BEZSENNE ŚRODY: „A Good Man is Hard to Find” Flannery O’Connor

Bombla_BezsenneAGoodManIsHardToFind
 

“I found out the crime don’t matter. You can do one thing or you can do another, kill a man or take a tire off his car, because sooner or later you’re going to forget what it was you done and just be punished for it.”

Dzisiaj będzie inaczej. Zapomnimy na chwilkę chociaż o duchach, wampirach, demonach i wszelkich paranormalnych istotach. Zapomnimy o nawiedzeniach i potwornościach czających się w ciemności. Zapomnimy o nocy i mroku. Wręcz na przekór zwyczajnej grozie, wyjdziemy na pełne słońce i podziwiać będziemy letnie krajobrazy. Zwrócimy się w kierunku gorącego amerykańskiego Południa, tam gdzie kiedyś, parafrazując słowa Margaret Mitchell, pośród niekończących się bawełnianych pól rozciągała się kraina ostatnich rycerzy i dam. Z tej krainy dzisiaj już pozostały raczej zgliszcza, przerysowane wspomnienia miejsca, którego najtrafniejsze opisy jego prawdziwej natury określa dziwny, niepokojący gatunek zwany Gotykiem Południa.

Czemu niepokojący? Jego podstawową cechą jest zwodzenie, maska, albo filtr nałożony na rzeczywistość. Niby z zewnątrz, z oddali, wszystko wydaje się być normalne, jednak jeśli tylko zmrużyć oczy, podejść bliżej, przyjrzeć się uważniej, czytelnik dojrzy, jak bardzo się mylił. Okrucieństwo, surrealizm, krzywe zwierciadło – groteska – coś złego się dzieje, coś, co wzbudza niepokój i strach. A Królową Gotyku Południa była jedna z najciekawszych amerykańskich autorek XX wieku, nietuzinkowa i tajemnicza Flannery O’Connor, której opowiadanie „A Good Man is Hard To Find” („Trudno o dobrego człowieka”) idealnie ilustruje mroczną stronę południa, a tak naprawdę ciemną stronę człowieka.

Pewna bardzo zaczepna babcia, która niebawem wybiera się z rodziną na wakacje na Florydę, próbuje przekonać swojego syna, by tym razem zmienili kierunek wyprawy i w zamian odwiedzili jej dawne kąty gdzieś na starych plantacjach Tennessee. Za powód zmiany wskazuje artykuł, w którym mowa o pewnym przestępcy zwanym Misfit, który wraz z dwoma innymi zbiegami z więzienia ucieka właśnie na południe, w stronę Florydy i lepiej nie kusić losu. W dniu wyjazdu babcia, jak na prawdziwą południową „damę” i prawie prawie belle przystało, pomimo tłoku w przepełnionym samochodzie ładuje na dokładkę swojego kota i wkłada strojny kapelusz, bo jak sama mówi „gdy będzie wypadek, od razu poznają, że jest damą”. Już w drodze babcia wspomina stare dzieje, puszy się i zmyśla, byle zaciągnąć rodzinę w stare strony. Wydaje jej się, że plantacja jest już blisko i wystarczy jedynie skręcić w najbliższą nieutwardzoną drogę, z dala od zabudowań. Wkrótce okaże się, że zakręt ten był bardzo złym pomysłem, gdy staną oko w oko z własnym przeznaczeniem.

„A Good Man is Hard to Find” sprawia, że przez chwilę czytelnik wstrzymuje oddech z niedowierzania. Przerażenie jest tak totalne, tak całkowite, a jednocześnie namacalność, prawdziwość tych wydarzeń tak bardzo realna i łatwa do wyobrażenia, że w końcu, otrząsnąwszy się ze skrajnych uczuć, z łatwością popaść można w marazm, w poczucie, że nie ma już na świecie dobra. A jeśli jest, to na pewno nie wtedy, gdy akurat jest najbardziej potrzebne. Flannery O’Connor potrafiła bardzo prostymi zabiegami literackimi zahipnotyzować czytelnika i zostawić go po lekturze w stanie swoistego zawieszenia, gdzieś między zrozumieniem, a całkowitym zagubieniem. Bo tutaj nic nie jest przewidywalne. Nic nie jest zrozumiałe. To ludzka groza w najczystszej postaci, gdy człowiek nie może być  pewnym drugiego człowieka.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo rozmyślam o prawdziwej naturze człowieka.

O.

*Opowiadanie „A Good Man is Hard to Find” Flannery O’Connor znajdziecie w oryginale TUTAJ.

**O wszystkich opowiadaniach Flannery O’Connor, jak i o niej samej, dawno dawno temu napisałam zbiorczy tekst, który być może zachęci Was do zaczytania się i zachwycenia, a znajdziecie go TUTAJ.

Książki na prezent według Wielkiego Buka

Bombla_BukowePrezenty

Moi Drodzy,

Grudzień trwa już sobie w najlepsze, a Święta Bożego Narodzenia zbliżają się ogromniastymi krokami. Niby takie sobie oświadczenie oczywistości, a przecież jak grudzień i Święta to czas najwyższy pomyśleć o prezentach! Mikołaje, Gwiazdory, czy Gwiazdki muszą przygotować się odpowiednio wcześniej, żeby wybrany upominek był idealnie dobrany i wyjątkowy. Dlatego proponuję Wam już zbierać siły i wyruszyć na poszukiwania, żeby pod sam koniec, tuż przed wolnymi dniami, nie biegać z obłędem w oczach pomiędzy półkami. Zaufajcie mi – zróbcie to już teraz 😀

Pewnie nikogo nie zdziwi, że najpiękniejszym z możliwych prezentów według mnie są KSIĄŻKI. Prezenty idealne. Doskonałe. Czysta magia i mniam mniam. Sądzę, że zgodzi się ze mną każdy nawiedzony bukoholik. Na dokładkę, sama uwielbiam sprawiać książkowe prezenty najbliższym i moim zaprzyjaźnionym molom książkowym. Sama radość dawania 😀

Ale… mól molowi nierówny i czasami zdarza się, że nie za bardzo wiemy, co komu zakupić, gdy w księgarniach rzucają nam w twarz bestsellery, gorączka zakupów trwa i w ogóle bielmo na oczach z oczopląsu.

Właśnie na takie okazje przygotowałam dla Was małą ściągę z książek wytypowanych gatunkami, które warto zakupić i w ogóle warto przeczytać. Książek, które polecam,  przeczytałam sama, pisałam o nich na blogu (te są podlinkowane i wystarczy kliknąć) i wiem, że są godne. 🙂

Klasyka02

Co tu dużo pisać – klasyka literatury sprawdzi się idealnie dla wszystkich tych, którzy lubią porządną, grubaśną prozę z nutką retro. Kostiumy, etykieta, najprawdziwsza przygoda, taka podróż w czasie, do epok przeszłości.

90077017 duma i uprzedzenie SU nowe.indd

 „Duma i Uprzedzenie” Jane Austen – bo Jane nigdy za wiele, w każdej możliwej odsłonie i każdym możliwym wydaniu. A co! Do poczytania TUTAJ.

„Jądro ciemności” Joseph Conrad – wyprawa przez dolinę Konga nigdy nie była tak potworna, tak bardzo przenikająca samą naturę człowieka. Do poczytania TUTAJ.

 „Moby Dick” Herman Melville – prawdziwa marynistyczna perełka – szaleństwo na morzu i opętany obsesją białego wieloryba Kapitan Ahab. Do poczytania TUTAJ.

„Niebezpieczne związki” Pierre Choderlos de Laclos – o miłości libertyńskiej, zabawach w zakochanie i salonowych zakładach, których ofiarami padają niewinne kobiece duszyczki. Do poczytania TUTAJ.

„Wielkie Nadzieje” Charles Dickens – jedna z najpiękniejszych powieści o nieszczęśliwej miłości, straconych złudzeniach i niekończącym się dążeniu do spełnienia najskrytszych marzeń. Do poczytania TUTAJ.

ProzaObyczajowa02

Czyli o ludziach i życiu, o zmaganiach z codziennością, o walce z samym sobą, o odkrywaniu rodzinnych tajemnic i radzeniu sobie z traumą przeszłości. Powieści uniwersalne, w pełni doskonałe i dokończone. Piękne. Do obsesyjnego zaczytywania się.

ProzaObyczajowa

„Moja Walka” Karl Ove Knausgård – po śmierci ojca pewien Skandynaw poszukuje stracone czasu i odnajduje go we wspomnieniach z młodzieńczych lat. Do poczytania TUTAJ.

 „Dostatek” Michael Crummey – monumentalna saga o ludziach zimnego morza, o prawdziwym Jonaszu i kaprysach oceanu, który tak daje, jak odbiera życie mieszkańcom Nowej Funlandii. Do poczytania TUTAJ.

„Umiłowana” Toni Morrison – realizm magiczny amerykańskiego południa, powracający koszmar niewolnictwa i historia kobiety, która na nowo odnajduje swój głos. Do poczytania TUTAJ.

 „Ciemno, prawie noc” Joanna Bator – wielkie zło szaleje po Wałbrzychu, znikają dzieci, a porządek rzeczy zostaje zaburzony. Horror jak nie-horror. Do poczytania TUTAJ.

 „Botanika Duszy” Elizabeth Gilbert – cudownie napisana fikcyjna historia życia Almy Whittaker, XIX-wiecznej botaniczki, podróżniczki i przyrodnika. Do poczytania TUTAJ.

Historia02

Proza, w której fakty historyczne mieszają się z fikcją literacką. Ktoś coś usłyszał, była legenda, pamiętniki, jakieś dzienniki. Przewijają się tu konflikty zbrojne, wojny, kolonizacja i zabory. Takie opowieści prawdziwe-nieprawdziwe.

Historia

„Śpiewaj ogrody” Paweł Huelle – niezwykła, muzyczna opowieść z baśniowym motywem Szczurołapa z Hameln we wspomnieniach wojny. Do poczytania TUTAJ.

„Księgi Jakubowe” Olga Tokarczuk – monumentalna książkowa olbrzymka, smakowita oparta na faktach historia Jakuba Franka, trzeciego i ostatniego Mesjasza  oraz tych, co za nim podążyli w wierze. Do poczytania TUTAJ.

„Anglicy na pokładzie” Matthew Kneale – o upadku tasmańskiego raju, ostatniego przyczółku pierwotnej cywilizacji. Do poczytania TUTAJ.

 Seria Parabellum Remigiusz Mróz – mistrzowska wojenna przygoda, od której nie sposób się oderwać. Do poczytania TUTAJ.

 „Sońka” Ignacy Karpowicz – hipnotyzująca, subtelna historia życia kobiety, która żegna się ze światem. Do poczytania TUTAJ.

Miłość02

Bo jakże by to było, gdyby o miłości nie wspomnieć! Uczucie rozedrgane, od skrajności w skrajność, często obsesyjne, szalone, jedyne w swoim rodzaju. Poniżej o miłości trochę inaczej, nie tak bezpośrednio, ale między słowami, szczęśliwie i nieszczęśliwie, wzruszająco, intensywnie.

okladka_druk_offset

„Pobojowisko” Michael Crummey – o rozdzielonych przez los kochankach i widmach wojny znad Pacyfiku. Do poczytania TUTAJ.

„Golem i Dżin” Helene Wrecker – ona jest golemką, on zamkniętym w ciele dżinem, razem uczą się,  co oznacza bycie człowiekiem w Nowym Jorku początku XX stulecia. Do poczytania TUTAJ.

 „Echa pamięci” Katherine Webb – nastoletnia muza pewnego brytyjskiego artysty przenika do jego rodziny. Do poczytania TUTAJ.

„Miniaturzystka” Jessie Burton – zaskakująca opowieść o złotych klatkach i mniejszościach, które próbują się z nich wyzwolić. Do poczytania TUTAJ.

„Wszystko, co lśni” Eleanor Catton – wspaniała, perfekcyjnie dopracowana historyczna powieść z dwojgiem kochanków, Słońcem i Księżycem, podczas gorączki złota w Nowej Zelandii XIX wieku. Do poczytania TUTAJ.

Horror02

Opowieści do straszenia się, do zwijania pod kocykiem i chowania pod poduchami TYLKO przy zapalonym świetle.

Horror

„Przebudzenie” Stephen King – wielki powrót Króla Horroru i przywołanie terroru z ciemności. Do poczytania TUTAJ.

 „Troje” Sarah Lotz – trzy katastrofy lotnicze i troje cudownie ocalonych dzieci, które zapoczątkowują niemożliwe do zatrzymania zmiany na całym świecie. Do poczytania TUTAJ.

 „NOS4A2” Joe Hill – doskonale świąteczna potworność o pewnej Zjawie, która przemierza światy wyobrażone i porywa dzieci. Do poczytania TUTAJ.

 „Szczęśliwa Ziemia” Łukasz Orbitowski – grupka chłopaków i sekret z młodości, który na zawsze naznaczył ich życie. Do poczytania TUTAJ.

 „Niesamowite  historie” Elizabeth Gaskell – mroczne, gotyckie, absolutnie klasyczne historie o duchach. Do poczytania TUTAJ i TUTAJ.

Sensacja02

Szaleńcy mordercy, terroryści, psychopaci – historie pełne doskonałej akcji, śledztw i wartych zapamiętania bohaterów.

Sensacja

„Pielgrzym” Terry Hayes – szpiegowski thriller doskonały o człowieku, który jako jedyny może powstrzymać szaleńca i zapobiec zagładzie świata zachodu. Do poczytania TUTAJ.

 „Pochłaniacz” Katarzyna Bonda – trójmiejski kryminał o zbrodniach przeszłości i mafii, która nigdy nie odpuszcza. Do poczytania TUTAJ.

 „Pan Mercedes” Stephen King – o policjancie i szalonym psychopacie prosto od samego Mistrza. Do poczytania TUTAJ.

 „Gone Girl” Gillian Flynn – doskonale skonstruowany, mroczny i zaskakujący thriller o małżeństwie prawi idealnym. Do poczytania TUTAJ.

 „Kaiken” Jean-Christophe Grangé – o japońskich obsesjach zachodu i chorobliwej sile tradycji. Do poczytania TUTAJ.

Ciekawscy02

Dla złaknionych wiedzy w pięknej postaci, dla starszych i młodszych, do wspólnego zachwycania się, czytania i dyskutowania trzy idealne pozycje książkowe:

Ciekawscy

„Demonologia germańska” Artur Szrejter – książkowa wspaniałość o tajemniczych istotach folkloru północy w piękny i przystępny sposób. Już wkrótce na Buku!

 „Bestiariusz Słowiański” Paweł Zych – wydawnicza perełka ze wspaniałymi ilustracjami. Link do strony autorów TUTAJ.

„Mapy” Aleksandra i Daniel Mizielińscy – cudeńko dla mniejszych i większych do nauki, podglądania, zaglądania i komentowania.

InneŚwiaty02

Tak dosłownie i w przenośni. Obce planety, rzeczywistości równoległe, krainy jak ze snu:

InneŚwiaty

„Marsjanin” Andy Weir – najlepsza powieść sci-fi 2014 według czytelników Goodreads. Już wkrótce na Buku!

 „Chór Zapomnianych Głosów” Remigiusz Mróz – o okrucieństwie kosmosu, krzykach w ciemności i ratowaniu gatunku ludzkiego w kosmicznej przygodzie. Do poczytania TUTAJ.

 „Zimowa opowieść” Mark Helprin – o sekretnych mechanizmach wszechświata i mieście-potworze w lodowej aurze realizmu magicznego. Do poczytania TUTAJ.

Młodzież02

Na bolączki dojrzewania dobra książka zawsze jest najlepszym lekarstwem.

Młodzież

„Buszujący z zbożu” J.D. Salinger – absolutna amerykańska klasyka młodzieńczego buntu i prowokacji. Niebawem na Buku!

 „Gwiazd naszych wina” lub inny John Green – co tu dużo pisać: John Green wie jak pisać o młodych i dla młodych w piękny i mądry sposób.

„ Złodziejka Książek” Markus Zusak – mocna, wzruszająca i przejmująca opowieść o Drugiej Wojnie Światowej z perspektywy Śmierci. Do poczytania TUTAJ.

 “Niezbędnik obserwatorów gwiazd” Matthew Quick – piękna opowieść o odnajdywaniu siebie i pokonywaniu przeciwności losu. Do poczytania TUTAJ.

 „Ocean na końcu drogi” Neil Gaiman – współczesna baśń dla młodzieży i dorosłych o powrotach do traum dzieciństwa. Do poczytania TUTAJ.

DlaDzieci02

W zeszłym roku porządnie rozpisałam się o lekturach dla maluchów i dzieciaków w wieku wczesnoszkolnym wraz z peanem na cześć baśni, pod którym podpisuję się zawsze i wszędzie – wpis znajdziecie TUTAJ, więc w tym razem podam Wam jedynie 5 tytułów, które poleciłabym każdemu przy zakupach dla dzieci 🙂

DlaDzieci

”Tam gdzie żyją dzikie stwory” Maurice Sendak – wspaniała opowieść o pewnym niegrzecznym chłopcu, który wędruje do krainy dzikich stworów (cudowne ilustracje!). Dla maluchów.

 „Kubuś Puchatek” A.A. Milne – bo kto nie kochał w dzieciństwie Misia o „bardzo małym rozumku” i jego przyjaciół ze Stumilowego Lasu? Dla mniejszych i większych dzieciaków.

 „Na szczęście mleko…” Neil Gaiman – pewien roztargniony tata wychodzi po mleko, długo nie wraca, a jak już wraca, to ma dla swoich dzieciaków niesamowitą opowieść z wyprawy. Dla mniejszych i większych dzieciaków.

 „Muminki” Tove Jansson – wspaniale północne, urocze, nostalgiczne Muminki, które zostają już z czytelnikiem na zawsze. Dla wszystkich.

 „Pięcioro dzieci i coś” Edith Nesbit – niezwykła, fantastyczna podróż do zaginionych światów, która wciąga bez reszty. Dla większych dzieciaków.

Na dokładkę mam dla Was trzy praktyczne porady idealne dla wszystkich, którzy w tym roku planują bukowe zakupy:

Antykwariaty

To takie trochę zapomniane miejsca, które coraz częściej znikają z miejskich map, a szkoda, bo można w nich wynaleźć perełki, czasami za grosze, a na pewno w niższych cenach. Jako leniwiec korzystam z tych internetowych i uważam, że naprawdę warto. Zazwyczaj wynajduję książki od lat niewznawiane, takie, o które trudno już dzisiaj w księgarniach, zarówno polskich, jak i zagranicznych autorów. Pamiętajcie tylko, żeby zawsze sprawdzić jakość wydania i czy niczego antykwarycznej książce nie brakuje!

Klasyka

Niby truizm, ale łatwo o tym zapomnieć, gdy w twarz rzucają nam TOP 10 świata i okolic 😉 Kiedy nie wiadomo co kupić, a wiemy, że osoba, którą chcemy obdarować uwielbia książki, na pomoc zawsze przychodzi klasyka literatury polskiej i światowej. W tym wypadku wybór jest TAK ogromny, że nie ma sensu się rozpisywać, ale jedynie rozpoznać podstawowy gust czytelnika i dobrać coś idealnego (najprostszy przykład: dla niepoprawnych romantyczek, kochających filmy kostiumowe: Jane Austen lub siostry Brontë ) 🙂

Zestawy

Co trzy buki to nie jeden 🙂 Przed Świętami księgarnie prześcigają się w tworzeniu wygodnych książkowych zestawów, czasami nawet za ułamek, albo połowę ceny, jaką zapłacilibyśmy za wszystkie książki z osobna. Trylogie, sagi, bukowe cykle, albo zestawy tematyczne, czy spod pióra tego samego autora – przedświąteczny czas to wyraj dla wydawnictw i warto z niego skorzystać.

Księgarnie

Przyznam Wam się, że coraz częściej kupuję książki w sieci. Dlaczego tak? Ano dlatego, że wyprawa do księgarni zazwyczaj kończy się bankructwem i możliwym zakupieniem książki, którą już mam, a o której zapomniałam w natłoku wrażeń (naprawdę to się zdarza w mojej rodzinie). Właśnie dlatego preferuję Internet. Jeśli dodać do tego dyskonty książkowe, to w ogóle dzieje się miodzio. Polecam Wam od siebie: Aros, Bonito i TaniaKsiążka. Zaglądajcie również na Merlin, bo w tygodniach przedświątecznych można wyłapać książki w niziutkich cenach.

A co Wy planujecie zakupić w tym roku? Jakie tytuły znajdą się pod choinkami? Macie już plany 😀 Piszcie, dzielcie się wrażeniami i czytajcie!

Bo warto czytać.

O.

PRZEDPREMIEROWO: „Chór Zapomnianych Głosów” Remigiusz Mróz (PATRONAT!)

Bombla_ChórZapomnianychGłosów

 

„Wyszedł z założenia, że w naszej galaktyce istnieje wiele cywilizacji, które posiadają zdolność komunikowania się i podróżowania między gwiazdami z prędkością światła lub nawet szybciej. Fakt, że żadna z nich nie nawiązała kontaktu z Ziemią, według niego dobitnie dowodził, że cywilizacje te są wrogie. Gromadzą siły, przygotowują się i czekają. Gdyby było inaczej, dawno otrzymalibyśmy od nich jakikolwiek znak, że gdzieś tam są.

Edax rerum natura. Pożeracz wszechrzeczy. Tak uczony zdefiniował pozaziemską cywilizację, z którą nawiążemy pierwszy kontakt. I być może miał rację.”

Czy kiedykolwiek, spoglądając w gwieździste, nocne niebo, zastanawialiście się, czy gdzieś w tych odmętach kosmosu istnieją inne, podobne nam cywilizacje? Że gdzieś tam, hen, w odległej galaktyce, ktoś również spogląda w niebo i zadaje sobie podobne pytanie? Ach, gdyby tylko móc zwiedzić te wspaniałe rubieże wszechświata i niczym bohaterowie Star Treka wyruszyć w poszukiwaniu granic kosmosu! Nas, ziemian, od zawsze fascynowały tajemnice nieboskłonu. Odwieczne marzenie o lataniu, o nawiązywaniu kontaktu, krzykach wysyłanych w ciemność. I o ile większością kieruje w tym względzie niesamowity optymizm, wielu założyło również, że te ludzkie wrzaski w kosmicznej próżni niekoniecznie mogą mieć pozytywne skutki. A co jeśli ta cisza wynika z tego, że ktoś tam siedzi i czyha ukryty? Jeszcze odległy o miliony lat świetlnych, jednak czeka na odpowiedni moment do ataku? Co jeśli zapadł już gdzieś wyrok na błękitną planetę i pewnego dnia zniknie ona z Układu Słonecznego? Co jeśli trzecia planeta od słońca kiedyś zamieni się w pył i nikt więcej o niej nie wspomni?

Okładkowy03

O zagładzie i walce o przetrwanie gatunku ludzkiego wśród złowieszczych mieszkańców kosmosu opowiada najnowsza powieść Remigiusza Mroza zatytułowana „Chór Zapomnianych Głosów”. Tym razem, autor doskonałych wojennych przygodówek wziął na warsztat klasyczne science fiction i stworzył własną historię, w oparciu o znane i lubiane motywy gatunku. Horror łączy się tu z eksploracją. Przygoda z klasycznym popularno-naukowym podejściem. Bohaterowie odkryją tajemnice wszechświata, skrywane od eonów sekrety, których może lepiej byłoby pozostać nieświadomym. Nie wiedzieć i nie wylatywać w otchłanie. Jest pęd emocji i pęd ludzkości, by kolonizować kolejne galaktyki. Pytania o naturę wszechrzeczy, o istnienie Boga w miejscu, w którym panuje porażająca cisza. Zagadnienia sensu istnienia i próba odpowiedzi na pytanie, czy można zmienić przeznaczenie, czy może los naprawdę zapisany jest w gwiazdach. Wszystko to w świetnym stylu, sensacyjnie i dramatycznie, z humorystycznym akcentem, tak, by porwać czytelników prosto w szaleństwo kosmosu.

Załoga ISS Accipiter, jednego ze statków kosmicznych, biorących udział w misji kolonizowania odległych galaktyk, zostaje zaatakowana w czasie głębokiej kriostazy. Jedynymi, którzy przeżyli krwawą napaść są astrochemik Håkon Lindberg i nawigator Dija Udin Alhassan. Ocalali przy życiu członkowie załogi próbują nawiązać kontakt z Ziemią i tam dowiadują się, że to nie jedyny atak na statki ludzkości. Coś albo ktoś czai się w otchłani i przyzywa teraz pozostałe maszyny, by spotkały się w konkretnym miejscu kosmosu – samotnej, opuszczonej planecie, w odległej galaktyce. Ziemia jeszcze nigdy nie nawiązała kontaktu z żadną obcą cywilizacją, a jednak ktoś ich odnalazł. Teraz, w obliczu zagłady i śmierci miliardów istnień nie pozostaje nic innego jak stawić czoła niewidzialnemu wrogowi i spróbować ocalić rodzaj ludzki.

Dla wielbicieli tzw. light sci-fi, „Chór Zapomnianych Głosów” będzie kolejną podróżą w otchłanie kosmosu, dobrą powieścią, w której przeplatają się najbardziej znane i lubiane motywy z filmowo-serialowo-growo-literackich klasyków. Widać inspirację filmami jak “2001: Odyseja Kosmiczna”, “The Thing”, serią „Star Trek”, uniwersum „Star Gate”, a w szczególności serią „Alien” z „Prometeuszem” na czele. Być może znawcy gatunku nie dostrzegą w tej powieści nic odkrywczego, ale odnajdą z pewnością typowe, a zarazem najciekawsze elementy survival-horrorów, dużo porządnej akcji  i doskonale wykreowany klaustrofobiczny klimat opuszczonych statków kosmicznych. Tym samym powieść Remigiusza Mroza doskonale sprawdzi się przede wszystkim dla tych, którzy dopiero chcieliby rozpocząć swoją literacką przygodę z sci-fi. Jak zwykle autor przemycił potrzebną wiedzę i zadbał, by niezrozumiałe dla laika zagadnienia wytłumaczone były przejrzyście w dialogach między bohaterami, naturalnie i bez zbędnego natłoku wiedzy. Taki manewr pozwala po prostu świetnie się bawić przy lekturze, bez konieczności zastanawiania się co jest czym, lub co oznaczają poszczególne popularno-naukowe elementy.

Kosmos w wydaniu Remigiusza Mroza to mroczne i wrogie ludzkości miejsce. Dla otwartych i przyjacielskich mieszkańców Ziemi to gladiatorska arena, w której przetrwać mają najsilniejsi, najsprytniejsi, najbardziej wyrafinowani. Okrucieństwo, bezkompromisowość, czysta kalkulacja. Na nic przydadzą się szczere uśmiechy i komunikacja oparta na dyplomacji. Prawdziwa moc, bowiem, jest nie w górnolotnych słowach, a w czynach i sile rażenia broni. Liczą się krew i flaki, nic więcej. Prawo dżungli pośród gwiazd. Tym samym „Chór zapomnianych głosów” dołącza do wszystkich tych katastroficznych opowieści science fiction, których twórcy od zawsze biorą pod uwagę możliwe zagrożenie. Jeśli chociaż trochę byłoby to prawdą, jeśli ktoś tam siedzi i szuka możliwych celów do ataku, a jego wzrok zbliża się powoli do naszej galaktyki, to może lepiej przestać krzyczeć w pustkę i przeczekać, żeby trzecia planeta od Słońca jeszcze przez millenia spokojnie błyszczała błękitem w ciemnościach.

O.

KomiksWielkobukowy03

*Za powieść dziękuję wydawnictwu Genius Creations i oczywiście Remigiuszowi Mrozowi za możliwość patronowania 🙂

BEZSENNE ŚRODY: „Muzyka Ericha Zanna” H.P. Lovecraft

Bombla_BezsenneMUZYKAErichaZanna

 

„Tam w wąskim korytarzu wsłuchiwałem się poprzez zamknięte drzwi z zakrytą dziurką od klucza w dźwięki, które napełniały mnie dziwną grozą… grozą pomieszaną ze zdziwieniem i tajemniczą melancholią. Nie były to jakieś straszne dźwięki, bynajmniej, ale towarzyszyła im wibracja zupełnie niespotykana na naszym ziemskim globie, a w pewnych momentach wydawało się, że jest to symfonia wykonywana nie przez jednego muzyka.”

Miasta mają swoje tajemnice. W czeluściach skrywają najmroczniejsze sekrety. Miasta są jak labirynty, w których ten, co nie zna drogi może z łatwością się zapodziać, zgubić gdzieś między uliczkami i nigdy już nie powrócić. Zaułki, piwniczki, ciemne przejścia, o których wiedzą jedynie nieliczni. Miasta to niezwykłe twory-stwory, bo nigdy nie wiadomo, co może czaić się w ich trzewiach. Kogo chowają przed wzrokiem przyjezdnych. Krążą legendy o całych dzielnicach, które znikają z map. O dziwnych istotach widzianych we mgle. O przejściach do innych światów. Takie miasta-potwory opisywało już wielu autorów, jednak jest ktoś, kogo miejskie mroczne opisy działają na wyobraźnię bardziej niż jakiegokolwiek innego pisarza. Mowa tu o kimś, kto sam bał się spacerować o zmroku, wśród wąskich przejść czuł się nieswojo, a nocami śnił o terrorze z otchłani. Pewnie już wiecie, o kim mowa. O H.P. Lovecrafcie oczywiście i tym razem jego niesamowitym opowiadaniu „Muzyka Ericha Zanna”.

Za dawnych, młodzieńczych lat studenckich narrator tej opowieści zamieszkiwał niejaką Rue d’Auseil, wąską, bardzo stromą i mroczną uliczkę w magazynowej dzielnicy, do której nigdy nie docierały promienie słońca. Uliczkę, której po latach nie jest w stanie odnaleźć ani na żadnej mapie, ani w terenie. Wspomina, jak ciężkie były dla niego tamte czasy. Był słaby zarówno fizycznie, jak i psychicznie, osamotniony. W okolicy sami starsi ludzie, a na poddaszu jego domu pokój wynajmował pewien niemiecki skrzypek, Erich Zann. Każdej nocy zza drzwi wydobywała się przedziwna muzyka, inna niż wszystko do tej pory. Dźwięki tajemne, nietypowe, na swój sposób genialne. Student próbował zaprzyjaźnić się z muzykiem, jednak ten odmawiał bliższego kontaktu. Wycofywał się i reagował nerwowo na wszelkie wzmianki o swoich utworach. On na coś czekał. Czegoś wypatrywał. Pewnej nocy oszalałe dźwięki, które wypływają ze skrzypiec przywołują naszego narratora, a to czego będzie świadkiem na zawsze już naznaczy jego życie.

W „Muzyce Ericha Zanna” H.P. Lovecraft ponownie hipnotyzuje czytelnika. Tym razem na wielu poziomach, gdzie koszmar rodzi się z natłoku artystycznych doznań. Czaruje opisem wrażeń tak intensywnych, tak poetyckich, a jednocześnie zrozumiałych, że przejmujemy niejako percepcję głównego bohatera i na moment stajemy się nim, doświadczając czegoś zupełnie niezrozumiałego. Opowiadanie to, pomimo swojej króciutkiej formy, jest wspaniale wieloznaczne. Daje pole do popisu wyobraźni, aktywuje wszystkie zmysły. Znajdziemy tu miejską legendę o zaginionej uliczce, której nie da się odnaleźć. Metaforę twórczego szaleństwa w geniuszu opętanego skrzypka. I muzykę płynącą prosto z otchłani.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo słyszę szalone dźwięki skrzypiec i wiem, że coś przysłuchuje się jej z ciemności.

O.

*To cudowne, króciutkie opowiadanie na jeden chaps znajdziecie zupełnie za darmo po polsku TUTAJ oraz w oryginale TUTAJ.

„Pochłaniacz” Katarzyna Bonda

Bombla_Pochłaniacz

 

„Dziewczyna o północy, dziewczyna z północy
Na twarzy martwy uśmiech i przerażone oczy
Wiem, że powróci znów i znów ich będę gościł
Potem rozpłyną się i wrócą stąd do wieczności…”

Profiler kryminalny zazwyczaj kojarzy się z często przerysowaną postacią, żywcem wyciągniętą z jednej z serii CSI, która używając technologii rodem z „Raportu Mniejszości” w ułamku sekundy potrafi określić nie tylko charakter, motyw, czy cel sprawcy, ale nawet jego wygląd, rozrysowując od razu pełny obraz wśród fruwających powietrznych pikseli. Zawód profilera kusi twórców i wykorzystywany jest on nagminnie w amerykańskim kinie, w telewizji, czy w ogóle w popkulturze. O profilerach mówi się tak często, powiela tyle mitów, przypisuje tyle nieprawdziwych ról, że łatwo zapomnieć o realiach, szczególnie polskich, kiedy przychodzi czas na przedstawienie konkretów dotyczących ich zawodu. Profiler nie jest jasnowidzem, nie rozwiązuje śledztw, on pomaga jedynie w ich rozwikłaniu na takiej samej zasadzie, jak technicy policyjni, czy zwyczajni psychologowie. Jego zadania są bardzo konkretne i nie wychodzą poza ustalone ramy działań policji. Trochę obala to legendy, odziera z kolorowej otoczki, niemniej wciąż tak samo fascynuje.

Nietypowo, bo o polskiej profilerce, która pomaga w rozwiązaniu śledztwa, opowiada „Pochłaniacz” Katarzyny Bondy, pierwszy tom z serii Cztery Żywioły Saszy Załuskiej. Umiejętnie łącząc prawdę z fikcją literacką autorka stworzyła pełnokrwistą postać silnej kobiety, samotnej matki i doskonałej profesjonalistki, która jest po prostu dobra w tym co robi i nawet lubi to robić, pomimo chwil zwątpienia. Sasza ma swoje słabości, nałóg, który powraca jak w koszmarze oraz przeszłość, a w tej przeszłości mężczyznę, który zmienił jej życie na zawsze. Jest surowa tak dla siebie, jak i dla innych. Przyjazd do Polski otworzył jej nowe możliwości współpracy, ale jednocześnie na powrót wrzucił w otoczenie i ludzi, o których wolała zapomnieć. Jednak Sasza wchodzi w to, a swoje umiejętności wykorzystuje w rozwiązaniu sprawy o morderstwo w pewnym sopockim klubie.

Okładkowy02

A wszystko zaczeło się dwadzieścia lat wcześniej, w 1993 roku, gdy kilku nastolatków zadarło z bossem trójmiejskiej mafii. Giną ludzie, ale ślady zostają zatarte. Nikt nie chce rozjuszać bestii, która i tak zaczyna już wierzgać. Mijają lata, ci sami ludzie zmieniają ksywki, w szeregach przestępców zachodzi roszada. Biznesy również mają już inne nazwy, a głowa rodziny czai się za radami nadzorczymi swoim firm-widm. Kiedy w znanym klubie dochodzi do strzelaniny i są ofiary policja dopiero z czasem uświadamia sobie ciąg powiązań, łączy wątki, by rozwiązać sprawę. Jednak wraz z wyciąganiem brudów sprzed lat, pojawiają się niewygodne pytania tak dla policjantów, jak dla prokuratury i rodzin ofiar. Wkrótce atmosfera zaczyna się zagęszczać i tylko znalezienie sprawcy umożliwi zamknięcie pewnego rozdziału.

„Pochłaniacz” Katarzyny Bondy to jeden z tych kryminałów, które skradają się po cichu do czytelnika, by ni stąd, ni zowąd huknąć i popędzić ku porządnemu zakończeniu. Będąc pierwszym tomem zapowiadanej na cztery części serii, tom pierwszy rządzi się poniekąd swoimi prawami. Sporo jest tutaj wprowadzenia, zarówno w życie samej Saszy Załuskiej, jak w policyjne struktury i zależności między bohaterami. Aby w pełni pojąć co i jak będzie się rozgrywać, najpierw trzeba poznać wszystkich uczestników dramatu. Autorka skrupulatnie wprowadza czytelnika w świat reguł panujących w polskiej policji. Nie pomija opisów procedur, zasad systemowych, czy metod działania poszczególnych jednostek tak, by wszystko dało się z łatwością wyobrazić. Każda z postaci ma w powieści swój moment. Znamy ich motywacje, przeszłość i powoli rozpracowujemy tajemnicę. Dopiero wtedy następuje rozwiązanie akcji.

Mocną stroną „Pochłaniacza” jest odmalowanie polskiej rzeczywistości i zmian, jakie nastąpiły w trakcie ostatnich dwudziestu, dwudziestu pięciu lat w naszym kraju. Początek lat dziewięćdziesiątych to wciąż był czas zachłyśnięcia się wolnością. Z nor powychodzili ci, którzy pokątnie kręcili interesy na zachodzie w czasie komuny. Nowe zasady i nowe prawa pozwoliły im założyć biznesy, które jedynie pozornie były legalne, a tak naprawdę służyły za pralnie brudnych pieniędzy czerpanych z prostytucji, handlem kobietami, sprzedażą narkotyków, czy przemytem kradzionych samochodów. „Biznesmeni” po uszy zamieszani w interesy mafii, skorumpowani policjanci, czy wymiar sprawiedliwości. Dwadzieścia lat później świat obrócił się prawie o te sto osiemdziesiąt stopni i także przestępczość ewoluowała. Niby ta sama gwardia, ale zmiany widać już gołym okiem. Nie jest już tak łatwo przewalać kasą, gdy każdy może sprawdzić jej pochodzenie. I te zmiany pokazała Katarzyna Bonda umiejętnie łącząc przeszłość i teraźniejszość, gdzie niby wszystko jest inne, tylko gęby, które za tym stoją, wciąż takie same.

„Pochłaniacz” to doskonała intryga, brutalna proza i solidnie wykonana kryminalna robota. Pomimo pomniejszych niedociągnięć językowo-technicznych świat, jak i styl powieści pozostają wiarygodne. Nie znajdziecie tutaj poetyckich fraz niczym u Sir Conan Doyle’a, bo polskim służbom mundurowym, prostytutkom, barmankom, czy żołnierzykom mafii trudno byłoby wtłoczyć w usta eleganckie zdania. W zamian dostajemy żywy język i bohaterów, dla których ten sposób wypowiedzi jest jak najbardziej naturalny. Na dokładkę mamy tajemnicę z przeszłości, rodzinne i osobiste dramaty, a przede wszystkim Saszę Załuską, która swoją osobowością przyciąga czytelnika jak magnes. Przez fabułę przebija się także charyzma samej Katarzyny Bondy. Czuć pasję i fascynację tym, czym się zajmuje, bez ściemy, bez nadużyć. Nawet jeśli można się sprzeczać, czy nie za wcześnie przyznano autorce miano „królowej polskiego kryminału”, to jednak „Pochłaniacz” po prostu pochłania i nie pozostaje nic innego, jak wyczekiwać kolejnych tomów.

O.

KomiksWielkobukowy02-poprawka

*Za pierwsze spotkanie z autorką dziękuję Wydawnictwu Muza.

Podsumowanie miesiąca: LISTOPAD 2014

Bombla_PodsumowanieLISTOPAD2014

Lu lu lu… Przeminął już listopad! Niby szybko, a wcale nie aż tak szybko. Za oknem mrozik, chyba już pachnie nadchodzącymi Świętami i w ogóle jakoś tak pozytywnie w powietrzu 😀 Co to był za przepyszny bukowy miesiąc!

Opublikowałam 13 tekstów, w tym 4 Bezsenne Środy, Liebster-Lobster z Owcą i króciutki tekst z okazji Drugich Urodzin Wielkiego Buka – AAAAA! To już dwa lata! 😀 Wraz z tekstem o „Księgach Jakubowych” Olgi Tokarczuk pojawił się również pierwszy (i z pewnością nie ostatni) mini-komiks bukowy.

A co przeczytałam? Za mną 8 powieści i 3 opowiadania. Tak jak zapowiadałam, listopad był miesiącem polskiej prozy i powiem Wam, że dawno nie byłam tak przyjemnie zaskoczona odkryciem TYLU wspaniałych nazwisk polskiej prozy i jednego prawdziwie Dużego Buka! 5 powieści polskich autorów i tylko jedna w tym miesiącu po angielsku („Revival” Kinga). Ale za to opowiadania były po angielsku, więc prawie się wyrównuje 😉 Co więcej, tylko 4 z poniższych pozycji były ebookami! Takie małe odejście od normy.

Przeczytanie powieści:

„Sońka” Ignacy Karpowicz – piękna, magiczna opowieść, z wojną w tle; do poczytania TUTAJ.

„Dzicy Detektywi” Roberto Bolaño – pustynna podróż w krainę meksykańskiej poezji i zbrodni; do poczytania TUTAJ.

„Ciemno, prawie noc” Joanna Bator – o ŁAAA! Co to była za powieść! Nowy Duży Buk! Do poczytania TUTAJ.

„Przebudzenie” Stephen Kinga („Revival”) – Król Horroru powrócił i przywołał terror z eonów ciemności; do poczytania TUTAJ.

„Miniaturzystka” Jessie Burton („The Miniaturist”) – zaskakująca, piękna i smutna powieść o kobietach z tajemnicą w tle; do poczytania TUTAJ.

„Małe lisy” Justyna Bargielska – gorzko-słodka powiastka, jak plotka, jak pogaduchy; do poczytania TUTAJ.

„Księgi Jakubowe” Olga Tokarczuk – KAWAŁ doskonałej literatury, historia trzeciego i ostatniego Mesjasza – Jakuba Franka; do poczytania TUTAJ.

„Pochłaniacz” Katarzyna Bonda – świetny thriller z Trójmiastem w tle; już niebawem!

Przeczytane opowiadania:

„Snow, Glass, Apples” Neil Gaiman – o Królewnie Śnieżce w wampirzej odsłonie; do poczytania TUTAJ.

„Casting the Runes” M.R. James – pierwsze spotkanie z mistrzem opowieści o duchach; do poczytania TUTAJ.

“Don’t Look Now” Daphne du Maurier – również pierwsze spotkanie z autorką i podróż do złowieszczej Wenecji; do poczytania TUTAJ.

Wydarzenie miesiąca: patronat nad “MARVINEM” Izy Korsaj, czyli nad kontynuacją prześwietnej “Kostki”, oraz prośba o PRZEDMOWĘ – szaleństwo!!! To jest totalnie ekscytująca wiadomość i już nie mogę się doczekać, gdy potworny doktor Marvin Cross powróci. To będzie mocny, brutalny i krwawy thriller w doskonałym stylu!

Spotkanie pogaduchowe z Martą z bloga LolantaCzyta: w piątek, w kawiarni Bookarnia w Sopocie po raz kolejny spotkałyśmy się z Martą na pogaduchach 😀 Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, snułyśmy rozważania o książkach, blogach, planach na przyszłość i życiu w ogóle, bo życie ma tendencje wkradać się w każdą dyskusję. Była kawa, herbatka i bukowa wymiana <3 Dziękuję Ci Kochana za to prześwietne spotkanie! :* Mam nadzieję, że niebawem powtórzymy! A poniżej po prawej urocza Marta, a po lewej moja WielkaGłowa 😀

Marta i Ja

A takie CUDOWNOŚCI dostałam od Marty – nie widać na zdjęciu, ale powieść Roberta Luisa Stevensona jest w TAK BOSKIM wydaniu, że jak będę recenzować, to zrobię Wam na pewno foto wnętrza – PEREŁKA!

CudeńkaOdMarty

„Purpurowe Rzeki” Jean-Christophe Grangé – uwielbiam ekranizację i po latach przyszedł czas na samą powieść.

„Angela’s Ashes” („Prochy Angeli”) i „’Tis” („I rzeczywiście”) Frank McCourt – Marta podzieliła się ze mną swoimi ukochanymi książkami, za które autor otrzymał masę nagród w tym Nagrodę Pulitzera.

„Kidnapped” Robert Luis Stevenson – CUDOWNE wydanie wspaniałej morskiej przygody!

Jestem niesamowicie szczęśliwa, że zaufały mi kolejne wydawnictwa i mogę pochwalić się nowymi współpracami recenzenckimi z Wydawnictwem Literackim, Wydawnictwem Oskar, Wydawnictwem Muza, Wydawnictwem Znak oraz Wydawnictwem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Totalne szaleństwo – dziękuję! Więcej info TUTAJ.

Zakończyłam również moje książkowe wyzwanie na Goodreads! Za mną już 104 książki! Niesamowite, jak to szybciutko zleciało! Kto ma konto na Goodreads niech koniecznie mnie znajdzie TUTAJ.

A teraz pora na smakołyki, czyli listopadowe zdobycze książkowe 😀 Nie wiem kiedy znowu uzbierał się zestaw-gigant 😀

ZESTAW-GIGANT (od góry):

ZestawListopad

„Najbardziej niebieskie oko” Toni Morrison – wygrana w kuferkowym wyzwaniu Ewy z bloga Książkówka – dziękuję, Kochana :*

„Trauma” Erik Axl Sund – jak wyżej 🙂

„Bestiariusz Germański” i „Demonologia Germańska” Artur Szrejter – wspaniałe cuda („Demonologię” już nadgryzłam) od wydawnictwa Oskar.

„Skrzynka” Günter Grass – to będzie moje drugie w życiu podejście do prozy tego autora i tym razem mam zamiar się zachwycić; również od wydawnictwa Oskar.

„Zawrót głowy” Boileau-Narcejac – pamiętacie „Vertigo” Hitchcocka? To właśnie na podstawie tej powieści, a do lektury zachęciła mnie Agnieszka z Książkozaura.

„Małe Lisy” Justyna Bargielska – mały prezencik od Taty :*

„Pochłaniacz” Katarzyna Bonda – thriller autorki, którą zwą Królową Polskiego Kryminału, od wydawnictwa Muza.

„Marsjanin” Andy Weir – podobno rewelacja, polecana przez mojego G., od wydawnictwa Akurat.

„Dyskretny Bohater” Mario Vargas Llosa – wyczekiwana przeze mnie powieść Noblisty, od wydawnictwa Znak.

„Miniaturzystka” Jessie Burton – jaka to była piękna i zaskakująca powieść! Perełka od Wydawnictwa Literackiego; do poczytania TUTAJ.

„Księgi Jakubowe” Olga Tokarczuk – wspaniała olbrzymka również od Wydawnictwa Literackiego; do poczytania TUTAJ.

W tym miesiącu upolowałam cztery wspaniałe ebooki:

EbookiListopad

“Revival”  (“Przebudzenie”) Stephen King – nareszcie Król Horroru powrócił! A książka jest moim prezentem mikołajkowym <3

“Morfina” Szczepan Twardoch – zakupiona na prześwietnej przecenie Wydawnictwa Literackiego.

“Chór Zapomnianych Głosów” Remigiusz Mróz – przedpremierowy prezent od Wydawnictwa Genius Creations.

“Czarne Skrzydła” (“The Invention of Wings”) Sue Monk KiddKarolina z TanayahCzyta przekonała mnie, że muszę mieć.

A teraz może Was zaskoczę, a może wcale nie, bo wiecie przecież, że mam obsesję planowania i to planowanie doprowadziło do tego, że mam już WSZYSTKIE prezenty świąteczne, w tym te bukowe dla moich ukochanych moli książkowych <3 Już czuję, że będą zachwyty i radość i nie mogę się doczekać, gdy zobaczę ich miny 😀

Prezenty

A tutaj książki dla maluchów rodzinnych, a dokładnie dla bliźniaków-rozrabiaków „Tam, gdzie żyją dzikie stwory” Maurice’a Sendaka (perełka!) i dla synka mojej kuzynki „Na szczęście mleko…” Neila Gaimana.

Chłopaki01

A co będzie się działo w grudniu? SZALEŃSTWO! Tak, tak – zapowiadam Wam już, że na Wielkim Buku będzie się działo 😀 Przede wszystkim nadchodzi premiera „Chóru Zapomnianych Głosów” Remigiusza Mroza (już 10 grudnia!) i na dniach przybliżę Wam treść książki. Zaraz potem Mikołajki, czyli mój czas, żeby zaprezentować Wam subiektywne pomysły na bukowe prezenty. Szykuje się również wyprawa na Marsa, wycieczka do Peru, a także do XIX-wiecznego Londynu. Na dokładkę THE WINTER IS COMING, więc poznacie także moje pomysły na zimowe lektury 😀 I Święta oczywiście, które w tym roku przypadają w między innymi w środę, więc tak dla odmiany nie będę Was tego dnia straszyć 😉

I co by tu jeszcze… Uwielbiam przedświąteczny czas! Za tydzień, tradycyjnie, będę piekła pierniczki, czas już wyjąć świąteczne gadżety ozdobne i zaplanować pakowanie, bo prezenty już mam 😀

Jedno jest pewne – szykuje się totalnie zaczytany miesiąc! 😀 Bo warto czytać.

O.

 

„Księgi Jakubowe” Olga Tokarczuk

Bombla_KsięgiJakubowe

 

„Tak i wyjście z niewoli wymaga tragicznych poświęceń. A Mesjasz sam musi zejść najniżej, do tych beznamiętnych mechanizmów świata, gdzie uwięzione zostały rozproszone w mrokach iskry świętości. Tam gdzie ciemność jest największa i największe poniżenie. Mesjasz będzie zbierał iskry światła, więc którędy przejdzie, zostawi za sobą jeszcze większą ciemność. (…) Mesjasz musi pozostać głuchy na te wredne zaczepki, stąpać po wężach, popełnić najgorsze czyny, zapomnieć kim jest, stać się prostakiem i głupcem, wejść we wszystkie fałszywe religie, przyjąć chrzest i włożyć turban. Musi unieważnić każdy zakaż i znieść każdy nakaz.”

Zapowiadają go znaki na niebie i ziemi. Kometa Halleya. Zaćmienia słońca i księżyca. Krwawe łuny, gdy zapada zmierzch. Zarazy i pomory. Trzęsienia ziemi. Susze i powodzie. Nieomylne znaki końca świata. Nadchodzi pora na rozliczenie. Słychać już trąby sądu ostatecznego i szum skrzydeł archaniołów w przestrzeni. Ten delikatny okres kryzysu to czas proroków i czas mesjaszy. Nieistotne, czy będą oni prawdziwi, czy ostatecznie okażą się być kuglarzami, namiastkami czegoś, czego tak bardzo ludziom brakuje. Nieważne, czy będą oni nieść mądrość, ważne jest bowiem, by nieśli ze sobą ukojenie duszy, a ich słowa nadawać maja sens istnieniu. Mają tłumaczyć zagadki wszechświata i zdradzać boskie plany wobec upodlonej, nieszczęśliwej ludzkości. Tę kruchość wykorzystać  mogą co sprytniejsi, ci bardziej zaradni, którzy wierzą we własną wyjątkowość i moc swoich myśli. Tacy, których unikatowe zdolności dostrzegą również inni i podążą za nimi nawet do wrót samego piekła. Byle znalazło się wytłumaczenie. Byle ktoś usprawiedliwił cierpienie.

Takim kimś był niejaki Jakub Frank – heretyk, mistyk, kabalista, rabin, prorok i MESJASZ, według jego zwolenników ten trzeci i ostateczny boski wysłannik. Reformator religijny, który za cel postawił sobie zjednanie trzech największych religii świata. Po trochu cudotwórca, mistyfikator i przywódca niezwykłej sekty. Ale przede wszystkim bohater najnowszej, grubaśnej i niewiarygodnie dopracowanej powieści Olgi Tokarczuk zatytułowanej „Księgi Jakubowe”. Ach! Co to były za czasy dla świata! Tyle niezwykłych wydarzeń! Tyle fałszywych znaków! Tyle słów rzuconych na wiatr! Początek drugiej połowy XVIII wieku. Rozlatująca się Rzeczpospolita, jeszcze przed rozbiorami. Kraj etnicznie różnorodny, barwny kulturowo, pełen mniejszości religijnych. Niestety politycznie niestabilny i kruchy. W tej trudnej do wyobrażenia dzisiaj Polsce mieszały się między sobą między innymi wspólnoty tatarskie, ormiańskie, czy żydowskie. Ta ostatnia właśnie stała się celem sekty koniozo z Salonik, która wysłała do Rzeczpospolitej Jakuba Franka z misją utworzenia nowego heretyckiego odłamu wśród polskich wyznawców judaizmu.

OkładkowyKsięgiJakubowe

I o tej nowej wspólnocie właśnie, o jej początkach i kolejach losu, opowiadają „Księgi Jakubowe”, które są niejako próbą odtworzenia życia żydowskiego mesjasza i członków jego sekty. Przewodniczką w tej dziwnej rzeczywistości odwróconych praw Tory i zaburzonego porządku jest Jenta – babka Jakuba. Zawieszona jest ona pomiędzy stanem życia i śmierci, w który wprowadziła się połykając kabalistyczny amulet. Teraz, jako duch nie-duch przemierza czasoprzestrzeń i podąża śladami swojego wnuka, obserwując jak niczym odrzucony Mojżesz wyprowadza on swój „nowy”, ulepszony lud z niewoli dawnych praw, które wraz z jego nadejściem przestały obowiązywać. Jenta wędruje i staje się niemym, niewidzialnym świadkiem wydarzeń tak nietypowych, że aż trudno uwierzyć, że część z nich stanowi fakty historyczne.  Otóż, Jakub Frank prowadzi swoich wybrańców przez mistyczne elementy Zoharu, przebłyski religii muzułmańskiej, aż do chrztu chrześcijańskiego. Tym samym frankiści, jak później ich nazwano, łamią wszystkie możliwe zasady swojej pierwotnej wiary, a buntem przeciw ustalonemu porządkowi, przekraczają wszelkie możliwe granice zwyczajnie pojętej religijności.

A kontrowersyjny Mesjasz? Jakub Frank, którego historię Olga Tokarczuk w „Księgach Jakubowych” tak umiejętnie i precyzyjnie odtworzyła, pragnął przede wszystkim wolności. Ten awanturnik, który podporządkował sobie dziesiątki dawniej bogobojnych Żydów, teraz prowadzi ich nietypową drogą herezji w najczystszej postaci. Podstawą nowej wiary, w swoją wyjątkowość i w nowy porządek, jest bunt. Rebelia przeciw światu i przeciw typowemu życiu według praw moralnych i społecznych. Jego wyzwoleni wyznawcy żyli w dziwnej komunie, bez indywidualnej własności, gdzie nawet mąż i żona nie należeli wyłącznie do siebie, a dzieci stanowiły własność wspólnoty. Niezwykła charyzma ich przywódcy, władcza postawa, a przede wszystkim jego niezachwiana wiara we własną nieomylność sprawiały, że do Jakuba Franka zagubieni ludzie ciągnęli niczym pszczoły do miodu. W chaos i zwątpienie wprowadził on swój własny porządek, który nawet jeśli nie był do końca zrozumiały, to niezwykle kuszący. A za główną broń obrał sobie słowo.

O ile wszyscy bohaterowie „Ksiąg Jakubowych”, zarówno ci fikcyjni, jak i prawdziwi, snują się w niepewności, tracą wiarę i gubią gdzieś po drodze sens istnienia, chociażby na chwilę, to sam Jakub Frank nie traci nic. Przynajmniej w sensie duchowym. Jego wewnętrzny ogień płonie bez ustanku, jest ostoją i światłem tam, gdzie tego światła nie powinno być. Podążanie za jego wizją wiary to ciąg poświęceń, na który decydują się całe rodziny, pomimo prześladowań, czy rzucanych klątw. Jakub Frank dawał siłę, wzbudzał uśpione pragnienia i namiętności – uwalniał ludzi z ciasnych religijnych okowów, otwierał ich umysły na nowe koncepty i prawdy. Obserwując jego poczynania nie można być do końca pewnym, czy to wszystko było na serio, czy przez całe swoje życie ten przywódca o mesjanistycznych zapędach prowadził jedynie duchowy eksperyment. Przy nim wszystko było proste, jednak on sam i jego myśli zostały nieprzejednane.

„Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk to powieść, która niczym monumentalna, wspaniała olbrzymka obżera się przed naszymi oczami faktami historycznymi, anegdotami i wrzuca nam co chwilę co słodsze kąski, sama łapczywie zapijając najlepszym winem. Czytelnik może mieć miejscami wrażenie, że bierze udział w nietypowym cielesnym misterium, bądź w jakiś pysznych bachanaliach, gdzie ktoś gdzieś tańczy, ktoś zalewa się krwią, ktoś pochłania innego człowieka. Śpiewy, krzyki, nieskończone morze ciał. Wokół tego wszystkiego: słowa. Słowa rozochocone atmosferą, dziką wolnością, które odtwarzają postać Jakuba Franka i słowa, które tworzą ten wyjątkowy heretycki świat powieści. Jest w tym swoista magia, poczucie dopuszczenia do czegoś pięknego, czego może nie da się od razu zrozumieć, ale intuicyjnie przyswoić chociażby po części, już tak.

„Księgi Jakubowe” to literacka uczta do rozsmakowywania się w wielu głosach, do przeglądania się w wielu spojrzeniach, do podglądania wielu dusz oczekujących na zbawienie – wskrzeszenie zapomnianego i cudowna podróż do miejsca, gdzie słowa tworzą nowe światy, tworzą samych ludzi, a historia otwiera nowe rozdziały. A wszystko to śladami Jakuba Franka – wizjonera, buntownika, trzeciego i ostatniego Mesjasza.

O.

A teraz coś specjalnego i nowego dla Wielkiego Buka – mini-komiks 😀

KomiksWielkobukowy01

*Za wspaniałą książkową ucztę dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

BEZSENNE ŚRODY: „Don’t Look Now” Daphne du Maurier

Bombla_BezsenneDontLookNow

 

„He felt himself held, unable to move, and an impending sense of doom, of tragedy, came upon him. His whole being sagged, as it were, in apathy, and he thought, ‘This is the end, there is no escape, no future’.”

Strata i poczucie pustki. Nagłe zniknięcie. Śmierć. Gdy zabiera kogoś bliskiego, ukochaną osobę niewielu potrafi przełknąć ten brak bez chociażby chwilowego momentu załamania. Bez kryzysu, żałoby, która oczyści umysł i pozwoli wrócić do życia. Jednak gdy umiera dziecko, kochane dziecko, a porządek natury zostaje tak brutalnie zaburzony, świat jego rodziców zapada się i rozpada w pył. Wtedy brak staje się tak dotkliwy, ból tak niewyobrażalny, że przez moment wydawać by się mogło, że czas przystanął, a wszystko zasnuła czerń. Bo nic już tego braku nie zdoła wypełnić. Zdesperowani rodzice mogą próbować łapać się różnych sposobów na poradzenie sobie z taką stratą. W literaturze już niejednokrotnie wykorzystywano ten temat, by wprowadzić niewyobrażalne, podarować bohaterom nadzieję, której pozbawieni byliby w realnej rzeczywistości. Ta nadzieja często bywa zwodnicza. Znowu odbiera coś w zamian za styczność z nadprzyrodzonym. Tak jak w opowiadaniu brytyjskiej pisarki Daphne du Maurier zatytułowanym „Dont’ Look Now” („Nie oglądaj się teraz”).

Nie oglądaj się teraz. – tymi słowami rozpoczyna się opowieść o Laurze i Johnie Baxter , którzy od kilku dni przebywają w Wenecji. Nie jest to niestety pobyt w żaden sposób przyjemny, ale swoiście wymuszony. Próba zapomnienia, uleczenia rany po śmierci ukochanej córeczki Christine. Laura ma wypocząć, spróbować powrócić do smutnej rzeczywistości bez dziewczynki, nauczyć się żyć z tą pustką nie do zastąpienia. John traci już nadzieję, gdy w jednej z włoskich knajpek nad kanałami zauważa, że przypatrują się im dwie starsze kobiety, bliźniaczki, o świdrującym spojrzeniu. Jedna z nich zdradza Laurze, że jest jasnowidzem, utrzymuje kontakty ze światem paranormalnym i widzi ich córeczkę, jak beztrosko bawi się tuż obok pogrążonych w rozpaczy rodziców. Laura jest zaintrygowana, popada w obsesję, a John podejrzewa dziwny spisek, bo co rusz napotykają bliźniaczki na swojej drodze. Sytuacja zagęszcza się, gdy dowiadują się o mordercy czającym się między weneckimi zaułkami, a jedna z bliźniaczek przynosi wiadomość z zaświatów, rzekomo od Christine, która ostrzega rodziców przed niebezpieczeństwem.

Daphe du Maurier w „Don’t Look Now” po mistrzowsku buduje wokół bohaterów narastające poczucie osaczenia, paniki, która nadciąga nad Laurę i Johna, jak te ciężkie wyziewy z weneckich kanałów. Wycieczka, która miała prowadzić do wyzwolenia, do uspokojenia skołatanych nerwów, zamienia się  w koszmar. Tak bohaterowie, jak czytelnicy spinają się coraz bardziej, czujni i gotowi do natychmiastowej ucieczki, gdy presja stanie się zbyt wielka. Niepokój budzą już pierwsze akapity, bo coś jest nie tak, jak powinno być. Wraz ze słowami Johna ruszają tryby machiny, której nic nie będzie już w stanie zatrzymać, bo wszystko w tej historii zmierza ku ustalonemu przeznaczeniu. Strach rośnie z każdą kolejną stroną, gdy zauważamy, że to, co tajemnicze przenika w te ciasne uliczki, odbija się w wodzie i rozbrzmiewa pośród nocy. Uczta wyobraźni w najlepszym wydaniu i w przytłaczającej atmosferze miasta na wodzie.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo czuję, że ktoś czai się w ciemnych zaułkach miasta.

O.

*Opowiadanie „Don’t Look Now” Daphe du Maurier pochodzi z tomu opowiadań pod tym samym tytułem. Opowiadanie po polsku, pod tytułem „Nie oglądaj się teraz” znalazło się w tomie „Makabreski” wydanym w 1990 roku nakładem wydawnictw GiG i w 1997 roku w osobnym tomie nakładem Prószyńskiego.

2 URODZINY WIELKIEGO BUKA!

Bombla_DrugieUrodziny

Moi Drodzy!

I w ten sposób dzisiaj zleciały właśnie równiutko 24 miesiące odkąd założyłam Wielkiego Buka! Dopiero dwa lata, a mam wrażenie, że piszę tutaj od zawsze i nie umiem wyobrazić sobie, że mogłoby być inaczej 😀

Tylko dwa lata, a TYLE wrażeń! I ile cudownych rzeczy wydarzyło się przez ostatni rok! Przede wszystkim poznałam całą moc cudownych ludzi, Was, moi Drodzy, i to jest dla mnie największa radość. Bo czytacie, piszecie, komentujecie i w ogóle jesteście, no a bez Was to nie byłoby to samo – DZIĘKUJĘ! Po raz N-ty dziękuję, niestety bez konfetti lecącego z ekranu, bez ciastek i szału na wyciągnięcie z wirtualnego świata, ale szczerze i prosto od siebie 😀

Dwa lata, a taka moc wspaniałości! Moje nazwisko i nazwa bloga na okładce polskiej edycji „Botaniki Duszy” Elizabeth Gilbert, nominacja do eBuki, a w końcu sama eBuka <3 I dwa książkowe patronaty – od Remigiusza Mroza i jego nadchodzącego „CHÓRU ZAPOMNIANYCH GŁOSÓW” oraz od Izy Korsaj i jej nadchodzącego „MARVINA” wraz z PRZEDMOWĄ!!! Na dokładkę nowe współprace z wydawnictwami – skondensowane w jednym zdaniu niepoliczalne pokłady radości 😀 Szał gonił szał, aż trudno w to wszystko uwierzyć.

A tak dla śmiechu i przypomnienia wpis, od którego wszystko się zaczęło, cała moja piękna blogowa przygoda – „HOBBIT, czyli tęsknota za powrotem” <3

Do poczytania TUTAJ.

A co w przyszłości?

Przede wszystkim podążać moją ulubioną ścieżką – czytać i pisać o książkach 🙂 Czy jakieś zmiany? Dodatki? Nowości? Mam kilka pomysłów (jeden nawet bardzo, bardzo fajny), ale na razie nie chcę nic obiecywać, przyrzekać, czy nakręcać samą siebie – na pewno Wielki Buk pozostanie Wielkim Bukiem i nie przebranżowię się (jest takie słowo?) na np. degustatora/recenzenta tanich win 😀

Dwa lata, prawie 300 wpisów na blogu, prawie 45 000 unikatowych odwiedzin i ok. 200 przeczytanych buków, a jeszcze TYLE przede mną! Nie pozostaje mi nic innego, jak jeszcze raz Wam podziękować – DZIĘKUJĘ! – i zabrać się za czytanie.

Bo warto czytać.

O.

 

„Małe lisy” Justyna Bargielska

Bombla_MałeLisy

 

„U nas za to jest wszędzie blisko – fryzjer, fryzjer, trzeci fryzjer, przedszkole i mamy własny cmentarz– ale też i do Azji bliżej, a po różowobeżowej kostce chodzą sobie dziki. Dekoracyjnych, dajmy na to, klombów kwiatowych nasz samorząd lokalny nie prowadzi, boby dziki nocą zżarły. Za to siłownia jest dosłownie na rogu mojego osiedla.”

Małe Lisy

„Schwytajcie nam lisy, małe lisy, co pustoszą winnice, bo w kwieciu są winnice nasze.”

 Pieśń nad Pieśniami 2, 15.

Gdy tylko słyszę, bądź czytam, że ktoś zwraca się do mnie słowami typu „kobietko”, „siostro”, czy jak w tym konkretnym przypadku per „dziewczynko”, to przeczuwam, a w sumie to już nawet wiem, że szykuje się poważne babskie mięso. Na takie mięsno-pieprzne okazje przyodziewam z miejsca mój specjalny mundurek, w skład którego wchodzą spodnie od dresu z ambitnym napisem na pupie, szlafrok, klapeczki, a na włosach papiloty bądź retro-wałki ewentualnie. Do kompletu pod pachą jakaś gazetka typu „kaloszek”, „sznaucerek” lub „parada gwiazd”. Tak przygotowana, na hasło „dziewczynko” pędzę do najbliższego salonu fryzjersko-kosmetycznego na osiedlu i niczym bohaterka jakiegoś teledysku lub telenoweli-tasiemca zasiadam na swoim miejscu, pod suszarką (bo te papiloty). Wokół mnie rozsiadają się pozostałe „dziewczynki”, które tak jak ja odpowiedziały na zew. Do tego perfekcyjnego, stereotypowego obrazka brakuje tylko atrybutu wszystkich babskich spotkań, czyli wina typu rossi. W tle chichoty, jakiś Justin w radio, w powietrzu lakiery i inne cuda w sprayu i… dopiero wtedy można rozpocząć opowieść.

„A miałyście kiedyś, dziewczynki, romans z gangsterem z lasu?” pyta pierwsza narratorka „Małych lisów” Justyny Bargielskiej, by od razu przejść do swojej historii, nadać jej odpowiedni ton, bo przecież wiadomo było już z góry, że żadna z nas nigdy nie romansowała z gangsterem z lasu. I tak to się zaczyna. Powiastka jak plotka, jak pogaduchy w maglu, taka głupawka i głupotka w jednym. Tak jak dziewczyna do dziewczyny konspiratorskim tonem, fiu-bździu, nic niby ważnego, ale w sumie to już nie wiadomo kto i komu opowiada, bo w głowach mężowie, obiady na kuchence, dzieciaki zasmarkane i tak dalej, w las i w życie. Powieść, która przypomina windowe zagajanie, gdy pomiędzy parterem a piątym piętrem poznajemy czyjeś życie w przytłaczającej ilości szczegółów. Taki monolog kogoś, kto musi się wygadać, inaczej wybuchnie, pęknie i rozleje się po kabinie. Kogoś, kto padnie trupem z nadmiaru własnych wrażeń wewnętrznych. I wcale nieistotny dla tej osoby jest fakt, że my sobie jedziemy, w głowie pstro, przed oczami już zamek od drzwi, więc te wywnętrzanie się no generalnie wcale nas nie interesuje za bardzo.

I tak właśnie w „Małych lisach” wywnętrzają się Spełniona Naukowo Singielka Agnieszka i Matka Polka Desperatka Magda. Obie zamieszkują podwarszawskie nowoczesne osiedle, co prawda z dala od stolicy, ale przynajmniej jest lokalny sklepik, fryzjerów moc, siłownia i las, a w tym lesie nożownik, niejaki Pajda, o którym krążą wiejsko-miejskie legendy. Ten oto Pajda, ucieleśnienie wilka złego, tego przed którym matki małe dziewczynki przestrzegają, zawraca w głowach tak Matce Polce, jak Singielce, obracając nimi i spełniając  ich fantazje o „niebezpieczeństwie” tak, że nawet gwałtu od miłości nie umieją odróżnić i w sumie to przeraża i zaskakuje absurdem. Ale Pajda przynajmniej słucha, a tego tym kobietom ewidentnie brakuje. Bo w tej powiastce mówią wszyscy. Anegdota na anegdocie, a większość tych historyjek to tzw. kobiece sprawy, dotyczące macierzyństwa w szerokim spektrum wrażeń, niemocy porozumienia się między pokoleniami i małżeństwami, które już ze sobą nie dyskutują, tylko przebywają w jednym pomieszczeniu.

„Małe lisy” to wizja surrealistyczna, gdzie kobieta nie za bardzo ma szansę poznać siebie i swoje pragnienia, bo ciągle coś, ktoś, jakieś bardzo ważne sprawy. Niby to wszystko w tonie zabawnym, po części żartobliwym, ale tak naprawdę przez każdy ucięty monolog przewija się osobiste niespełnienie, nieszczęście, pragnienie śmierci. Bo oto Magda chce mieć jeszcze jedno dziecko, ale jej mąż zabrania i mówi, że najwyżej psa, bo jak dziecko, to on się zabije. Sąsiadka Magdy poroniła i pogrążona w rozpaczy jedyne czego chciała to pomnik dla nienarodzonego dziecka, a w zamian jej partner odmawia jej wszystkiego, odchodzi od niej i ciąga po sądach. Agnieszka śni groteskowe sny, gdzie jej pozornie uporządkowany świat staje na głowie i widać w nich, co tak naprawdę dzieje się w niej samej. W tym wszystkim znaleźć można tak bezlitosną prawdę, jak prześmiewczy obraz współczesnej kobiety, która pamiętając o wszystkich wokół zapomniała o sobie, zagubiła się i teraz w otępieniu nie wie, czy to miejsce, w którym żyje, to jeszcze rzeczywistość, czy może pole do eksperymentów, gdzie nawet śmierć będzie teatralna.

„Małe lisy” Justyny Bargielskiej to rozkosznie krótka lektura, taka literacka przekąska na zagryzkę jedynie. Do pośmiania się i zabawy w wyszukiwanie znaczeń, które autorka ukryła prawie w każdym akapicie. Jakieś aluzje, jakieś odniesienia kulturowo-społeczne, więc warto być czujnym, żeby wydłużyć sobie zabawę. W fabule był potencjał, ale w tej desperacji narratorek zabrakło przeciwwagi i jakoś tak to wszystko rozłazi się, jak te pogaduchy u fryzjera, jak zagajka w windzie, jak spotkanie na papierosku w toalecie. Anegdotka, ploteczka, migawka z czyjegoś życia. Wychodzisz, odchodzisz i już nie pamiętasz o co chodziło, ale wiesz, że sporo emocji się przelało i to nawet dobrze, bo komuś, może tobie też, spadł kamień z serca. Takie miniaturowe zwierzenia o życiu zwyczajnym i niezwyczajnym. O przygodach, zdradach, niestworzonych pokładach kobiecości pół żartem, pół serio, bo zbyt serio bolałoby za bardzo. Idealne na przerwę, na chwilkę, na wyrwę w codzienności.

O.