Z tej powieści będzie film! Mówię Wam i przepowiadam – historia zwyrodniałego podglądacza i jego przyszłej ofiary w „Splątaniu” Igora Brejdyganta.
TEMAT NA DZIŚ: PODGLĄDACTWO
Temat na dziś to voueuryzm, czyli podglądactwo. Jeden z najciekawszych motywów popkulturowych. Pamiętamy genialne „Okno na podwórze” w reżyserii Alfreda Histchcocka, pamiętamy też zabawę motywem u Rileya Sagera w jego „Dom po drugiej stronie jeziora”. Tam byliśmy świadkami zbrodni, patrzyliśmy nieświadomi i niewinni. A gdyby… odwrócić obiektyw? W „Splataniu” patrzymy z perspektywy przyszłego mordercy. Człowieka, który patrzy, rozkoszuje się tym, co widzi, planuje przyszłą zbrodnię. To cały proces, podniecajacy element całkowitej dominacji, ktoś dla kogo obserwowanie ofiary, podsłuchiwanie, śledzenie jest obrzydliwą grą wstępną do całkowitego spełnienia. Odważny krok ze strony Igora Brejdyganta, by wprowadzić taką postać. To jeden z tych kilku procent zwyrodnialców, którzy patrzą, ale też mają siłę, by posunąć się dalej… najgorszy możliwy typ. I najbardziej niebezpieczny.
O KSIĄŻCE
Karolina zaczyna się bać. W jej życiu pojawił się ktoś, kto ją prześladuje, kto wypisuje wiadomości, wydzwania. Ale przede wszystkim ktoś, kto WIE. Wie o jej przeszłości. To Marek, ten, który patrzy, słucha, który ma cały plan, by dokonać całkowitej anihilacji Karoliny. I przy okazji pogrążyć jej przyjaciółkę Zuzę, znaną policjantkę, która ma na swoim koncie sukcesy śledcze. Marek odmienił całe swoje życie dla tych dwóch kobiet. Stał się kimś zupełnie innym. Tylko te bóle głowy, które ciągle mu towarzyszą…
BĘDZIE Z TEGO FILM
Nie przez przypadek wspomniałam Wam o doświadczeniu filmowo-serialowym Igora Brejdyganta. Jego styl pisania bowiem, jego postrzeganie kolejnych scen i budowanie napięcia są wizualne, są filmowe, bardzo obrazowe. Jakby przygotowane pod przyszłego potencjalnego widza. Każdy rozdział to prosta scenka rodzajowa, bez udziwnień i zbędnych opisów. Kawiarnia w centrum handlowym. Mieszkanie w miejskim bloku. Parking pod budynkiem. Żadnych znaków szczególnych, żeby można było dopasować tło w wyobraźni, ale też na potencjalnym planie filmowym. Rozdziały noszą też tytuły, które z łatwością określają nadchodzące wydarzenia. Czytelnik może po prostu czytać, pochłaniać akcję, wszystko ma podane na tacy.
A „Splatanie” czyta się z prawdziwą przyjemnością być może właśnie przez te filmowe zabiegi. I trójkę bohaterów, którzy pojawiają się po kolei na scenie. To jednak Marek – obrzydliwy, zwyrodniały podglądacz o morderczych zamiarach – wysuwa się na pierwszy plan. Jego charakter, jego metamorfoza, jego przeszłość, jego przypadłości. To fascynująca postać, która rozwija się, rozprzestrzenia jakby, zajmuje coraz więcej miejsca. Przyznam, że konkluzja jego historii zawiodła mnie – wydała mi się zbyt absurdalna, zbyt wykolejona, nawet dla filmowego zamysłu. Ale nie zepsuła na szczęście wrażenia całości, a to dla mnie niezwykle istotne we thrillerach tego typu.
Ze „Splątaniem” można zarwać noc – pióro Igora Brejdyganta ma w sobie tę hipnotyzującą moc, która trzyma czytelnika w miejscu. Jestem ciekawa, czy wpadniecie na rozwiązanie zagadki podglądacza Marka, czy wciągnie Was przeszłość Karoliny i siła śledcza Zuzy. O Zuzie zresztą poczytałabym więcej – może Igor Brejdygant pójdzie w tym kierunku?
O.
*We współpracy z Wydawnictwem ZNAK.