„Oko snajperki” Kate Quinn – recenzja PATRONACKA

Najnowsza powieść historyczna od mistrzyni powieści historycznych, tym razem z bohaterką, która do dziś budzi kontrowersje – „Oko snajperki” Kate Quinn.

DZIEJE PANI ŚMIERĆ

Ludmiła Pawliczenko. Pani Śmierć. Najskuteczniejsza snajperka Armii Czerwonej. Zanim wstąpiła do armii była po prostu młodą matką, zapaloną czytelniczką, studentką. Lubiła strzelać, ba, wygrywała zawody, przez lata chodziła na strzelnicę. Kiedy wybuchła II Wojna Światowa – nie wahała się, wstąpiła do armii i zaczęła działać. Ustrzeliła dziesiątki, ba, setki nazistowskich wrogów. Zyskała sławę i przydomek tej najlepszej, bezwzględnej. Wkrótce stała się też twarzą Związku Sowieckiego i wyruszyła w podróż, by w Stanach Zjednoczonych zaprzyjaźnić się z samą Pierwszą Damą. A w międzyczasie? Walczyła, kochała, chciała po prostu żyć.

MIĘDZY PRAWDĄ A FIKCJĄ

Legenda Mili Pawliczenko nie wzięła się z próżni, ale z doświadczeń sowieckich na froncie fińskim, nieudanych doświadczeń dodajmy. Finowie bowiem zasłynęli w historii z najbardziej zaciętych, szalonych snajperów, którzy dali popalić żołnierzom Armii Czerwonej (warto tu wspomnieć postać Simo Häyhy). Po tamtej porażce Związek Sowiecki postanowił wyszkolić własne jednostki snajperskie, a jako że kobiety wg ich konstytucji miały równe prawa co mężczyźni, to również mogły się szkolić, ba, były do takich szkoleń zachęcane. Mila nie była więc jedyną, co więcej – była jedną z prawie 2000 snajperek wyszkolonych w tamtych latach! Tym bardziej, że w strzelectwie miała wieloletnie doświadczenie i uznane sukcesy. Na polu bitwy stała się żywą legendą, kobietą o przydomku Pani Śmierć, która do chwili odniesienia ciężkiej rany na polu walki miała na swoim koncie podobno 309 policzonych, celnych trafień.

A skąd kontrowersje związane z Panią Śmierć? Kontrowersje łączą się z rolą propagandową Ludmiły, a jak wiemy – propaganda w Związku Sowieckim miała się całkiem nieźle. Była miła, ładna, sympatyczna i obyta, stąd też jej wyjazd do Stanów Zjednoczonych i szczególna rola, jaką miała odegrać zarówno za granicą, jak i we własnym kraju. Nie nosiła blizn po domniemanych urazach, unikała strzelania na pokaz podczas swojego tour po świecie. Co więcej, wiedzę o jej dokonaniach z początku służby można czerpać wyłącznie z jej własnych, wydanych pośmiertnie pamiętników, poddanych również pieczołowitej cenzurze. Stąd też wątpliwości, stąd też nieścisłości w doliczaniu się jej realnych ofiar i doprecyzowaniu jej dokonań.

Bez względu na jej realny udział w walkach i na odniesione sukcesy, bez względu na siłę sowieckiej propagandy – Ludmiła Pawliczenko przeszła do historii jako najskuteczniejsza snajperka II Wojny Światowej. Kobieta, która niosła śmierć nazistowskiemu najeźdźcy, która walczyła dzielnie i dumnie. Nic dziwnego, że zaintrygowała Kate Quinn, że wzbudziła podziw pisarki i chęć udokumentowania jej dokonań w fikcji historycznej. Quinn sama przyznaje, że jest świadoma kontrowersji wokół tej postaci, tworząc fabułę kierowała się więc pamiętnikami samej Ludmiły, oddając jej samej niejako głos, dopowiadając natomiast to, co stanowiło białą plamę historii.

I jak na Kate Quinn przystało – autorka wywiązała się z zadania wyśmienicie. Historię Pani Śmierć czyta się z zapartym tchem, z zaciekawieniem i narastającym podziwem. Znów przenikamy przeszłość, idziemy krok w krok za kimś, kto zapisał się na kartach tej prawdziwej, wielkiej historii. Przed oczami pojawia się portret kobiety, matki, kochanki, żony i… żołnierza oczywiście. Dominują wątki obyczajowe, sercowe przepychanki, przyjaźń z pierwszą damą Stanów Zjednoczonych. Jednak! Kate Quinn słynie przecież z ukazywania rzeczywistości wojennej i nie inaczej jest w „Oku snajperki”, która wypełniona jest po brzegi historią. To opowieść między fikcją a prawdą, o sile przetrwania, o miłości, o heroizmie – potrafi wcisnąć czytelnika w fotel.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem MANDO.

Komentarz do: “„Oko snajperki” Kate Quinn – recenzja PATRONACKA

  1. Iris napisał(a):

    Bardzo lubię powieści inspirowane prawdziwymi postaciami. Doceniam to, jak wielką pracę muszą wykonać ich autorzy, zanim zaczną pisać.

Dodaj komentarz: