„Brakujący element” Harlan Coben – recenzja PATRONACKA

Wilde – Chłopiec z Lasu. Dzisiaj detektyw, który próbuje rozwikłać zagadkę swojej przeszłości. Czy poznamy odpowiedzi? Harlan Coben prowadzi skomplikowaną rozgrywkę w „Brakującym Elemencie” i robi to tak, jak tylko on potrafi.

„Wilde odnalazł ojca dopiero jako czterdziesto-, czterdziestodwulatek – bo nie wiedział dokładnie, w jakim jest wieku. Nie znał go. Tak samo jak matki. Ani nikogo innego z rodziny. Nie znał też swojego nazwiska, nie wiedział, gdzie i kiedy się urodził ani jak we wczesnym dzieciństwie znalazł się sam w lesie w górach Ramapo, zdany tylko na siebie. Teraz, po przeszło tydziestu latach od dniach, w którym został ‘uratowany’ – jako porzucone i zdziczałe dziecko według jednego z prasowych nagłówków, współczesny Mowgli według drugiego – Wilde siedział niecałe dwadzieścia metrów od ojca, bliski uzyskania odpowiedzi na wszystkie pytania, na które do tej pory nie znał odpowiedzi, a które dotyczyły jego pochodzenia.”

BRAKUJĄCY ELEMENT

Po ostatnich wydarzeniach, Wilde znów wycofał się i ukrył przed światem. Wciąż jednak nurtują go pytania. Przed laty malutki Wilde został porzucony w lesie… Kto go porzucił i dlaczego? Kim są jego rodzice? Czy ma w ogóle jakiś krewnych? Korzystając ze strony internetowej, dzięki której można dopasować swój materiał genetyczny do istniejących w bazie, Wildowi udaje się odszukać swojego ojca, ale spotkanie nie daje wszystkich odpowiedzi. Pozostają luki, które być może wypełni ktoś, kto przypadkiem sam odnajduje Wilde’a… I tak zaczyna się gra w kotka i myszkę, której finał przyniesie tak oczekiwane odpowiedzi.

W MURACH LABIRYNTU

Dużo się dzieje w „Brakującym elemencie”, oj, dużo się dzieje, więc od samego początku warto, by czytelnik skupił całą uwagę na fabule i poszczególnych powiązaniach między bohaterami. W końcu to o te powiązania przecież chodzi, o relacje, o krewnych, o zaginioną rodzinę, którą nasz bohater będzie odkrywał. Tutaj liczy się każdy szczegół, każde wspomnienie i skomplikowany ciąg koligacji, w jaki zostajemy wciągnięci. Harlan Coben stworzył sprytną pułapkę, która przykuwa nasz wzrok i sprawia, czujemy się zaangażowani, chcemy być zaangażowani, chcemy być częścią całej tej pogmatwanej intrygi. A jest co śledzić, uwierzcie mi na słowo.

W tle bowiem rozgrywa się jeszcze inny wątek. Wątek, który zahacza o świat celebrytów, o reality show, o hejt, jaki budzą uczestnicy show, gdy coś nie pójdzie zgodnie z oczekiwaniami i scenariuszem. Coben obnaża mechanizmy tworzenia takich programów, pokazuje też z bliska kim są osoby decydujące się na udział, jaką cenę muszę płacić za dokonane wybory. Znów mamy szansę zajrzeć za kotarę, podejrzeć ciemną stronę współczesnego świata, podszewkę, o której na co dzień z pewnością nie rozmyślamy zbyt intensywnie.

„Chłopiec z lasu” był dobrym wstępem do historii Wilde’a, ale dopiero „Brakujący element” uzupełnia tę opowieść właśnie o ten tytułowy element, ten puzzel, którego tak wszystkim brakowało. Polski tytuł okazał się być perfekcyjnie skrojony i dopasowany do oczekiwań i potrzeb czytelników. Natomiast tytuł oryginalny, czyli „The Match” – odnoszący się do dopasowania w badaniach DNA ukazuje na czym skupia się cała fabuła. To poszukiwanie, to próba dopasowania i wpasowania się do ludzi, którzy są częścią Wilde’owej historii. Wilde przestaje być tym zagubionym mężczyzną, tym człowiekiem bez przeszłości (jak go nazwałam przy okazji omawiania „Chłopca z lasu”) – odnajdując odpowiedzi na nurtujące jego (i nas pytania), w gruncie rzeczy odnajduje samego siebie.

Harlan Coben angażuje czytelnika, przyciąga uwagę i snuje poplątaną niczym labirynt opowieść, z której entuzjaści jego twórczości powinni wyjść jak najbardziej zadowoleni. Ja byłam i jestem.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Albatros.

Dodaj komentarz: