Trendy Literackie: JESIEŃ 2017

Moi Drodzy,

Jesienna aura zadomowiła się już na dobre, a wraz z nią jesienne zapowiedzi tytułów, które nadchodzą w nowym sezonie wydawniczym. Przed nami prestiżowe nagrody, targi książki, premiery, których nie można przegapić. A ja rozglądam się po katalogach, przyglądam z bliska, wyłapuję inspiracje, więc pewnie domyślacie się co to oznacza nowe dominujące tendencje, nowe gatunki i motywy literackie, czyli:

Czytaj dalej

„Ostatnia aria Mozarta” Matt Rees – recenzja

Możemy udawać ile tylko chcemy, ale lubimy mierzyć naszą kulturę wielkimi nazwiskami. Słynnymi postaciami z historii, którymi definiujemy epoki, których obserwujemy pod mikroskopem, by z nieustającą obsesją odkrywać ich największe sekrety. Doszukujemy się intryg, manipulacji, spisków na światową skalę, a kiedy nie umiemy powiązać luźnych nitek, nie potrafimy odnaleźć związków, to wciąż od nowa przypisujemy im te wymyślone. Przecież biografia nie musi już dzisiaj być autentyczna, ba, nie musi nawet dotyczyć żyjącej niegdyś osoby. Z obmyślania prawdziwie nieprawdziwych ciekawostek, z posługiwania się ploteczkami i niedomówieniami współczesna popkultura zrobiła coś na wzór sztuki samej w sobie. Wystarczy jeden trop, mały ślad, odbicie rzeczywistości, by wykreować nową opowieść.

W taki sposób zainspirowała Matta Reesa postać Marii Anny Mozart, zwanej Nannerl, siostry Wolfganga Amadeusza, której wspomnienie wykorzystał, by stworzyć opowieść o śmierci geniusza, o wielkim spisku i niekończącej się mocy muzyki Ostatniej Arii Mozarta. Czytaj dalej

Bezsenne Środy: „Złotko” C.J. Skuse – recenzja

To może być krzywe spojrzenie. To może być źle odebrany gest. To może być czysty przypadek, losowe zdarzenie, o którym nie rozmyślamy zbyt długo. Ale ona myśli. Myśli i pamięta o wszystkim. Kojarzy twarz, zapamiętuje szczegóły, a kiedy zapada zmrok wszystko skrzętnie zapisuje. I tak trafiamy na jej listę. Listę osób, które chce zabić, bo ona tak właśnie radzi sobie z problemami i tak radzi sobie sama ze sobą. Szara myszka o czarnym sercu i zaburzonym umyśle, kobieta, której frustracje, bolączki i problemy jedynie potwierdzają jej własną prawdę o świecie. A kiedy przychodzi czas, kiedy przepełnia się czara, wyjmuje nóż, łapie za broń i uderza z precyzją rasowej zabójczyni.

Aż dziw bierze, że mowa tutaj o kobiecie, po której raczej nikt nie spodziewałby się tak krwawych zamiarów. To pewnie dlatego niejeden popełnił błąd i zwrócił się do niej per Złotko w powieści C.J. Skuse. Czytaj dalej

„Niksy” Nathan Hill – recenzja

Wysłanniczki i wysłannicy chaosu. Stworzeni, by zaburzyć domowy mir, by zawirować rzeczywistością, zmienić kierunek świata. Potrafią udawać pomocne dobre duchy, które niby wspierają domowników ani przyjazne, ani specjalnie pomocne, ani za bardzo okrutne, ot, samolubne w swoich planach. Pojawiają się nagle, kiedy pragną, by ktoś wreszcie dostrzegł ich obecność. Wtedy też ujawniają swoją prawdziwą, demoniczną naturę. Mamią, otumaniają, kuszą i snują fałszywe obietnice. Mącą, wciągając w sidła, w głębiny, z których nie ma ucieczki. Istoty pozbawione boskiej cząstki, które zarażają swoją samotnością w bezkresnej pustce. W ich świecie nie ma dobra, nie ma zła, jedynie zagubienie, zamęt i ciemność. To przeszłość i przyszłość. To marzenia i koszmary. Wszystko to, co nigdy nie może się spełnić. I jak już raz opętają czyjąś duszę, to do końca sprowadzać będą nieszczęścia i niemoc.

Te istoty noszą różne imiona pod różną szerokością geograficzną, chociaż pierwotnie odnaleźć je można w mitologii skandynawskiej. I to właśnie one wprowadzają chaos w świat bohaterów bestsellerowej powieści Nathana Hilla. Strzeżcie się i poznajcie Niksy. Czytaj dalej

„Drobinki nieśmiertelności” Jakub Ćwiek PATRONAT

Z tą popkulturą to same kontrowersje. Przynależna masom, namawiająca do szeroko pojętej ludyczności, powszechnie dostępna, dosłownie na każdym kroku, w każdej możliwej postaci. Rozedrgana, barwiąca się setkami tysięcy kolorów, dygocząca i zmienna tak, że aż trudno za nią nadążyć. Kalejdoskop doznań, wrażeń, podjudzeń, rzucający się w oczy tak, że nie sposób odwrócić od niego wzroku. Nie sposób od niej uciec, czy schować się przed jej wpływem. Popkultura to zjawisko, które potrafi wyzwolić najbardziej negatywne instynkty w tych, którym marzy się kulturowa elitarność, a jednocześnie te najbardziej pozytywne, kiedy oczarowuje swoją przystępnością. Ale jakikolwiek byłby jej wydźwięk, jakiekolwiek wrażenia w szerszej perspektywie, to trzeba przyznać, że popkultura wpływa na nas wszystkich, czy tego chcemy, czy też nie. I inspiruje, ach, jak inspiruje

Najlepszym dowodem na to jest twórczość Jakuba Ćwieka, który z wpływów popkultury czerpie pełnymi garściami, a jego popkulturowa podróż po Stanach Zjednoczonych wywołała potrzebę snucia kolejnych opowieści. I tak powstały Drobinki nieśmiertelności. Czytaj dalej

„Dalila” Jason Donald – recenzja

Parafrazując jednego ze swoich rozmówców, Krzysztof Środa przypomniał, że my, ludzie Zachodu, Europejczycy w szczególności, często zapominamy o tym, że ta nasza Europa wydaje się być jedynie piękną anomalią. Anomalią w skali światowej, która urosła do rangi utopii. Jawimy się jako azyl, wielka, zielona wyspa, ziemia obiecana, gdzie nie panują wojny etniczne, gdzie głód nie istnieje, a każdy potrzebujący znajdzie schronienie i pomoc. Dla jednych jest to łatwa okazja, by uciec, wyrwać się i korzystając z nieograniczonych możliwości przesiedlić się, udając kogoś, kim naprawdę nie są. Ale dla innych, Europa to nieziszczone marzenie o życiu bez strachu, o życiu w ogóle, bo w ich kraju cień śmierci czai się na każdym kroku. To nieliczne przypadki, pojedyncze zapewne, odosobnione i zostawione samym sobie na pastwę losu. Może się uda. Może nie. A Europa pozostanie wielkim, utopijnym snem.

Do tej współczesnej Europy ucieka i szuka schronienia bohaterka powieści Dalilia Jasona Donalda. Czytaj dalej

„Republika Świecidełek” Paweł Sajewicz – recenzja

Wmówili im, że mogą zostać kimkolwiek tylko chcą. Że droga nie będzie ciernista, a zaprowadzi ich prosto do gwiazd. Osiągną sukces, bo urodzili się panami życia. Wykształceni na wszystkich frontach, nie znają się w zasadzie na niczym konkretnym, ale po latach męczarni wymagają od rzeczywistości, by zrównała się z ich wygórowanymi marzeniami. Oni obalają autorytety, obalają mistrzów poprzednich epok, szukając jednorazowych guru, którzy poprowadzą ich za rękę na drodze do pewnego, obiecanego sukcesu. Gardzący systemem, wyścigami szczurów, ale pewni siebie aż do przesady, pędzą naprzód nie oglądając się za siebie, tylko na siebie, pieczołowicie karmiąc swój Weltschmerz, z którego są tak dumni. Roszczeniowi, pozbawieni świadomości tego, że życie stawia przed nimi pewne wymagania, że oczekuje od nas pewnych postaw. Wchodzą w skład Milenialsów, ale też Pokolenia PRL. Zawieszeni między pokoleniem X i Y. Generacja płatków śniegu.

To właśnie oni buntują się, spalają na panewce i ostatecznie ośmieszają w porażająco mocnej, do cna współczesnej polskiej powieści, debiucie Pawła Sajewicza Republika Świecidełek. Czytaj dalej

„Tak sobie wyobrażałam śmierć” Johanna Mo – recenzja

Nie ma większej tragedii dla rodzica, jak śmierć własnego dziecka. Nie ma większej rozpaczy, jak rozpacz matki, która traci ukochanego synka. Nie ma większych łez, bardziej bezsennych nocy, momentów całkowitego zwątpienia, jak wtedy, gdy ginie ktoś, kto nigdy nie powinien był zginąć. Kiedy odchodzi na zawsze, a po nim pozostaje jedynie pustka. Serce zatrzymuje się na moment, wierząc, że wypełni ten brak gdzieś na granicy światów. Ciało wstrzymuje oddech, bo może wtedy uda się usłyszeć to, co zamilkło i nigdy już nie powróci. Czasami pozostaje niemoc. Lepiej nie wstawać, nie rozglądać się wokół, nie widzieć, że nie ma Złagodzić sztucznie ból, który nigdy przecież już nie przeminie, znieczulić, odłączyć, przeczekać, nawet w nieskończoność. Albo zareagować. Agresywnie, impulsywnie, wściekłością, gniewem tak silnym, bo nieukojonym.

Kryminały niezbyt często poruszają temat tak bolesny i przenikliwy, jak żałoba, ale Johanna Mo nie bała się wciągnąć czytelnika w melancholijną, przygnębiającą opowieść o sile straty, która prowadzi do zbrodni Tak sobie wyobrażałam śmierć.. Czytaj dalej