„W drogę!” Beth O’Leary – recenzja PATRONACKA

Kłopotliwe spotkanie gwarantujące, że wiele przed nimi, bohaterami – i przed nami, czytelnikami, w uroczej komedii romantycznej pióra bestsellerowej brytyjskiej pisarki – „W drogę!” Beth O’Leary.

„Przyjaźń nie zna gładkiej drogi, tak bym to ujął – mówi do mnie Marcus, manipulując przy pasie bezpieczeństwa.”

W DRODZE Z DYLANEM I ADDIE!

Addie i Dylan rozstali się jakiś czas temu i nie było to wcale miłe rozstanie. Teraz Addie zmierza na ślub przyjaciółki, przed nią długa droga prosto do malowniczej Szkocji. Obok niej ukochana siostra Deb, na tylnej kanapie przypadkowy znajomy, który akurat zmierza w tym samym kierunku, w radio country, a wokół torby przekąsek. Kto by pomyślał, że Dylan i Addie znów się spotkają? Ba! Że Dylan i Addie utkną razem w tej szalonej podróży, upchani w piątkę w małym samochodzie? Teraz już wszystko jest możliwe!

PRZYJEMNA PODRÓŻ

W „W drogę!” śledzim dwa równoległe głosy, dwie perspektywy, napisane z lekkością, sprawnością, różniące się od siebie na tyle, że podnosząc książkę po kilkugodzinnej przerwie od razu rozpoznajemy na czyich myślach zawiesiliśmy czytanie. Beth O’Leary pozwala obserwować poczynania bohaterów tu i teraz, zawraca również do ich skomplikowanej przeszłości. Nie spieszy się, ukazuje ich kawałeczek po kawałeczku, odsłania powolutku ich osobowość i upewnia się, że znajdziemy w sobie pokłady sympatii dla wszystkich z nich – z bardzo różnych powodów.

Czytając „W Drogę!” niejako wkradamy się do tego mini morrisa, upychamy się gdzieś za tylnim siedzeniem, skuleni, wsłuchując się w toczące się z przodu rozmowy. Bardzo łatwo zapomnieć, że podróż ta do czegoś zmierza, że samochód ten gdzieś pędzi, bo sama podróż sprawia nam po prostu tyle przyjemności. Duża zasługa tego w sposobie, w jaki Beth O’Leary prowadzi dialogi – niewymuszone, nietandetne, ograniczając liczbę ironicznych docinek do poziomu, w którym bawią, ale nie przytłaczają. Śmiejemy się tam, gdzie warto się śmiać. Wzruszamy się w tym chwilach, które szczerze poruszają serce.

OTULI WASZE SERCA!

Karolina z bloga Tanayah Czyta, nazwała kiedyś jedną z opowieści Beth O’Leary „serduchootulaczem” i miała całkowitą rację! To książki pozbawione cynizmu i niejako tym samym omijające cyniczne nuty czytelnika. Po prostu trafiają prosto do serca, rozgrzewają je, przypominając, że ten świat wokół nas bywa także i naprawdę przyjemnym miejscem. Humor i miłość, miłość i humor, te dwa uczucia spętane są ze sobą ściśle i nierozerwalnie, pompując się nawzajem. I taka jest właśnie „W drogę!”, doskonale wyważona.

Niezależnie od tego, co robisz w życiu, gdzie zagnały cię wiatry przeznaczenia, warto czasem udać się na małą wycieczkę. Nie zawsze możliwe jest to fizycznie – ale kto powiedział, że wycieczkować można się tylko w ten sposób? „W Drogę!” sprawdzi się idealnie na te chwile, gdy nie ruszamy się z domu, za oknem ciemno, zimno, ponuro, i nic tylko uciec daleko stąd.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Albatros.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: