystająca do nierealnych kanonów, odrzucająca dla osób tak z wyższych, jak niższych sfer. Narażanie swojego zdrowia i bezpieczeństwa wspominane jest mimochodem, a jednak niezwykle realne w swojej przerażającej prawdzie.

„Mówi się, że okres rekonwalescencji znacznie się różni w zależności od osoby, ale dziewczyna z salonu, której kuzynka przeszła podobną procedurę, twierdziła, że powrót do normalności zajął jej ponad rok. W dodatku ta kuzynka nadal nie czuje brody i ma trudności z żuciem, ale dostała pracę w dziale sprzedaży konglomeratu z czołówki rankingów.”

Odpowiedzią na tę przerysowaną, niemal dystopijną rzeczywistość jest w powieści Frances Cha przyjaźń. Przyjaźń, która pozwala tym młodym kobietom trwać, przebijać się przez absurdalny świat, pokonywać kolejne przeszkody. Przyjaźń, która utrzymuje je na powierzchni i pozwala iść naprzód nawet w tych najtrudniejszych chwilach. Przyjaźń, która uczy szacunku do samej siebie i udowadnia, że bez względu na to, jak wyglądasz, znajdzie się ktoś, kto doceni to, co skrywasz w środku.

„Gdybym miała twoją twarz” jest opowieścią brutalną, bezkompromisową, ukazującą zgniłą podszewkę południowokoreańskiego pędu za pięknem, niemoralną próżność i skrajny konsumpcjonizm. Nie wiem, na ile ta rzeczywistość jest fikcyjna, na ile przerysowana, a na ile prawdziwa, jednak Frances Cha w swojej powieści nie pozostawia nam żadnych złudzeń i dogłębnie przeraża. Nie dziwię się, że ta powieść zyskała taki rozgłos – autorka napisała o tym, co ją boli, co uwiera, co drażni we własnej kulturze, tym samym jej krytyka nabrała jeszcze większej głębi i dociera prosto do serca czytelnika.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem MOVA.
**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: