Thrillery na zimę

Thrillery na zimę

Zima to idealny czas na opowieści o zbrodni w klaustrofobicznym, zimowym nastroju.

Morderstwo pod choinkę” Hanna Greń

Kultowa już bohaterka Hanny Greń – prywatna detektyw Dioniza Remańska – powraca w siódmym tomie swojej historii. I cóż to jest za nastrojowa zimowa opowieść! Zacznę od tego, że Hanna Greń już niejednokrotnie mnie zaskoczyła. Czym? Kontrastem jaki potrafi stworzyć. Z jednej strony, mamy ciepłą, zabawną pisarkę, a z drugiej strony, mamy zbrodnie TAK brutalne i mrożące krew w żyłach, że czasami mam poczucie absolutnego dysonansu. Tym razem może nie jest aż tak makabrycznie, ale klimatycznie to już jak najbardziej! Pod choinkę jak znalazł, w końcu nie ma to jak trup świąteczną porą.

To miały być pierwsze prawdziwe rodzinne Święta Bożego Narodzenia, jakie Dioniza spędzi ze swoim partnerem i rodziną. Plany jednak wzięły w łeb – zgodziła się pilnować gości swojego szefa w zjawiskowym górskim pensjonacie i sama spędzić tam spokojny świąteczny czas. A tam czeka na nią śnieżna zawierucha, śniegu po pachy i… trup pod choinką. Sytuacja zagęszcza się, bo goście są specyficzni, a sama Diona nieco osłabiona. W końcu spodziewa się dziecka, musi myśleć nie tylko o sobie, więc ostrożność jest mocno wskazana. A im większa zawierucha, tym niebezpieczeństwo wzrasta.

Śnieżyca, która odcina domki od świata to jeden z moich najulubieńszych zimowych motywów. Gwarantuje poczucie narastającej klaustrofobii, duchoty i poczucia, że nie ma dokąd uciec. Taka zamknięta przestrzeń w sercu malowniczej scenerii, która dopiero z bliska okazuje się być straszna i makabryczna. Hanna Greń wykreowała grupę specyficznych postaci, nieco przerysowanych, o co najmniej charakterystycznych imionach i przezwiskach, którzy muszą znosić siebie nawzajem, muszą jakoś godzić się z istnieniem potencjalnego mordercy pośród nich. Obudowała ich sekretami i skomplikowaną intrygą, która sięga daleko poza granice naszego pensjonatu.

Całość wciąga i tworzy idealną kocykową lekturę na kilka zimowych wieczorów.

Papier, kamień, nożyce” Alice Feeney

Kilka lat temu czytałam „Daisy Darker” spod pióra Alice Feeney i do dzisiaj pamiętam tamten morski krajobraz klifów, odciętego od świata domu i dziwnej rodziny, która musiała zmierzyć się ze swoją przeszłością. Dlatego też z przyjemnością sięgnęłam po jej najnowszy thriller małżeński. W końcu nie ma to jak para w kryzysie na całkowitym odludziu, prawda? Też tak myślę – to znakomity punkt wyjścia dla każdego dreszczowca, który stawia wiele pytań i wyciska z bohaterów sekrety jak sok z cytryny. A jak jeszcze dodać schorzenie jednego z bohaterów, to od razu robi się podwójnie niepokojąco.

To ostatnia szansa dla związku Amelii i Adama. Weekendowy wypad do Szkocji. Ona czuje się niewidzialna. I nic w tym dziwnego – Adam cierpi na nietypowe schorzenie, które sprawia, że nie rozpoznaje żadnej twarzy. Nawet swojej. Do tego, jest ciągle zajęty. Weekend ma być nowym początkiem, ale wszystko idzie nie tak, jak powinno. Zawieja śnieżna, miejscówka jak z horroru i… tajemnice. W końcu ten wyjazd zaczął się od dziwnej wygranej. A sam pobyt zaczyna się komplikować. Tym bardziej, że Amelia i Adam nie są tam sami. Jakie sekrety wyjdą na jaw?

Jej twarz nie brzmi znajomo, czyli koncept człowieka, który cierpi na tak rzadkie schorzenie jak prozopagnozja (brak możliwości rozpoznawania twarzy) to już jest koncept, który całkowicie zbija z tropu i mrozi krew w żyłach. Wyobraźcie bowiem sobie, że ktoś bliski nie rozpoznaje was i każdego dnia wasza twarz jest dla niego zagadką. To przecież prawdziwy koszmar! Ale. To jest tylko jedna z rzeczy, które zupełnie zbijają czytelnika z tropu w powieści Feeney. Najważniejsze bowiem są sekrety, które nasze małżeństwo kryje. Sami pewnie nigdy by się z nimi nie ujawnili, ale kiedy dodamy osobę trzecią, kogoś kto zna je na wylot – to książka pisze się sama.

Sam pomysł autorki na powieść jest bombowy, ale całość „Papier, kamień, rodzice” Alice Feeney ryje banię! I robi to w najlepszy możliwy sposób.

Nim skończy się noc” Bartosz Szczygielski

Urokliwe domki w sercu lasu, sypiący, malowniczy śnieg za oknem, ogień w kominku… I walka o przetrwanie! Czyli thriller psychologiczny, w którym główne role odgrywają trzy pogmatwane, zagubione pary, które szukały odpowiedzi na swoje problemy. I coś znalazły, ale co i dlaczego, to będzie musiało rozwiązać śledztwo. W środku śnieżnej zawieruchy, która wszystkich odetnie od świata.

Purpurowe rzeki” Jean-Christophe Grangé

Uwielbiam thrillery Grangé z serii z komisarzem Niémans! Są krwawe, brutalne, diabelnie sprytne i zawsze prowadzą do ciekawych konkluzji. Od „Purpurowych rzek” wszystko się zaczyna, czyli ekskluzywna, samowystarczalna uczelnia w w skutych lodem górach, dziwne zbrodnie i niepokojące wiadomości, które zostawia morderca. Co dzieje się w murach tej uczelni? I kto za tym wszystkim stoi?

Noc kłamstw” Izabela Janiszewska

Zamiast sypiącego śniegu – roztopy jakieś, chlapa i poczucie końca wszystkiego, czyli historia pewnego małżeństwa, które wydaje się idealne z zewnątrz, ale skrywa bardzo brudne sekrety. A te wyczołgują się na powierzchnię wraz ze śmiercią opiekunki ich dziecka. Nasza dama thrillera tworzy perfekcyjną atmosferę dreszczowca w duchu domestic.

Niewinne ofiary” Katarzyna Wolwowicz

Pierwszy tom jednej z moich najulubieńszych serii kryminalnych, który zaczyna się jednym z najmocniejszych scen – na śniegu zostają znalezione zwłoki dwóch małych dziewczynek. Opis jest tak przejmujący, że już na zawsze będę wyobrażać sobie ten las pod Jelenią Górą, te drzewa wokół, ciszę i komisarz Olgę Balicką, która rusza ze sprawą.

Sanatorium” Sarah Pearse

Luksusowy hotel, który skrywa koszmary przeszłości. Czyli otwarcie ekskluzywnego hotelu kończy się odcięciem grupy gości od świata, śnieżną zawieruchą na skalę epicką i śmiercią kolejnych osób. W tle malownicze, ośnieżone szczyty Alp Szwajcarskich i poczucie klaustrofobii jakich mało.

Rodzinna gra” Catherine Steadman

Wpływowi, bogaci i cholernie niebezpieczni, czyli do rodziny Holbecków ma dołączyć poczciwa Harriet, pisarka u progu sławy. Nie wie jednak, że magiczne zaręczyny na lodowisku to był tylko wstęp do zwyrodniałej inicjacji, którą będzie musiała przejść, by stać się częścią tej rodziny. Świetna rozrywka, dobry twist, dreszczyk satysfakcji podczas lektury

„Zaginiona” Tina Frennstedt

Powieść lodowata, diabelnie realistyczna pióra jednej z najbardziej nieustępliwych szwedzkich reporterek śledczych, która rozpoczyna się od jednej z najstraszniejszych scen ucieczki, jakie czytałam. Przedmieścia i ulice Malmö terroryzuje seryjny gwałciciel i morderca kobiet. Całość zawraca do przeszłości i potrafi zmieść czytelnika z planszy.

Misery” Stephen King

Kto jeszcze nie zna Annie Wilkes, ten musi ją poznać. To bardzo sympatyczna i urocza miłośniczka pewnej literackiej serii romansów. I tak się składa, że jej ukochany pisarz właśnie uśmiercił jej równie ukochaną bohaterkę. I teraz on za to zapłaci. A zawierucha śnieżna, odcięta od świata droga i śnieżyca za śnieżycą tylko ułatwią Annie zemstę.

Pod Czerwonym Aniołem” Alek Rogoziński

Grupa jedenastu pozornie sobie obcych osób. Zamieć, która odetnie tytułowy pensjonat od świata. Tajemnice, które każdy chce zabrać do grobu. I jatka, którą przeżyją nieliczni. Czyli miało być uroczo i świątecznie, a wyszedł z tego slasher jak ta lala. I chociaż to Alek, to wcale nie jest tak zabawnie, jak można by podejrzewać.

Pamiętam cię” Yrsa Sigurðardóttir

Między dreszczowcem a horrorem, na pewno dla czytelników o bardzo mocnych nerwach. Opuszczona osada na dalekiej północy Islandii, odcięta od cywilizacji, a w niej samotny dom. I zaginięcia chłopców. I niewytłumaczalne wydarzenia. Przeraża obojętnością, przeraża przygnębiającą samotnością i ludzkim okrucieństwem też. A wszystko to pośród równie obojętnych białych połaci Islandii.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona.