„Dom Kości” Graham Masterton

Jeden z kultowych współczesnych pisarzy grozy Graham Masterton w „Domu kości”.

Pamiętacie, jak jeszcze w zeszłym roku głosowaliście na książki z DOMAMI? Trzecim wybranym przez Was tytułem, by mastertonowy „Dom kości”. I to był strzał w dziesiątkę, bo z trzech tytułów, to właśnie ten tytuł okazał się być najlepszym, najbardziej spójnym i ciekawym jednocześnie. I jak to u Mastertona: najprostszym, ale tym samym dającym najwięcej radości czytelnikowi.

W jednym z burzonych domów policja trafia na makabryczne odkrycie. Dziesiątki ludzkich szkieletów ukryte w samej konstrukcji budynku. Tropy prowadzą donikąd. Ale! W międzyczasie wchodzący w dorosłość John rozpoczyna pracę w agencji nieruchomości. I natrafia na dziwne ślady. To początek jego koszmaru, który okaże się prowadzić w co najmniej zaskakujących kierunkach.

Fabuła jest prosta, a w jej sercu pojawia się motyw domu – nawiedzonego domu. Co ciekawe, zazwyczaj taki dom służy w literaturze grozy za odbicie lęków samych bohaterów. Za rodzaj pułapki i metafory psychologicznej, w której murach rozbrzmiewają traumy i koszmary. Nie u Mastertona! Dom jest domem, a w zasadzie narzędziem sił potężniejszych od ludzi. I to wystarczy.

Czy straszy? Nie, nie straszy. Ale nic nie szkodzi. To jest powieść, która ma intrygujący koncept, śledztwo i przygodę relatywnje młodych bohaterów. Motyw strachu wynika z dziwności wydarzeń, które wyjadaczom grozy przyniosą uśmiech satysfakcji na usta. Może malutkie poczucie niepokoju. To wystarczy!

Dodam tylko, że sam autor natomiast poleca książkę nawet nastoletnim czytelnikom, którzy szukają dreszczyku emocji. I ma rację! „Dom kości” pozbawiony jest skrajnych opisów przemocy, nie ma też scen seksualnych, z których przecież Masterton słynie. To historia przygody i śledztwa, ale! Z zaskakującym twistem, który jest dla mnie wisienką na koniec.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Replika.