„Nasz Skrzywiony Bohater” Yi Mun-yol – Recenzja

Bombla_NaszSkrzywionyBohater

Literatura południowokoreańska pomimo, iż od jakiegoś już czasu po cichu wkrada się na polski rynek, wciąż niestety nie jest szeroko znana, ani komentowana. Podobnie, jak stereotypowe postrzeganie koreańskiej kultury, czy tak zwanej kultury orientalnej w ogóle, tak i książki południowokoreańskich autorów w subtelny, delikatny sposób poruszają tematy tak lokalne, jak i uniwersalne, ale nie rzucają się w oczy. Nie przebijają się na topowe księgarniane półki, a raczej czekają w cieniu na odkrycie przez pasjonata, przez czytelnika spragnionego wglądu w świat nieco odmienny od tego reprezentowanego przez zachodnie wartości. To pozycje wypełnione latami historycznych doświadczeń, społeczno-obyczajowych przemian, oraz niestygnącego konfliktu pomiędzy Koreą Północną a Południową. Ten konflikt powraca niemal zawsze, w różnej, oryginalnej formie, tworzy koreańską rzeczywistość i przenika na karty kolejnych opowieści.

„Gdy ma się dwanaście lat, wciąż łatwo jest traktować wszystko z niewinnością dziecka. Ja miałem jednak wrażenie, że nie będę w stanie tak po prostu podporządkować się nowemu środowisku: zasady, którym do tej pory byłem wierny – dorośli nazywają je rozumem i wolnością – zostały tutaj doszczętnie zdeptane. Jeszcze nie doświadczyłem tego na własnej skórze, ale miałem coś więcej niż tylko niejasne przeczucie, że za zgodą na nowy porządek będą iść absurd oraz przemoc, które musiałbym znosić. Wyglądało to jak przerażający plan, który nieuchronnie się spełniał.”

Dokładnie tak, jak w powieści południowokoreańskiego pisarza Yi Mun-yola z 1987 roku zatytułowanej „Nasz skrzywiony bohater”. Historia jest punktem wyjścia dla tej opowieści, chociaż to wcale nie ona rzuca się z początku w oczy. Koniec lat pięćdziesiątych, czyli czas, w którym rozgrywa się fabuła, to moment, w którym konflikt koreański został ustabilizowany, sytuacja po części opanowana, a oba kraje od nowa odbudowywały swoją pozycję. To także czas ostatecznego podziału, gdy nie było już możliwości odwrotu, tak jak chociażby w przypadku rodziny Yi Mun-yola, która od czasu ucieczki z komunistycznego reżimu na zawsze została naznaczona. „Nasz skrzywiony bohater” zdaje się być odpowiedzią na osobiste rozumienie terroru. Na to, czym jest wybór pomiędzy poddaństwem a wolnością. Na podział Północ a Południe, który trwa, pomimo biegu lat.

Okładkowy53

Dorosły już Han Byong-tae cofa się we wspomnieniach o trzydzieści lat wstecz, do chwili, gdy jako dwunastoletni prymus z jednej z najlepszych placówek edukacyjnych w Seulu, zmuszony zostaje do przenosin na prowincję, do małego miasteczka, gdzie trafia do tamtejszej szkoły. Obdrapany, zaniedbany budynek, przepełnione klasy, tłum nowych kolegów, którzy za nic mają dotychczasowe osiągnięcia Han Byong-tae, a z pewnością nie widzą w nim człowieka godnego ich uwagi. Wisienką na torcie okazuje się jednak tamtejszy gospodarz klasy – Om Sok-dae – charyzmatyczny, wyrachowany władca tej małej krainy, który nie tylko podporządkował sobie całą klasę, ale także nauczycieli i każdego, kto miałby w jakikolwiek sposób wpłynąć na jego los. Z początku Han Byong-tae buntuje się przeciw temu jawnemu reżimowi, ale z czasem coś w nim zaczyna pękać. Om Sok-dae wie jak kierować tłumem. Zna sposoby, by nowy kolega poczuł się podwójnie samotnie w swojej walce na barykadach. Niemniej, Han Byong-tae próbuje obalić tyrana.

Bo Om Sok-dae, jakkolwiek nie byłby jedynie wyrośniętym, sprytnym chłopcem, to niestety jest właśnie doskonałym obrazem tyrana z północy. Priorytetem jest posłuszeństwo.  Metodą – korupcja i zastraszenie. Celem – władza absolutna i niepodważalna. Om Sok-dae tworzy swoją własną hierarchię, mały szkolny system, który doskonale reprezentuje rodzaj tej władzy totalitarnej, jaka od lat panuje w Korei Północnej. Przemoc i całkowicie otwarte wykorzystywanie siły wobec słabszych. Wymuszanie, kradzieże, haracze – wszystko z uśmiechem na ustach i za przyzwoleniem milczącego, otumanionego tłumu, który zdaje się nie rozumieć, że wystarczy jedno słowo, jeden objaw buntu, by metaforyczny pałac tyrana zaczął się chwiać w posadach. Złotousty Om Sok-dae zawsze wie, co powiedzieć, jakich użyć argumentów – każda jego czynność, każde zamierzenie, każdy rozkaz wypowiedziany jest tak, jakby to wykonawców jego woli spotkał największy zaszczyt. Makiawelizm w najczystszej postaci i cel, który uświęca środki. Nad krainą małego tyrana, nad jego wizją, w której zawsze świeci słońce, a niebo jest błękitne, zawisną jednak niebawem czarne chmury.

Fabuła „Naszego skrzywionego bohatera” jest ukazana w taki sposób, by przede wszystkim wydawać się uniwersalną historią o szkolnej przemocy i dominacji w uczniowskim środowisku. Jednak im dalej w opowieść Yi Mun-yola, tym bardziej zarysowuje się obraz rozpoznawalny z koreańskiej historii, tak dobrze znany nawet dzisiaj z wieczornych dzienników. Wszechwładny tyran sprzedający iluzję, który sam w te snute przez siebie wizję wierzy, znęca się nad tłumem, który jest tak zastraszony, że nie potrafi powiedzieć nie. Co więcej, jak sam Yi Mun-yol pokazuje – temu tłumowi o wiele wygodniej jest trzymać się pazurami zaistniałego porządku, niż podejmować walkę, która wymagałaby poświęcenia i zmiany status quo. O ile totalitaryzm, jako system polityczny, jest wygodniejszy od demokracji – silna władza, ustalony porządek i niczym nie trzeba się przejmować, to demokracja wymaga poświęceń. W tyranii wszelkie decyzje podejmuje złoty cielec – idol na tronie, wola i głos narodu. To właśnie to skrzywienie nęka Han Byong-tae, bo do czego zdolny jest człowiek, gdy pragnie akceptacji?

„Nasz skrzywiony bohater” Yi Mun-yola to jedna z tych opowieści, które poprzez alegorię, poprzez prostotę opowieści i języka, wbijają się w pamięć i zostają tam na długie miesiące, nie dając o sobie zapomnieć. To tak dobrze znana historia, która tak lubi się powtarzać wszędzie tam, gdzie charyzmatycy walczą o uwielbienie tłumu. Dziesiątki obietnic bez pokrycia, ale ubranych w tęczowe barwy. Hasła, która idealnie dopełniają powyższe obietnice. I ideologia, która porywa serca. Yi Mun-yol zwraca uwagę na ludzkie wybory, na ich skutki, na konsekwencje osobistych doświadczeń. Po cichu, subtelnie, metaforycznie. Nie rzucając się w oczy. Nie politykując za bardzo. „Nasz skrzywiony bohater” jest wyważony, uniwersalny, do rozsmakowania się w południowokoreańskiej prozie. Na przystawkę i początek przygody.

KomiksWielkobukowy53

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Kwiaty Orientu.

Podziękowanie3

**Po więcej „Naszego skrzywionego bohatera” i KONKURS koniecznie zajrzyjcie na VLOGA 🙂

Komentarze do: “„Nasz Skrzywiony Bohater” Yi Mun-yol – Recenzja

  1. Joanna Malita napisał(a):

    Brzmi bardzo obiecująco – przez takie niby-proste opowieści można przekazać kilogramy znaczeń! A Korea (i Południowa, i Północna) to wciąż pusta plama na mojej czytelniczej mapie. Dobrze by ją było zarysować 😉

    • Bombeletta napisał(a):

      Autentycznie warto poznać tę kulturę – ich literatura jest niezwykła! Wydawnictwo Kwiaty Orientu ma prześwietny wybór i jeśli kiedyś chciałabyś spróbować, to ogromnie Ci polecam „Wegetariankę” – piękny kawał pięknej opowieści <3
      P.S. Ej, a przecież czytałaś "Szkołę Kotów" 😀

  2. maruda napisał(a):

    Cudowna recenzja 🙂 Czuję się bardzo zachęcona do przeczytania tej pozycji. Z książkami wydawnictwa Kwiaty Orientu miałam wcześniej kontakt poprzez niezwykle poruszającą historię z “Nasze szczęśliwe czasy” Gong Ji-young (gorąco polecam) oraz “Korea szerokopasmowa” Konrada Godlewskiego, czyli zderzenie autora z obcą kulturą.
    Na pewno ciekawe jest obchodzenie przez Koreańczyków Nowego Roku zgodnie z kalendarzem księżycowym – Lunar New Year. Zazwyczaj zakładają oni swoje tradycyjne stroje – hanboki, i w nich odwiedzają swe rodziny, oddają potem starszyźnie pokłon na znak szacunku. Ze świętem tym jest też związane przygotowywanie specjalnych potraw, jak zupa z wodorostów (która też jest głównym daniem urodzinowym – niczym nasz tort) oraz tradycyjnych zabaw. Jest to święto bardzo rodzinne, w przeciwieństwie z Bożym Narodzeniem, które w Korei jest takim bardziej świętem komercyjnym, które powinno się spędzać ze swoją drugą połówką.
    Odnośnie codziennego zachowania Koreańczyków, to na uwagę zasługuje ich szacunek wyrażany w różnych gestach i słowach w stosunku do osób starszych (nawet o kilka lat lub nawet rok) oraz wyżej postawionych w hierarchii społecznej. Często objawia się poprzez głęboki ukłon przed i po spotkaniu lub uścisku dłoni – co ciekawe osoba młodsza powinna uścisnąć dłoń swego rozmówcy z użyciem dwóch dłoni lub tylko prawą ręką, ale podtrzymywaną przez rękę lewą w okolicach łokcia. Korea słynie też z spożywania dużych ilości alkoholu, dlatego kulturalne zachowanie odnosi się też i do tej dziedziny życia – młodsza osoba lub podwładny powinien napełniać kieliszki swoim przełożonym, a podczas picia odwracać twarz od niego. Oczywiście można być w przyjacielskich relacjach z osobami starszymi lub wyżej postawionymi, ale powinno to wyjść od osoby starszej. Na koniec ciekawostka – w naszym postrzeganiu nieeleganckie jedzenie z mlaskaniem, w Korei jest całkiem inaczej odbierane – jako radość z jedzenia i pokazanie gospodarzowi, że naprawdę nam smakowało.
    Pozdrawiam 🙂

  3. Lolanta napisał(a):

    Interesująco i inaczej niż to, co dotychczas czytałam. Może czas wyjść poza własne ramy i spróbować „Naszego skrzywionego bohatera” 🙂

  4. pancerna napisał(a):

    Ojejku! Tak myślę i myślę i chyba nie miałam jeszcze styczności z literaturą koreańską. Twoja recenzja zachęca mnie do zmiany tego stanu rzeczy. 😉 Jeśli chodzi o Koreę to jedyne skojarzenie jakie mam (związane z moją pracą, bo zawodowo mam dużą styczność z cudzoziemcami z praktycznie wszystkich stron świata) to niesamowicie uprzejme, kulturalne i grzeczn podejście do drugiego człowieka. Prawdopodobnie to cecha charakterystyczna wszystkich Azjatów, ale innych skojarzeń dotyczących Korei u mnie brak. 🙁

Dodaj komentarz: