„Mroczna kołysanka” Polly Ho-yen – recenzja patronacka

Dystopijna, penetrująca lęki i obawy, futurystyczna i drażniąca zmysły powieść – „Mroczna kołysanka” Polly Ho-yen. Spodoba się tym, którzy cenią opowieści w stylu „Roku 1984” George’a Orwella, „Opowieści podręcznej” Margaret Atwood czy serialu „Czarne lustro”.

ŻYCIE W STRACHU

Bliżej nieokreślona przyszłość. Świat pogrążony w kryzysie bezpłodności. Rzeczywistość kierowana przez bezlitosny i rygorystyczny system totalitarnej inwigilacji. Każda kobieta, która chce zostać matką musi przejść odpowiednie testy, a potem serię bolesnych zabiegów zwanych indukcją. Wszystkie narodzone dzieci są monitorowane przez czujne oko Biura Standardów Rodzicielskich. Jeśli rodzice nie stosują się do skomplikowanych i restrykcyjnych zasad – noworodki podlegają ekstrakcji. Dziecko jest odbierane i umieszczane w specjalnym państwowym ośrodku opieki. Każdy rodzic drży z przerażenia, także Kit, która właśnie została matką maleńkiej Mimi. Kiedy przychodzi czas próby – Kit gotowa jest zrobić wszystko, by odzyskać córkę. Także dotrzeć do prawdy.

ODPOWIEDŹ NA LĘKI I OBAWY

Opowieści dystopijne, przedstawiające tę mroczną, nie do końca pozytywną wizję przyszłości, w ostatnim czasie na nowo zaczęły działać na masową wyobraźnię. Dystopia powróciła z impetem w popkulturze, przejęła książki, przejęła kina, przejęła opowieści zarówno dla młodzieży, jak i dorosłych odbiorców kultury. To oczywiście odpowiedź na czas chaosu i niepokoju społecznego, w jakim przyszło nam żyć po upadku dwóch nowojorskich wież. Odpowiedź na rozpędzenie się historii, na wszystko to, co dzieje się wokół nas. Popkultura zaczęła rezonować z naszymi obawami, z poczuciem zagrożenia i niemocy. Z tym poczuciem, że w gruncie rzeczy nie mamy kontroli nad tym, co może się wydarzyć. „Mroczna kołysanka” Polly Ho-yen jeszcze intensywniej penetruje ten lęk. Autorka zanurza się tam, gdzie obawy są największe, a strach i poczucie odpowiedzialności – najtrudniejsze do zniesienia. Temat macierzyństwa, rodzicielstwa, straty w obliczu bezlitosnego systemu totalitarnego.

Rzeczywistość „Mrocznej kołysanki” to świat pod okiem czujnej i nieustępliwej inwigilacji. Inwigilacji, w której pomaga dopasowana do działań systemu technologia. Świeżo upieczeni rodzice są podglądani i podsłuchiwani, podlegają wiecznej obserwacji. Wystarczy jeden maleńki, nawet najbardziej absurdalny błąd – złe ułożenie noworodka w wózku, zbyt długie lub za krótkie spacery, sztuczny pokarm zamiast naturalnego – rodzice (zazwyczaj matka) otrzymuje naganę, rodzaj mandatu, które nawarstwiając się określają moment, w którym dziecko zostanie odebrane. Obserwator Biura Standardów Rodzicielskich może pojawić się znikąd. To może być ktoś z rodziny, sąsiadka, przypadkowy przechodzeń. Nigdy nie wiadomo – i to poczucie osaczenia tu chodzi. O nieustępliwy strach, koszmar, który nie ma końca. Moment największej radości zamienia się w rozpacz i terror.

„Mroczna kołysanka” spodoba się wszystkim, którzy docenili inne dystopijne, futurystyczne opowieści jak „Rok 1984” George’a Orwella, „Opowieść podręcznej” Margaret Atwood czy wizje przyszłości z serialu „Czarne Lustro”. To mrożąca krew w żyłach opowieść, w której przyszłość nie przynosi nadziei, ale porażający strach przed utratą. Polly Ho-yen skupiła się na jednym tylko aspekcie tej rzeczywistości, ale równie dobrze mogłabym stworzyć uniwersum, którego „Mroczna kołysanka” jest zaledwie początkiem. Świat Wielkiego Brata, świat systemu, który inwigiluje i śledzi każdy nasz krok, świat, w którym każdy dzień to walka o przetrwanie rodziny. Mroczna, niepokojąca i bardzo rzeczywista powieść.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Insignis.

Dodaj komentarz: