„Wiosenna noc” i „Zamek z lodu” Tarjei Vesaas – recenzja

Skandynawski realizm magiczny i kawał norweskiego klasyki w niezwykłych opowieściach o końcu magicznych krain dzieciństwa – „Wiosenna noc” i „Zamek z lodu” Tarjei Vesaas.

„Przecież chyba większość ludzi słyszała o tych wszystkich wierzeniach związanych z czwartkowymi nocami, o tych dziwach, które się wtedy dzieją. Trzeba wyjść w czwartkową noc, jeśli się chce odnaleźć ukryte skarby, jeśli się chce sporządzić czarodziejski napój z wody płynącej na północ i rdzy z kościelnego dzwonu, jeśli się chce podłożyć mocne zioła pod poduszkę tej osoby, która ma się zakochać itd.”

HALLSTEIN I SISS

„Zaczarowany zamek. Trzeba było spróbować dostać się do środka, jeśli tylko istniało jakieś wejście! Na pewno pełen dziwnych korytarzy i bram – musi się tam wejść… Wyglądał tak zdumiewająco, że Unn zapomniała o wszystkim innym. Czuła jedynie, że musi do niego wejść.”

Rodzice czternastoletniego Hallsteina wyjechali. Został sam ze starszą siostrą i zamierza skorzystać z okazji. Dom należy do nich. Piękny, wiosenny, upalny dzień, wszystko może się zdarzyć. Nie spodziewają się jednak, że zdarzy się to najbardziej nieoczekiwane. Do ich drzwi puka rodzina, dziwna rodzina, która potrzebuje wsparcia, pomocy, noclegu. Zaczyna się ta jedyna w swoim rodzaju, pełna dziwów wiosenna noc.

A jedenastoletnia Siss właśnie zyskała nową przyjaciółkę. Dziewczynka imieniem Unn jest jak ona sama, szybko stają się bliskie. Pewnego dnia jednak Unn znika i być może ma to coś wspólnego z lodowym zamkiem na wodospadzie, o którym wszyscy tylko ostatnio mówią. Siss zrobi wszystko, by odkryć co przytrafiło się jej małej przyjaciółce.

W MAGICZNYM KRĘGU

„Dziś w nocy albo w dzień może się zdarzyć cokolwiek.”

Koniec magicznej krainy dzieciństwa – to tam zabiera nas Tarjei Vesaas w swoich powieściach. „Wiosenna noc” i „Zamek z lodu” są niby tak różne, a jednak tak podobne. Dzieli je czas, dzielą bohaterowie, ale łączy je młodość, dziecięce chwile przełomów, ta ulotne momenty, gdy czas dzieciństwa dobiega nieuchronnie końca. Nasi młodzi bohaterowie są jakby na skraju, stoją nad przepaścią, chociaż jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy. Za chwilę wszystko się odmieni, nic już nie będzie takie samo jak przedtem, a rzeczywistość utraci pewną tajemnicę. To nieuniknione.

Rodzeństwo z „Wiosennej nocy”, tak niewinne, tak nieświadome. Między nimi jakiś sekret, jakieś niedopowiedzenia, prywatne gesty… Jakbyśmy podglądali bliskość, rodzinną intymność, zaglądali do innego świata. I nagle pojawia się wyrwa – inni, obcy, dziwni. Ludzie, którzy sprawią, że cieniutka magia dorastania nagle pęknie. Życie i śmierć, szaleństwo i niemoc, bezsenność ciała i duszy… Ta jedna noc wystarczy, by zmieniło się wszystko.

Przyjaciółki z „Zamku z lodu” są jak wszystkie dorastające dziewczynki. Ciekawskie, szepczące, nieujarzmione. Naturalne w swojej niewinności. I w tym pragnieniu, by mieć coś tylko dla siebie – cudownego, magicznego, własnego. Zamek z lodu to ziszczenie tego marzenia, ale także zapowiedź największej katastrofy. Wiosna to w końcu czas przeobrażenia, czas zmiany, czas topnienia… Wiosna u Vesaasa jest nieposkromioną siłą i krzykiem natury samym w sobie.

Niepokojąca to lektura, drażniąca zmysły, przenikająca wyobraźnię. Nie wiem, czy twórczość Vesaasa przynależy do realizmu magicznego, ale dla mnie jego opowieści mają w sobie tę senną, oniryczną moc. To nałożenie się światów, to zanurzenie się gdzieś pomiędzy. Obie powieści napisane są ze skandynawskim minimalizmem, ale przepełnione symbolami, duszne od domysłów. Czyta się z zachwytem, a umysł szybko wypełnia się kolejnymi pytaniami. Vesaas nie podnosi na duchu, nie daje nadziei, ale towarzyszy swoim młodziutkim bohaterom w przekraczaniu granic, prowadzi ich za rękę między tymi najdotkliwszymi doświadczeniami, między chwilami prawdziwej grozy i ostatecznego przesilenia. My stąpamy po cichutku obok.

Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. „Wiosenna noc” i „Zamek z lodu” dołączają do tego pysznego kanonu, stają się opowieściami niezapomnianymi, o których rozmyśla się jeszcze długo po zakończeniu lektury. Zostają wrażenia, migawki, przebłyski i pomroki. Mam nadzieję, że Tarjei Vesaas jeszcze niejednokrotnie pojawi się w Serii.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Poznańskim.

Dodaj komentarz: