Inność. Wyjątkowość. Osobliwość. Cechy, które nigdy, w niemal żadnej epoce nie były w cenie. Tym bardziej gdy mowa tu o dziwności fizycznej, nie postrzeganej jako ekscentryzm z wyboru. Mutacje, ułomności, okaleczenia – ludzie nimi dotknięci nigdy nie mieli łatwego życia. Był jednak taki czas w historii świata, gdy nawet ciemniejszy odcień skóry, inny kolor oczu, większy nos, czy nietypowy kształt czaszki oznaczały szykany i śmierć, a w najlepszym stopniu konieczność ucieczki, utratę bliskich i niewyobrażalne cierpienie. Trzecia Rzesza w hitlerowskim wydaniu była piekłem na ziemi. Rozdzielano całe rodziny, które już nigdy więcej nie miały się spotkać. Ludzie ukrywali się, uciekali, robili wszystko, żeby chociaż ci najmłodsi mieli kiedyś szansę na normalne życie, a raczej na życie w ogóle. Powstawały sierocińce, domy opieki, w których te osamotnione dzieci miały w końcu znaleźć spokój.
„Wbrew sobie zacząłem myśleć o wszystkim, co złe, i nakręciłem się tak, że w końcu ryczałem bez opamiętania, z trudem chwytając powietrze między jednym szlochem a drugim. Rozmyślałem o moich pradziadkach umierających z głodu, wyobraziłem sobie, jak ich wyniszczone ciała trafiły do krematorium dlatego, że zupełnie obcy ludzie ich nienawidzili. Myślałem o dzieciach, które mieszkały w tym domu, dopóki nie spłonęły w wybuchu, gdy jakiś obojętny pilot nacisnął guzik, i o dziadku, któremu odebrano rodzinę, przez co w dzieciństwie mój tata czuł się pozbawiony ojca, mnie dręczyły niepokoje i senne koszmary, a teraz utknąłem samotnie w ruinie domu i zalewałem się gorącymi, idiotycznymi łzami. Wszystko dlatego, że siedemdziesięcioletnie cierpienie wniknęło we mnie niczym trujące dziedzictwo, razem z potworami, których nie zdołałem pokonać, bo były już martwe. Nie dało się ich zabić, ukarać ani w żaden sposób osądzić. Dziadek mógł przynajmniej wstąpić do wojska i z nimi walczyć. A co ja mogłem zrobić?”
I jednym z takich miejsc jest dom opisany w powieści Ransoma Riggsa zatytułowanej „Osobliwy Dom Pani Peregrine”. Historia zaskakująca, zupełnie umykająca gatunkowej klasyfikacji. Według autora i wydawcy nie była pisana z myślą o młodzieży, ale ze względu na popularność literatury „young adult” oraz ze względu na to, że bohaterem jest szesnastoletni chłopak, książka trafiła na określone księgarskie półki. Na szczęście jej wyjątkowość dostrzegli także dorośli, powieść wkrótce stała się bestsellerem, a czytelnicy w każdym wieku dostali szansę, by dowiedzieć kim też jest ta tajemnicza Pani Peregrine. Poprzez połączenie niezwykłej wizualnej formy – autor wykorzystał kolekcje prawdziwych zdjęć i to one zainspirowały tę opowieść – aż do samej fabuły, która łączy w sobie zarówno elementy dramatu wojennego, powieści fantasy, horroru przechodzącego w thriller, czy klasycznej powieści młodzieżowej z przygodą w tle. W „Osobliwym Domu Pani Peregrine” nic nie jest jednoznaczne, a dzieje jego mieszkańców aż proszą się o interpretacyjną zabawę.
Jacob Portman wiedzie spokojne, niczym niewyróżniające się życie bogatego chłopaka z przedmieść. Jest cichy, spokojny, nie ma bliskich przyjaciół, po szkole pracuje w rodzinnej sieci aptek i w ogóle nie byłoby nic specjalnego, gdyby nie niezwykła więź jaka łączy go z dziadkiem. Od dziecka dziadek, Abe Portman, opowiadał mu niestworzone historie o niesamowitym domu gdzieś na walijskiej wyspie, w którym mieszkają osobliwe dzieci o niezwykłych zdolnościach. Tam się wychowywał i tam uciekł, gdy goniły go potwory. Jacob nie wierzy w te historie, ale kocha dziadka i gdy ten ginie na jego oczach makabryczną śmiercią, sam już nie wie, w co wierzyć, co było prawdą, a co jedynie wymysłem jego wyobraźni. Aby ocalić chłopaka przed szaleństwem, ojciec pod namową terapeuty, zabiera syna na wysepkę, tam gdzie wychował się dziadek. Tam, gdzie mieści się dom Pani Peregrine, a gdzie Jacob chce odnaleźć odpowiedzi na dręczące go pytania.
Już od pierwszych stron czytelnik orientuje się, że ktoś tutaj tai prawdę, że coś jest nie tak, a rzeczywistość, realny, prawdziwy świat rozłazi się, gdy mowa o potworach, o niewidzialnych dzieciach. I za chwilę wychodzi na jaw, że mieliśmy rację, a pierwsze puzzle układanki idealnie wskakują na swoje miejsce. Trwała wojna, dzieci uciekały przez nazistami i to oni pełnili rolę monstra. Trafiły do bezpiecznej przystani, do domu, w którym inny nie oznacza wcale gorszy, nie oznacza zły. A kiedy już nam się wydaje, że wiemy wszystko znowu coś pęka. Ransom Riggs zadbał o to, by jego „Osobliwy Dom Pani Peregrine” był wielowymiarowy. Tragedia II Wojny Światowej stanowi punkt wyjścia i dramatyczne tło dla kolejnych wydarzeń. Komplikacje zaczynają się jednak piętrzyć, gdy okazuje się, że dzieci i ich dziwna opiekunka żyją jakby w zapętleniu, poza czasem, a to jedynie początek niesamowitych tajemnic.
Swoista niesamowitość, nawet „magiczność” przysłaniają w jakiś sposób prawdę. Ten zabieg otwiera pole do popisu dla interpretacji. Życie poza czasem oznacza życie poza śmiercią, a stworzenie takiej iluzji mogłoby być doskonałe dla tak straumatyzowanych dzieci, którym nic już nie pozostało na świecie. Ale czy to jest iluzja? Lewitująca dziewczynka? Niewidzialny chłopak? Super-siłaczka i dziecko, które potrafi tworzyć homunkulusy? Czy może to jakaś skomplikowana gra wyobraźni, w której bierze udział Jacob, o którym wiemy, że cierpi z powodu straty ukochanego dziadka? Niby znamy odpowiedzi, niby zauważamy, że prawda miesza się tutaj z tym co właśnie osobliwe i niewytłumaczalne, a jednak, dlaczego w takim razie pozostaje w czytelniku to uczucie, że coś tam się kryje głęboko? Że ich moce, ich zawieszenie w czasoprzestrzeni jest jakąś formą szukania azylu, tajemnej siły, która w innym, nierealnym świecie, pozwoliłaby pokonać potwornego wroga? Co jeśli to wszystko nie dzieje się do końca naprawdę, a jest jedynie formą niemożliwej do zrealizowania rekompensaty?
„Osobliwy Dom Pani Peregrine” Ransoma Riggsa zaskakuje uniwersalnością i powagą sytuacji, w jakiej znajdują się bohaterowie. To powieść o przyjaźni, o bohaterstwie i o wojnie, która zmusza do niewyobrażalnych poświęceń. Terror nazizmu miesza się tu z horrorem niezwykłości wydarzeń, a wszystkiemu nutki nieprawdopodobieństwa nadaje sama Alma Peregrine, kobieta w podwójnej postaci. Dużo jest tu znaków zapytania, sporo niedomówień i aluzji, ale całość zarysowuje się perfekcyjnie, łączy i kusi. Ta historia jest mglista, morska, północno-wyspiarska. Sieką tu deszcze, płoną ognie Świętego Elma na moczarach, a wiatr hula pomiędzy rozłupanymi okiennicami pewnego domu, który niegdyś był schronieniem dla pozostawionych samym sobie sierot, niezwykłych, których osobliwa historia wciągnie Was w wir ekscentrycznej, dziwacznej przygody z pogranicza jawy i snu.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Księgarnią Internetową Bonito.pl 🙂
**A na VLOGU Wielkiego Buka znajdziecie „Osobliwy Dom Pani Peregrine” w trochę odmiennej odsłonie, poznacie także bliżej moją nową towarzyszkę Bonnie Blue, która przyszykowała dla Was KONKURS, w którym do wygrania jest egzemplarz powieści:
O jak ja bardzo CHCĘ.
Leć na vloga – jest konkurs 😀 A powieść przegodna i MEGA zaskakująca 😀 Poluję już na 2 część 😀
Właśnie przemyśliwuję nad odpowiedzią konkursową 😀
😀
szukałem w bibliotece a tu nic.. ale popracuje ana tym Twym konkursem.. bo historia wydaje mi się bardzo ciekawa, tym bardziej jeszcze że w ciekawych czasach się dzieje 🙂
Jestem ogromnie zaskoczona tą powieścią – myślałam, że będzie bardziej w klimacie YA, a dostałam kawał świetnej historii 😀
Ta książka po prostu za mną „chodzi”. Dziękuję Ci za piękną recenzję. To lecę oglądać filmik 🙂
Proszę bardzo, a książkę Ci przyniosę jak się spotkamy do pożyczenia 😀
Czyli jednak „przyjdzie do mnie” 😉
Tak będzie 😀
Zapowiada się wspaniale, a ja wciąż nie mogę się za nie zabrać. Leżą dwie śliczne tomy w oryginale u mnie. Cóż, mam nadzieję, że równie mocno mi się spodobają. 🙂
Czyta się naprawdę prześwietnie i zaskoczona jestem dojrzałością tej powieści – czekam na Twoje wrażenia 🙂
A to ponoć ja szczuję i kuszę książkami… Bardzo mnie zachęciłaś. Widząc już wcześniej samą okładkę, zwróciłem na nią uwagę, a tu jeszcze taka recenzja! Gdyby porównać tę książkę klimatem/naciskiem położonym na jakiś aspekt z inną, to co by to było? Bo kojarzy mi się z obyczajem obficie korzystającym z kategorii niesamowitości, ale też poruszającym się w warstwie historycznej… Jak wyglądają proporcje fantastyka, wyobraźnia – problemy bohaterów? Wypytuję, bo czuję się zaintrygowany ;p
Zresztą ja łykam wszystko z „osobliwością” w tytule… tak już mam!
Książkoszczujstwo w pełni 😀 Btw. „Profesora Stonera” kupuję Tacie na urodziny za miesiąc 😀
Hm… Do czego by to porównać… Nie umiem znaleźć odpowiednika książkowego, ale może trochę klimatem przypomina „Labirynt Fauna” miejscami – groza wojny, groza pościgu wymieszana z tym co niesamowite (jednak nie tak drastycznie smutne).
Co do proporcji to jest tak, że jest tu horror (szczególnie początek), jest klasyczna obyczajówka, jest dramat wojenny, ale to wszystko okraszone mroczną fantastyką (moim zdaniem mocno symboliczną) z elementami powieści młodzieżowej 🙂
Zajadaj – jest pysznie i bardzo ciekawie 😀
To tym bardziej się skuszę 😉 Jeśli taki miszmasz jest dobrze przygotowany, to zazwyczaj wychodzi z tego świetna literatura, a i przywołany per analogiam „Labirynt Fauna” dodatkowo zachęca (osobliwy film! ;p).
Cieszę się, że może choć trochę pomogłem w wyborze prezentu, i polecam oczywiście podkraść tacie „Stonera” w w wolnej chwili 😉
Podkradzenie będzie obowiązkowe, a Tata na pewno się ucieszy 😀 (z lektury i podkradzenia, bo to klasyka w naszej rodzinie) 😀
Czytałam i też wszystkim polecam. Wyjątkowy klimat 🙂 Nie wiedziałam, że jest 2 część – dobrze wiedzieć 😉
Podobno wyszła jakoś na początku roku – „Miasto Cieni” – i muszę zapolować 😀
O super! To ja tez wyruszam na polowanie 😉
Aż mi wstyd, że książka tak długo już leży na półce nieruszona 😀
Nie wstydź się – czytaj 😀
To ja tak z wyprzedzeniem czekam na film 🙂 Podobno Burton ma stać za sterami, więc zacieram łapki 🙂
Też czekam – czuję, że będzie przegodnie 😀
Tak, tak, po stokroć tak 🙂 Zgadzam się z Tobą całkowicie, to zacny buk – dziwnaczny, tajemniczy, ale przy tym niesamowicie wciągający. No i te zdjęcia! Ciekawa jestem na ile uda się oddać atmosferę „Osobliwego domu…: na wielkim ekranie. Idealnie uchwyciłaś ducha tej książki!
Książkowy ekscentryzm i prawdziwe zaskoczenie, a teraz pozostaje wyczekiwanie na ekranizację 😀
Dziękuję :*
Coś mi ta książka przypomina. Już kiedyś miałam ją czytać, a potem coś zastopowało. To był moment, gdy obejrzałam chyba Sierociniec, taki hiszpański horror, i miałam dość horrorów o dzieciach 😉 Może kiedyś 😉
Wiesz co… To nie jest taki typowy horror z dziećmi, ale z drugiej strony nie jestem pewna, czy by Ci się spodobało… Spróbuj kiedyś 😀
Zapowiada się osobliwa lektura…
Bardzo przyjemne są te pozytywne zaskoczenia, gdy czytamy coś, co wcześniej nie wzbudzało specjalnego zachwytu..
To nawet nie chodzi o zachwyt, tylko spodziewałam się po prostu czegoś zupełnie innego 😀 Ale takie pozytywne zaskoczenia lubię 😀
Cudowna recenzja! I ta vlogowa jak i blogowa <3 Masz strasznie kojący głos. Aż chce się słuchać! Mam pytanie- jak sądzisz, od jakiego wieku należy czytać tą książkę? I przed osiągnięciem ilu lat może nie należy po nią sięgać?
Ogromnie mi miło – dziękuję :-* <3 Nie chciałabym zniechęcać, ani odrzucać, bo to bardzo indywidualna kwestia, więc może najlepiej sprawdzić czytając fragment? 🙂
Czytałam pierwszy rozdział znaleziony gdzieś w odmętach wielkiej studni (potocznie znanej jako internet 😛 ) i się zakochałam! Właśnie piszę odpowiedź na konkursowe pytanie.
Cieplutko pozdrawiam <3
Pisz koniecznie, bo książka jest doskonała! 😀
Czytałam już jakiś czas temu i miło wspominam 🙂 Poza tym bardzo fajne wydanie i super zdjęcia 🙂
Tak jak zazwyczaj nie zwracam uwagi na wydanie, to tutaj jest naprawdę wspaniałe 😀
Zgadzam się – „Osobliwy dom…” jest po prostu genialną powieścią, nie tylko dla młodzieży. Świetne jest też to, że Riggs nie poszedł w stronę cukierkowego banału, zamiast tego tworząc właściwie antyutopię;-)
Dokładnie! To zupełnie inna powieść, niż można by się spodziewać. 🙂 Jestem ogromnie ciekawa ekranizacji!