„Lalka z Lizbony” Iwona Słabuszewska-Krauze – recenzja

Bolesna historia Portugalii, współczesna historia złamanego serca i smakowita tajemnica, która wszystko połączy – „Lalka z Lizbony” Iwony Słabuszewskiej-Krauze.

LALKA Z LIZBONY

To miały być wakacje jak ze snów. Inez, jej narzeczony Wiktor i najlepsza przyjaciółka Zo. A w tle zakątki Portugalii, z Lizboną jak wisienką na torcie. Ale… Pewnego poranka Inez obudziła się sama. Zo i Wiktor zniknęli. Zostawili ją. Porzucili. Inez próbuje ich odnaleźć, błądząc po lizbońskich uliczkach, by trafić przypadkiem do miejsca, w którym łączy się wszystko. Szpital dla lalek ekscentrycznej Florindy kryje w sobie odpowiedzi, których Inez najmniej się spodziewa. Powrócą mroczne duchy historii Portugalii…

POŚRÓD HISTORII

Jak cudowna jest Lizbona widziana piórem Iwony Słabuszewskiej-Krauze! Jak niezwykłym miejscem jest to miasto, które wciąż oddycha historią! Historią niepokojącą, bolesną, rozpaczliwą. Lizbona wydaje się cichym bohaterem powieści, obserwatorką wydarzeń, azylem i pułapką, miejscem, które łączy, ale również dzieli. Sama „Lalka z Lizbony” kryje w sobie wspomnienia okresu dyktatury Salazara – donosów, zatrzymań, aresztowań i… zniknięć. Były lata 70., z dnia na dzień służby potrafiły zatrzymać kogoś i ten znikał z powierzchni ziemi. Wystarczyła plotka, donosik to tu, to tam. Czujne oczy podglądały, nastawione uszy nasłuchiwały. Nikt nie był bezpieczny. Historia Portugalii odradza się i rozkwita między słowami, między wspomnieniami, ukazując tęsknotę i ból, także rodzinne tajemnice.

„Lalka z Lizbony” to opowieść o poszukiwaniu prawdy i godzeniu się z nią. Przyswajaniu tego, co oczywiste, ale również tego, co wydarzyło się i zmieniło bieg wydarzeń. Zrozumieniu, że czasami życie może odmienić się w zaledwie kilka chwil, całkowicie obrócić, odebrać kogoś lub… podarować. Iwona Słabuszewska-Krauze wykorzystuje różne wątki, tworzy powiązanie kilku zniknięć, umiejętnie meandruje pomiędzy wczoraj i dziś. Jej Lizbona to labirynt pełen sekretów, które skrywają się za uśmiechem sprzedawcy gazet, czy starszą panią, która naprawia lalki. I nigdy nie wiadomo, kiedy wyjdą na jaw.

Powieść czyta się jak najlepszy kryminał, chociaż kryminałem nie jest. Napisana z lekkością i pomysłem, to jedna z tych miejskich opowieści, w której można się zanurzyć i pochłonąć, niemal na jeden chaps.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem LIRA.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: