Literacka podróż do Korei Południowej w głośnej powieści surowej, melancholijnej, minimalistycznej „O mojej córce” Kim Hye-jin.
MATKA I CÓRKA
„W moim wnętrzu jest wiele wersji mnie: ta, która chce zrozumieć wszystko; ta, która patrzy z oddali; i wiele innych. Wszystkie zamknięte we mnie, walczą ze sobą w niekończącej się wojnie. Nie mam w sobie odwagi, sił ani na tyle pewności siebie, żeby jej to wszystko wytłumaczyć.”
Ona zrobiła wszystko tak jak trzeba. Wyszła za mąż, wychowała dziecko, spełniła obowiązek tak wobec siebie i swojej rodziny, jak i obowiązek wobec społeczeństwa. A jej córka? Green przekroczyła już trzydziestkę i nie mogłaby być mniej podobna do swojej matki. Green żyje wbrew tradycji, wbrew ustalonym zasadom u boku swojej partnerki imieniem Rain. Obie kobiety, Rain i Green, są dla siebie wszystkim. Matka nie może się z tym pogodzić. Nie potrafi zrozumieć. Nie chce zrozumieć. Kiedy córka z partnerką wprowadzają się do jej domu, matka wierzy, że jeszcze będzie inaczej, będzie normalnie, będzie tak, ja ma być. Czy będąc tak blisko – kobiety zbliżą się jeszcze do siebie i będą potrafiły wybaczyć?
ZDERZENIE POKOLEŃ
„Pojawiają się w mojej głowie różne myśli: że błędy mojej córki to moje błędy; że skończyła już trzydziestkę, jest dorosła i to są jej decyzje. Te myśli zderzają się ze sobą i robią przy tym wiele hałasu.”
Minimalistyczna, surowa opowieść o szacunku do drugiego człowieka, o poszukiwaniu miłości, o zderzeniu pokoleń. Każda generacja ma swoją drogę – tak śpiewał przed laty Joe Cocker – i te słowa odbijają się w powieści Kim Hye-jin. Korea Południowa to miejsce, w którym tradycja spotyka się z nowoczesnością. Brzmi jak banał? Być może, a jednak pomimo swojej futurystycznej niemal aury, południowokoreańskie zasady i normy społeczne są wciąż bardzo ściśle określone i skonkretyzowane. Istnieje hierarchia, oczekiwanie szacunku, konserwatywne spojrzenie na wartości. Wyłamywanie się z konwencji, odchodzenie od wzorców i stereotypów nie jest mile widziane. Inność bywa ostracyzowana, odstępstwa od normy natomiast – naprowadzane na właściwe, określone z góry tory. Czy to się zmienia? Kolejne pokolenia stają się bardziej liberalne, otwarte, z pewnością myślą i zachowują inaczej, niż ich rodzice przed laty. Przynajmniej próbują. Tak jak bohaterka „O mojej córce”.
Matka i córka, które próbują odnaleźć wspólny język, próbują odnaleźć nić porozumienia. To nie jest łatwe, to nie jest proste. Matka ma swoje oczekiwania względem córki. Tworzy barierę, emocjonalny dystans. Nie chce, nie potrafi się przełamać. Trzyma się swojej własnej, wyobrażonej wizji rzeczywistości. Bywa opryskliwa, bywa okrutna w swoim odrzuceniu. Green natomiast nie narzuca się matce – razem z Rain po prostu wspierają ją po cichu swoją pomocą, swoją obecnością, swoją siłą. Matka bowiem zajmuje się osobami starszymi, pracuje w domu opieki, pomaga tym, którzy nie mają już nikogo, którzy zostali zostawieni i samotni. Tym, którzy znaleźli się na marginesie społeczeństwa, wypadli z kołowrotka życia, a system nie ma dla nich miejsca. Przeraża jego bezwzględność, bezduszność względem osób starszych. To właśnie kiedy w domu pojawia się starsza pani o niezwykłej przeszłości, trzy skonfliktowane kobiety dostrzegą szansę na rozejm, na podjęcie próby zrozumienia. Nie oczekujmy jednak emocjonalnych fajerwerków. To pośród gestów, małych i codziennych, pozornie bez znaczenia spróbują po prostu być obok siebie.
„O mojej córce” to powieść krótka, ale doprecyzowana w formie. Minimalistyczna i skondensowana do tego, co najważniejsze. Kim Hye-jin uderza precyzyjnie, dokładnie tam, gdzie trzeba. Jej powieść to historia zderzenia pokoleń, poszukiwania i braku tolerancji. To opowieść o pragnieniach młodości i starości, która walczy z czasem. O miłości. O godności. O społecznych barierach i potrzebie ich przełamywania. Rodzinny dramat, cichy i pełen zduszonych emocji. Zostaje z nami na długo.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Kwiaty Orientu.
Kiedy myślę o Korei w głowie pojawia mi się okladka książki „Uodzona w 1982″. Bohaterka podejmuje próbę podważenia tego, co narzuca jej tradycja. Ciekawa historia kobiety, ktora nie chce przyjąć tego dziedzictwa, podejmuje dialog z tym, co dla społeczeństwa jest ustalone od wiekow i oczywiste. Polecam i ogromnie jestem ciekawa lektury ” o mojej corce”. Olgo, mówisz pięknie o tej książce, z przyjemnością Ciebie wysluchałam