„Święta handlarki starociami” Dilly Court – recenzja

Ciepła, bożonarodzeniowa powieść historyczna z motywami w klimacie Dickensa – „Święta handlarki starociami” Dilly Court.

ŚWIAT SALLY SUGGS

Dzielnica Paradise Row, rok 1865, Londyn. Świat młodziutkiej Sally Sugs to świat londyńskich zaułków, to świat dzielnic biedoty (rajska jest tylko nazwa) i ciężkiej pracy do utraty tchu. Teraz, gdy jej ojciec zaczyna chorować, koń pociągowy traci siły, Sally zdaje sobie sprawę, że staje przed najtrudniejszym wyborem. Musi zrobić coś, by utrzymać rodzinę, wesprzeć przyjaciół w potrzebie, ale nie stracić też jedynej cennej pamiątki po matce – ukochanego konia cyrkowego Flower. Handel starociami chociaż korzystny to trudne wyzwanie dla młodej kobiety. Sally będzie musiała zawalczyć o przyszłość i sprawić, by jej mały świat nie został rozerwany na strzępy.

UROCZA I NASTROJOWA

Pierwszy raz do moich rąk trafiła powieść bestsellerowej autorki Dilly Court, ale szybko przekonałam się, skąd takie uwielbienie pośród czytelników. Jej powieści są ciepłe, nastrojowe, z bohaterami i bohaterkami, na których czekają wyzwania i przeciwności losu, a którzy gotowi są walczyć o swoje do utraty tchu. Nie inaczej jest ze „Świętami handlarki starociami”. Sally to młoda kobieta, która chociaż silna i niestrudzona, musi jednak stawić czoła bezwzględnej rzeczywistości, przed którą do tej pory chronił ją ojciec. Jest wielkoduszna, jest empatyczna, jest czuła na krzywdę innych, a to nie są cechy, które wzmacniają jej pozycję w branży, w której musi pracować. Handel starzyzną może brzmieć dość przaśnie, ale warto wiedzieć, że przed laty osoby, które zajmowały się handlem tzw. szmatami (z ang. rag and bone) mogły się całkiem nieźle w życiu ustawić. To wszystko dlatego, że przed laty to właśnie materiał (resztki sukna) służyły do tworzenia papieru, a papier był cenny. Było to jednak zajęcie silnych, bezlitosnych mężczyzn, mocno terytorialne, nic więc dziwnego, że młoda, niewinna dziewczyna ma problem, by w tym świecie się odnaleźć.

Obserwujemy jej zmagania, obserwujemy walkę jaką podejmuje, obserwujemy wybory, jakich dokonuje po drodze. A w tle Londyn połowy XIX wieku i podlondyńskie okolice, odmalowane tak, by czytelnik z miejsca mógł odbyć smakowitą podróż w czasie. Dilly Court opisuje tamtą epokę zręcznie i malowniczo, tworząc scenki rodzajowe niby żywcem wyjęte z powieści Charlesa Dickensa. Zwinnie manewruje między niebezpieczną rzeczywistością ulicy i zaułków a ciepłem i otwartością domu rodzinnego naszej bohaterki. Podglądamy ich dramaty, rozpacze, ale też te wielkie radości i oczekiwanie. W tle nadchodzące Święta Bożego Narodzenia, czas nadziei, a tej Dilly Court nie skąpi ani nam czytelnikom, ani naszej bohaterce.

„Święta handlarki starociami” to powieść nastrojowa, magiczna, pełna ukrytego w ciemności światła. Jedna z tych lektur, które otulają czytelnika, pozwalają zanurzyć się w opowieści, całkowicie zapomnieć. Dilly Court stworzyła bohaterkę serdeczną, jedną z tych, które tak łatwo polubić, tak łatwo jej kibicować. Ma silny charakter i potrafi sobie poradzić nawet w najtrudniejszych sytuacjach – wierzymy, że ze wszelkich opresji wyjdzie zwycięsko. A przewrotny los nagrodzi jej trudy i znoje. Zimową porą, w przedświąteczny czas czyta się po prostu z przyjemnością.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Dodaj komentarz: