„Dolina Kwiatów” Niviaq Korneliussen – recenzja

Pierwsza powieść rodem z Grenlandii na Wielkim Buku – przejmująca „Dolina Kwiatów” Niviaq Korneliussen.

Grenlandia. Wielgachna wyspa na oceanie, położona strategicznie między Ameryką Północną a Europą, przynależna Danii. Ma dźwięczny język o inuickim zaśpiewie, w końcu większość społeczeństwa Grenlandii ma pochodzenie inuickie właśnie. Można tam zjeść renifera i ciasto z borówek. Grendlandia jednak ma również niechlubną, przerażającą statystykę – największy odsetek samobójstw pośród mieszkańców, szczególnie ludzi młodych. I to właśnie ten trudny temat porusza w swojej nagradzanej powieści „Dolina Kwiatów” Niviaq Korneliussen, autorka młodszego grenlandzkiego pokolenia.

POLARNE DNI I NOCE

Ona nie chce już żyć. Męczy się w swojej rozpaczy, męczy się w swoim ciele, w smutku, który osacza ją, otula ściśle niczym paraliżujący kokon. Ona chce odejść. Jak tylu przed nią, którzy odeszli, którzy wciąż odchodzą, gdy ona się waha. Próbuje znaleźć pomoc. Dzwoni na infolinię, by usłyszeć te same, tanie frazesy. Rozmawia z bliskimi, by poczuć, że jest tak inna, tak bardzo do nich nie pasuje. Rozmawia z ukochaną, która trochę ją rozumie, ale nie wie, co z tym dalej zrobić. Tym bardziej, że Ona miała przecież wyjechać. Odnaleźć w Dani lepsze życie, przyszłość, której tutaj – na Grenlandii – nie widzi dla siebie. Czy kiedykolwiek jej się to uda?

PIEKŁO ROZPACZY

Może to wszystko przez te niekończące się dni polarne, gdy słońce nigdy nie zachodzi, dni mieszają się z nocami, bezsenność uderza z impetem i nic nie da się zrobić. Rażący biały śnieg, który oślepia, przeciska się przez szpary i wyostrza wszystko wokół. Nawet emocje. Szczególnie emocje. Ten druzgoczący ból, tę nieukojoną rozpacz, depresję, od której nie ma ucieczki, a która jest jak skaza, jak plaga pustosząca młodą populację Grenlandii. Młodzi ludzie nie chcą tam żyć. Oni nie chcą żyć. Podobno czterech na pięciu Grenlandczyków ma za sobą próbę samobójczą – to przerażające! Każdy rozdział w „Dolinie Kwiatów” rozpoczyna się od beznamiętnej informacji o tych, którzy targnęli się na własne życie: „Kobieta. Trzydzieści osiem lat. Powiesiła się.”, „Chłopak. Siedemnaście lat. Zastrzelił się w magazynie.”. To jak koszmar, który nigdy się nie kończy, jak zapowiedź tego, co nieuniknione.

To nie przypadek, że nigdy nie poznajemy imienia bohaterki, której losy śledzimy z narastającym strachem w sercu. Jest jedną z wielu – bezimienna, grenlandzka dziewczyna, która miota się, szamocze, dygocze sama ze sobą. Ona próbuje odnaleźć odpowiedzi na pytania, których nikt nigdy jej nie daje. Jest pośród ludzi, z ludźmi rozmawia, ale jest jak ta Grenlandia, jak wyspa, samotna, nieprzystępna, groźna. Odpycha bliskość, nie chce już pomocy, za późno, by w tej jaskrawej, oślepiającej poświacie odnaleźć jakikolwiek sens życia. Chociaż żyć nawet jeszcze do końca nie zaczęła. Nie tak naprawdę. Co nią kieruje? Gniew, którego pokłady jeszcze napędzają jakiekolwiek działanie. Dokąd zmierza?

Nigdy nie sądziłam, że w ten sposób rozpocznę przygodę z literaturą grenlandzką, ale myślę, że nie mogłam rozpocząć jej lepiej. Niviaq Korneliussen otrzymała za „Dolinę Kwiatów” prestiżową nagrodę Rady Nordyckiej, została również okrzyknięta literackim objawieniem w swojej ojczyźnie. Na pewno nie boi się pisać o tym co trudne, co nienazwane, nie boi się łamać tabu, tak kulturowego, jak i seksualnego. Jej bohaterowie to jej własne pokolenie – zagubione, zmagające się z narodową spuścizną, poszukujące. Sama proza jest gniewna, pełna krzyku i płaczu, ale… poetycka w formie, inna od tego, co czytamy na co dzień. Trudna emocjonalnie. W końcu „Dolina Kwiatów” to przygnębiający portret społeczeństwa, nieudolności grenlandzkiego systemu, młodych, którzy nie potrafią odnaleźć w tym wszystkim własnej drogi. Ważny głos w literaturze światowej.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Czarne.

Dodaj komentarz: