„Krzyk orła” Karin Smirnoff – recenzja patronacka

Powraca MILLENNIUM – moje ukochane thrillery skandynawskie – przed nami tom siódmy i wcale nie trzeba znać trylogii Davida Lagercrantza! Przed Wami „Krzyk orła” Karin Smirnoff.

POWRÓT LISBETH I MIKAELA

Lisbeth musi zaopiekować się córką swojej przyrodniej siostry. Jej matka zniknęła w tajemniczych okolicznościach, a nagła śmierć babci zmusiła Lisbeth do podróży na daleką północ. A tam, wraz z rezolutną dziewczynką, która nie czuje bólu, powraca przeszłość i jej snujący się mrok. Tym większy, że w okolicy czai się zabójca, ktoś, kto kocha orły, las, ciszę i… krew. Przypadkiem Mikael trafia tam, gdzie Lisbeth – ślub córki na północy okazuje się przyczynkiem do kolejnego śledztwa. Co odkryją w pozornie spokojnym miasteczku Gasskas?

SMIRNOFF RZĄDZI

Karin Smirnoff znamy na Wielkim Buku nie od dziś. Fenomenalna szwedzka pisarka, autorka sagi Rodziny Kippów. O brudnych tajemnicach rodzinnych i sekretach mrocznej północy potrafi pisać jak mało kto. Nic dziwnego, że to właśnie ona kontynuuje dzieje tak uwielbianych przez czytelników Lisbeth Salander i Mikaela Blomkvista. Ona jest genialną hakerką z najtragiczniejszą możliwą przeszłością i doświadczeniami największej przemocy. On jest dziennikarzem śledczym, dla którego to właśnie praca jest najważniejsza. Mijające lata nieco wygładziły ich charaktery, spowici są melancholią, chociaż u Lisbeth to wciąż drapieżna melancholia, a urok i dociekliwość Mikaela nie słabną. Oboje mają swoje problemy, oboje mają swoje traumy, ale też oboje okazują się być niezrównani w odkrywaniu prawdy. W „Krzyku orła” Smirnoff zabiera nas do miasteczka Gasskas na dalekiej północy, pograniczu szwedzko-fińskim. Tutaj można się ukryć przed całym światem. Tutaj też można być panem całej społeczności. Tutaj można pozwolić sobie na przestępstwa, które przykryje śnieg. I tutaj trafiają nasi bohaterowie.

Punkty wyjścia mamy tutaj dwa. Pierwszy to płatny zabójca na zlecenie, który nie zna swojego zleceniodawcy. Pasjonat przyrody i podglądania miejscowej populacji orłów. Zresztą, ma ku temu swój własny powód. Punkt drugi to Lisbeth Salander, która musi opuścić Sztokholm, by zająć się córką swojej przyrodniej siostry. To wszystko jest tu powiązane nitkami przeszłości, krwawą historią pogranicza i spiskiem, który łączy tak miejscowy światek przestępców, jak i globalne spółki. To właśnie jest intryga na miarę oryginalnego Millennium. To, co wielkie i odrealnione, powiązane z polityką, cybernetyką, biznesem połączone z tym, co malutkie i osobiste, jak prywatne życie Lisbeth i Mikaela.

Karin Smirnoff jest dobra w takim gmatwaniu fabuły, wyciąganiu najgłębszych pokładów zła i niegodziwości. Potrafi pisać o małych społecznościach i ciemności, która siedzi pod podszewką. Pozwoliła mi poczuć na nowo tamten dreszcz emocji związany z pierwszymi tomami pióra Stiega Larssona. Znowu zanurzyłam się w mroku, znowu dotknęłam skandynawskiego cienia, znowu miałam poczucie, że cokolwiek byśmy nie zrobili, to gdzieś tam, w tle, ktoś inny pociąga za sznurki. I nic od nas nie zależy. Pokochałam Smirnoff za jej Sagę Rodziny Kippów, a teraz kibicuję, by kontynuowała dzieło nieodżałowanego Larssona. Lisbeth i Mikaela, tak jak i samych czytelników nie mogło spotkać nic lepszego.

O.

*We współpracy patronackiej z Wydawnictwem Czarna Owca.

Dodaj komentarz: