Lucy Maud Montgomery: nieszczęsne losy

Była jedną z najpoczytniejszych autorek swoich czasów, w Kanadzie porównywalną popularnością z Charles Dickensem! Wykreowała bohaterki, które niosły i wciąż niosą światło tysiącom czytelników starszych i młodszych na całym świecie. Aż trudno uwierzyć, że ona sama całe życie zmagała się z ciemnością.

Zapraszam na filmowy esej: NIESZCZĘSNE LOSY LUCY MAUD MONTGOMERY

Transkrypcja dla osób niesłyszących lub do poczytania:

Lucy Maud Montgomery. Kiedy natykamy się na nazwisko tej kanadyjskiej autorki zazwyczaj wpada nam czytelnikom na myśl obraz roześmianej, rudowłosej dziewczynki o dwóch warkoczach, dom na Zielonym Wzgórzu i cały cykl literacki o Ani Shirley. Książki dla podlotków, dla dorastających dziewczynek, których ciepłe wspomnienie zostaje z nami na zawsze.

Oj, obraziłaby się na nas Lucy Maud Montgomery (a raczej Maud, jak lubiła, by ją nazywano), zasmucona odwróciłaby wzrok. Całe bowiem swoje życie, cały swoją pisarską karierę walczyła z przypisaną jej łatką autorki literatury dziecięcej i młodzieżowej. Pisała dla wszystkich, dla każdego – dla kobiet i dla mężczyzn (zachwyciła Marka Twaina), dla starszych i dla młodszych, nigdy nie myślała, że jej opowieści ogranicza wiek czytelnika! Co więcej, chociaż jej debiutancka „Ania z Zielonego Wzgórza” z miejsca okazała się bestsellerem, to przecież dorobek Maud nie kończy się na niej!

Jej liczne powieści i opowiadania przepełnione są ciepłem, dobrem, niosą za sobą pocieszenie, a ich bohaterki i bohaterowie znajdują światło pośród największych ciemności, walczą dzielnie z przeciwnościami losy, mają za swój arsenał bogatą wyobraźnię i czyste, radosne serca. Sama pisarka niewiele jednak ze swoimi bohaterkami emocjonalnie miała wspólnego. Jej życie, jej wspomnienia, chociaż pieczołowicie wyreżyserowane dla potomnych, nie pozostawiają ku temu żadnych wątpliwości.

MAUD ZE SREBRZYSTYCH KRZEWÓW

Przypomnijmy sobie tę historię… Mała, osierocona dziewczynka trafia pod opiekę starszych opiekunów i tam, pod ich dachem, rozpoczyna nowe życie. Być może nowi opiekunowie nie potrafią do końca zastąpić rodziców, być może nie są zbyt wylewni dla osamotnionego dziecka, ale dziewczynka dzięki sile charakteru, dzięki bogatej wyobraźni potrafi nie tylko przełamać lód w sercu swoich bliskich i okolicznych mieszkańców, ale też sama może poczuć się raźniej i milej.

To nie tylko dzieje Ani Shirley, która trafia na Zielone Wzgórze, by odmienić życie swoje i wszystkich wokół. To nie tylko dzieje Emilki ze Srebrnego Nowiu, która po śmierci obojga rodziców zostaje przygarnięta przez bliską rodzinę. To przede wszystkim początek życia samej Maud, która w bolesnych doświadczeniach swoich bohaterek zamknęła swoje własne wspomnienia.

Pisarka urodziła się 30 listopada 1874 roku w Clifton na Wyspie Księcia Edwarda, była jedynym dzieckiem swoich rodziców. Maleńka Maud miała niecałe dwa latka, gdy jej matka zmarła na gruźlicę. Ojciec, który postanowił rozpocząć nowe życie na zachodnich ziemiach Kanady, oddał córkę pod opiekę swoich teściów, starszej już pary, która od tej pory opiekowała się dziewczynką. I tak Maud trafiła do domu zwanego Silver Bush, którego poetycka nazwa pochodzi od niewielkiej, krzaczastej roślinki zwanej w Polsce drutowcem ze względu na swój srebrzysty, mszysty wygląd, a który na potrzeby tego filmu nazwiemy Srebrzystym Krzewem, by zachować magiczność samej lokacji. Tam wszystko się dla niej zaczęło.

Jej rodzina, zarówno od strony matki, jak i ojca, była częścią popularnego kręgu miejscowej society. Przyszła pisarka często gościła na salonach swoich ciotek i wujków, także drugich dziadków. Bawiła się z licznym kuzynostwem, przeżywała własne mniejsze i większe przygody.

To właśnie pośród swojej licznej rodziny szukała dowodów uczuć, których nie do końca miała szansę doświadczyć w domu dziadków. Starsza para – wychowana w innych czasach i innej epoce – była dość zdystansowana względem wrażliwego, delikatnego dziecka i choć zapewniali jej najlepsze możliwe warunki, to Maud wspomina dzieciństwo jako dość samotne, skazane na pierwsze chwile dziecięcej melancholii i smutku. Ta ciemność w postaci depresji i stanów depresyjnych powróci do niej po latach… Bogata wyobraźnia nie rekompensowała bowiem prawdziwego życia tak, jak próbowała pokazać w swoich powieściach.

NARODZINY PISARKI

Lucy Maud pisała od zawsze. Od wczesnych dziecięcych lat prowadziła pamiętniki, dzienniki, podobnie jak jej Ania Shirley też pisała opowieści i kreowała własne światy, szukając azylu od smutku w krainie własnych fikcji. Co prawda nie założyła klubu powieściowego jak jej rudowłosa bohaterka, ale jeden z jej wierszy w 1890 roku ukazał się w druku i stanowił już zapowiedź wielkiego talentu oraz popularności przyszłej autorki.

Maud całe życie zbierała inspiracje, sięgała do gazet, czerpała tak z własnego, jak i z cudzego życia. Chociażby postać legendarnej Ani i początek jej historii. Rudowłosa bohaterka zrodziła się z prostego nagłówka – „Starsza para ubiega się o chłopca z sierocińca. Przez pomyłkę trafia do nich dziewczynka.”. Ta zaczęła się ta historia! I wielki sukces samej Maud, która od 1908 roku, czyli oficjalnej premiery „Ani z Zielonego Wzgórza” stała się jedną z najpoczytniejszych i najlepiej zarabiających ówczesnych autorek.

Jednak im popularniejsza i bardziej rozpoznawalna stawała się Maud, tym ona sama bardziej zamykała się w sobie. Od zawsze chciała być pisarką, ba, chciała być publikowana, znana i czytana, ale popularność i ambicja kłóciły się z jej purytańskim wychowaniem i życiem pośród wychowanej na wiktoriańskich zasadach społeczności. Nie wspominając o samowystarczalności, o finansowej niezależności, którą wypracowała sobie latami ciężkiej pracy. To po prostu nie wypadało samotnej kobiecie, starej pannie, tym bardziej w tak tradycyjnej społeczności jaką była Wyspa Księcia Edwarda i śmietanka towarzyska, w której obracała się Maud. Musiała pomyśleć o swojej pozycji i o przyszłości.

I tak, po latach miłosnych przygód, uczuciowych wzlotów i upadków (Maud miała kilka intrygujących romansów, trzeba przyznać) pisarka wyszła w końcu za mąż za pastora kościoła prezbiteriańskiego Ewana MacDonalda. Ten oświadczył się jej już w kilka lat wcześniej, jednak zaręczyny postanowili trzymać w sekrecie. Po kilku latach wyczekiwania pobrali się i razem przenieśli z ukochanej rodzinnej Wyspy Księcia Edwarda do Ontario, by tam założyć rodzinę i zacząć wspólne życie.

DYMY I LUSTRA

Biografka Lucy Maud Montgomery oraz wielka pasjonatka i miłośniczka jej twórczości – Mary Henley Rubio – w biografii pisarki zatytułowanej „The Gift of Wings” (dosł. „Dar skrzydeł”) ukazuje Maud jako kobietę bardzo świadomą swojego wizerunku, a jej życie nazywa „zabawą w dymy i lustra”. Zresztą, o życiu Maud niewiele byłoby wiadomo, gdyby nie… sama pisarka! Z rozmów ze zmarłym już synem autorki, z pokojówkami, znajomymi, rodziną wyłonił się portret kobiety, która nigdy publicznie nie pokazywała swojej prawdziwej twarzy. Już na początku kariery wykreowała personę, osobowość, którą ukazywała na zewnątrz. Prawdziwą siebie skrywała między stronami.

Wyobraźcie sobie, że od momentu pierwszych publikacji Maud zadecydowała, by pieczołowicie zbierać wszystkie pamiątki związane z jej życie, które potem ułatwią zadanie tym, którzy postanowią interpretować i spisywać jej biografię. Zbierała fotografie, artykuły i wycinki z gazet, kolejne recenzje jej książek, nawet listy (a korespondencję prowadziła niemałą). Prowadziła też zeszyty pełne wycinków, służących jako inspiracje do tworzenia jej własnych światów. Natomiast w 1919 roku postanowiła sama przepisywać od nowa swoje pamiętniki i dzienniki, dokonując ich odpowiedniej redakcji. Chciała kontrolować przekaz, chciała zostać zapamiętana w konkretny sposób. Sama również chciała pamiętać.

DWIE TWARZE MAUD

Poza murami domu była Lucy Maud Montgomery, jedną z najpopularniejszych pisarek swoich czasów, która była również jedną z nielicznych, która otrzymywała regularny, niemały dochód ze swojej twórczości. Jeździła na spotkania autorskie, rozmawiała z rzeszami czytelników i wielbicieli, którzy dzielili się z nią emocjami po lekturze jej książek. Odpisywała na listy, z czułością pielęgnowała zapoczątkowaną korespondencję. Dawała wykłady, pojawiała się na zjazdach, publicznie zawsze była radosna, uśmiechnięta, nie dawała po sobie poznać swoich prawdziwych, skrywanych skrzętnie emocji.

W czterech ścianach bowiem była surową żoną pastora, wymagającą matką, kobietą, która trzymała nawet swoje własne emocje i uczucia na wodzy. Lubiła kontrolę i to właśnie ścisła kontrola pozwalała jej przetrwać te najgorsze dni. Wewnątrz była kobietą pełną namiętności, wrażliwą, empatyczną duszą na wzór swoich bohaterek. Przenikliwą i spostrzegawczą. Często jednak milczała, zachowywała komentarz dla siebie i swoich dzienników, w których spisywała codzienne przemyślenia. Spomiędzy kolejnych stron wylewają się potoki goryczy i rozczarowania. Zmartwienia i smutki. Maud zostawiała ciepło i niewinność dla swoich heroin, sama cierpiała w ciszy.

Zmagała się z melancholią, powracającą migreną, ze stanami depresyjnymi i głęboką depresją, która pogłębiła się po utracie drugiego synka. Jej własne, osobiste koszmary łączyły się z ciemnością, która owładnęła ówczesny świat. Wielka Wojna, niepokojące wiadomości z frontu, śmierć członków rodziny… Maud nie pozostała obojętna względem sytuacji, angażowała się nie tylko emocjonalnie, ale także politycznie, popadając w coraz większy wewnętrzny terror i rozpacz. To jednak nie wszystko, jej duchowy stan bowiem pogłębiało postępujące zaburzenia psychiczne męża, który w tym samym mniej więcej czasie całkowicie oddalił się od żony i dwójki pozostałych dzieci. Cierpiał na głęboką depresję, wpadał w manię. Wygłaszał pseudo-religijne kazania, unikał zarówno obowiązków domowych, jak i rodzinnych, wreszcie – narażał swoje własne życie. Z pamiętników Maud wyłania się niezwykle smutny, boleśnie realistyczny wizerunek nieszczęśliwego małżeństwa i kobiety, która szuka schronienia w swoich własnych książkach i samym akcie pisania.

Ten obraz ujawnił się dopiero po śmierci pisarki 24 kwietnia 1942 roku. I nawet okoliczności jej śmierci po latach nabrały mrocznego, rozpaczliwego wymiaru. Dopiero wnuczka autorki wyznała, że jej taka znana i uwielbiana babcia cierpiała na depresję, brała silne leki i to prawdopodobnie przedawkowanie było prawdziwym powodem śmierci Maud. Raz jeszcze – prawdę pisarka zostawiła dla siebie i zabrała ze sobą do grobu.

DZIEDZICTWO MAUD

Dla polskich czytelników Lucy Maud Montgomery to jedna z tych pisarek, które przenikają kolejne pokolenia. Cykl książek o Ani Shirley, cykl książek o Emilce ze Srebrnego Nowiu, powieści takie jak „Błękitny zamek” czy „Historynka” to tytuły, które łączą generacje czytelników, w których wciąż, po tych wszystkich latach odnajdujemy swój azyl, ucieczkę od codzienności.

Z pewnością trudno będzie uwierzyć nie tylko w pełne bólu i ciemności życie samej pisarki, ale również w fakt, że za oceanem, w rodzinnej Kanadzie, jak i Stanach Zjednoczonych, po tych wszystkich latach szalonej wręcz popularności – twórczość Maud odeszła w zapomnienie! Ba, jeszcze za życia autorka spotykała się z coraz większą krytyką. Po śmierci jednak, stała się literackim pariasem, a wszyscy, którzy chcieli zajmować się jej twórczością bliżej, jednoznacznie byli do niej zniechęcani. Wszystko to wraz z nadejściem modernizmu i zmianą prądów krytyki literackiej. Z dnia na dzień książki Maud uznano za naiwne i sentymentalne, a pozytywne przesłanie, jakim dzieliła się z czytelnikami za ignoranckie względem prawdziwego życia. Gdyby tylko wiedzieli, jak to prawdziwe życie doświadczyło samą pisarkę! Może inaczej spoglądano by na jej twórczość?

Czytelnicy o Maud jednak pamiętali, a teraz, wraz z nadejściem kolejnych pokoleń, wraz ze zmianą prądów krytyku literackiej, pamiętają wciąż i poznają ją samą, na nowo. Lucy Maud Montgomery stała się częścią wielkiego kanonu literatury, częścią czytelniczego życia, dołączyła do panteonu tych największych z największych i niezapomnianych. Zostawiła po sobie dwadzieścia powieści, wiele tomów opowiadań, autobiografię i pamiętniki.

Powstają kolejne przekłady jej książek, wybuchają gorące dyskusje, na półkach pojawiają się kolejne wznowienia jej książek i dołączają do kolekcji klasyki (jak chociażby moje piękne wydanie Ekskluzywnej Kolekcji Klasyki od Wydawnictwa Świat Książki).

Jej pamiętniki i dzienniki otwierają natomiast kolejne płaszczyzny dla interpretacji jej fikcji. Ile Maud kryje się w postaciach Ani Shirley czy Emilki Starr? Czy Gilbert Blythe istniał naprawdę? Czyje domy, czyje salony, czyje charaktery zamykała na kartach swoich książek? Sięgając po wspomnienia Maud wszystkie elementy układanki wskakują na swoje miejsce.

Całości dopełniają kolejne ekranizacje – filmy, seriale, każda Ania czy Anna odpowiada na potrzeby swojego pokolenia, przenika do popkultury i wciąż zaraża swoim entuzjazmem, zachwyca wybujałą fantazją. I sprawia, że przez tę jedną chwilę, ten jeden moment, gdy sięgamy po książkę Lucy Maud Montgomery czujemy, że wszystko będzie dobrze. I takie wspomnienie autorki chcemy zachować w sercu.

*Materiał powstał we współpracy reklamowej z Wydawnictwem Świat Książki.

Dodaj komentarz: