Pierwszy tom mackowej, ekstremalnej trylogii z luźnymi nawiązaniami do mitologii Lovecrafta – „Ośmiornica” Matt Shaw.
W MACKACH KULTYSTÓW
Jess marzy się praca profesjonalnej modelki, jednak życie nie oszczędza tej młodej kobiety. Za wysoki czynsz na za niską pensję, znienawidzona praca kelnerki w przydrożnym barze, więc… trzeba gdzieś dorobić. Gdy jej przyjaciółka Grace proponuje jednorazową robotę w luksusowej rezydencji państwa Larsenów, Jess wydaje się, że nie może być lepiej. Zadanie jest proste: razem z innymi dziewczynami posłuży za żywy stół do sushi dla grona znudzonych biznesmenów. Okazuje się jednak, że zlecenie ma jeszcze inne, bardziej oślizgłe strony…
NIEZOBOWIĄZUJĄCO EKSTREMALNIE
Podczas lektury „Ośmiornicy” przyszedł mi na myśl pewien japoński, erotyczny drzeworyt z początków XIX wieku zatytułowany „Sen żony rybaka” wybitnego Hokusai, tego od kultowej i nadużywanej „Wielkiej Fali w Kanagawie”. Ów drzeworyt potrafi zaskoczyć nieprzygotowanego na takie widoki widza, a sam koncept mógłby spokojnie posłużyć za inspirację dla serii Matta Shaw. Oczywiście, wyobraźnia tego nagradzanego twórcy ekstremy poszła daleko dalej, sięgając po lovecraftiańskie motywy i osadzając opowieść właśnie w mitologii Samotnika z Providence.
Koncept „Ośmiornicy” jest najprostszy na świecie, a sama opowieść przekracza zaledwie długością nowelę. Miłośnicy ekstremalnych fabuł z twistem będą jednak bawić się wybornie, poznając bliżej Jess, kulisy jej pracy, najskrytsze marzenia, by wreszcie towarzyszyć jej na tej jakże specyficznej imprezie. Kulminacją jest sekretny rytuał, spełnienie marzeń sekty, która od lat próbuje dokonać niemożliwego. Sam mackowy kult nie zawodzi – ich praktyki są obrzydliwe, zamysły niecne, a historia Jess stanowi jedynie preludium do szerszej opowieści, którą Matt Shaw ciągnie w kontynuacjach.
„Ośmiornicę” czyta się na jeden chaps – to niedługa lektura, a mimo to napisana z lekkością, starannością i uwagą na detale. Matt Shaw nie rzuca nas na głęboką wodę, w zamian wprowadza w świat swojej niewinnej bohaterki, buduje napięcie, wreszcie – odziera z wszelkich nadziei. To lektura ekstremalna, ale wyważona w swojej ekstremie, kierująca się konkretnym pomysłem, bez wystawiania na próbę dobrego samopoczucia czytelnika. Jest niesmacznie tam, gdzie ma być niesmacznie, jest drastycznie tam, gdzie ma być drastycznie, bez zaskoczeń, a jednak z wyczekiwaną satysfakcją. Myślę, że obeznani z ekstremalnymi konceptami czytelnicy docenią „Ośmiornicę” i z ciekawością sięgną po kontynuację. Wielki Przedwieczny w końcu sam się nie przebudzi.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo ktoś próbuje przebudzić Przedwiecznego!
O.