„Ku wolności” Sue Smethurst – recenzja

Australijska dziennikarka i nagradzana autorka Sue Smethurst z czułością, wyczuciem i szacunkiem prześledziła losy swojej bliskiej rodziny i opisała je w najlepszy możliwy sposób w „Ku wolności”, opowieści tak osobistej, a jednak tak uniwersalnej w przesłaniu.

„Mam nadzieję, że odbierzesz tę książkę w duchu zgodnym z moimi intencjami. Nie jest to materiał historyczny i nie rości pretensji do naukowego dokumentu na temat Holokaustu; to po prostu historia pewnej kobiety i jej rodziny opowiedziana z jej punktu widzenia. Dodam tylko, że dokonałam wszelkich starań, by zweryfikować tę historię.”

KU WOLNOŚCI

„Moja historia to naprawdę nic nadzwyczajnego.” – powiedziała Mindla Horowitz, babcia męża Sue Smethurst, kobieta, która wraz z mężem przetrwała piekło, by trafić do upragnionego raju i tam ciężko pracować na życie. Mąż Mindli, Mojżesz Horowitz, zwany i znany powszechnie jako Kubuś Horowitz był słynnym klaunem artystą legendarnego Cyrku Braci Staniewskich w przedwojennej Polsce. To w Warszawie rozpoczyna się żmudna droga ich rodziny, która pokona pół świata, przejdzie próby i wyrzeczenia, by wreszcie zawinąć do bezpiecznego portu w Australii w 1949 roku.

ŚWIADECTWO PIEKŁA

W książce Sue Smethurst zaskoczyły mnie trzy rzeczy:

Po pierwsze, pokora samej autorki, która podjęła się tak trudnego tematu szczerego, prawdziwego, autentycznego opisania wydarzeń z przeszłości. Zrobiła to będąc wyczulona na prawdę, z delikatnością i szacunkiem wobec opowiadanej historii. Smethurst pragnęła utrwalić prawdziwą historię swojej rodziny, unikając tanich chwytów i skrótów. I to jej się udało.

Po drugie, zaskoczyła mnie bibliografia – szeroka i różnorodna, sięgająca nie tylko do stron internetowych czy podsumowujących historię artykułów. Smethurt podaje bardzo konkretne dzieła literatury faktu, pozycje historyczne, rozszerzone o czasopisma i bardzo konkretne adresy stron internetowych. Przy tego typu pozycjach nie oczekujemy przecież bibliografii, ale jak się okazuje, może jednak powinniśmy?

Po trzecie, zaskoczył mnie wreszcie upór Sue Smethurst, która nie poprzestała jedynie na suchych źródłach historycznych. W podziękowaniach można odnaleźć osoby, które wsparły autorkę w poszukiwaniach i odkrywaniu wydarzeń z przeszłości. Smethurst przemierzyła całe kilometry naszych polskich ulic i dróg, by dotrzeć do ludzi związanych z jej bliskimi, na własne oczy zobaczyć miejsca tak dla nich istotne przed laty, co więcej – odkryć dalsze losy swojej rodziny. To właśnie to odkrycie w książce Smethurst okazuje się całkowicie łamiące serce czytelnika. We współczesnym świecie ślizgania się po faktach, ta ciężka dziennikarska praca robi prawdziwe wrażenie.

„Ku wolności” jest opowieścią jednej rodziny, a jednak to opowieść tak wielu. Nie przez przypadek Mindla Horowitz – która do 2015 roku mieszkała w żydowskim domu opieki w Australii – pokazując na swoje przyjaciółki zaznaczała, że przeszły to samo. Sue Smethurst wiedziała, że musi jednak opowiedzieć jej historię, bo każda z takich opowieści zasługuje na to, by o niej usłyszeć i pielęgnować pamięć o minionych wydarzeniach i ludziach, którzy je przetrwali. Historia przetrwania, walki, poświęcenia… Historia rodziny i świadectwo tamtych wydarzeń.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Domem Wydawniczym Rebis.

**Zapraszam na film i KONKURS.

Dodaj komentarz: