„Za Ścianą” Sarah Waters – recenzja

Bombla_ZaŚcianą

Czas po pierwszej wojnie światowej, zwanej Wielką Wojną, był okresem największej, kluczowej przemiany w zbiorowej mentalności społeczeństwa Wielkiej Brytanii. Wojna naznaczyła niemal wszystkie brytyjskie rodziny, każdą na swój swoisty sposób. Na froncie zginęło tysiące młodych mężczyzn – mężów, ojców, braci, synów… Lata 20. XX wieku okazały się okresem wielkiego rozdarcia i nastaniem nowej, odmiennej epoki. Wszystko zaczęło się zmieniać jak w kalejdoskopie – porządek czasów Królowej Wiktorii, starszego pokolenia, runął bezpowrotnie w klasowych konfliktach, w epoce jazzu i pozornego wyzwolenia obyczajów. Kobiety zdjęły gorsety, przejęły władzę, chociażby nawet tymczasowo, ale ta chwilowa przemiana czasu Wielkiej Wojny przyniosła stałe zmiany, których nie dało się już zatrzymać. Nawet jeśli te zmiany zaczęły się od klasowej degradacji.

Tak jak w przypadku bohaterek powieści zatytułowanej „Za ścianą” brytyjskiej pisarki Sary Waters. To opowieść o świecie, który stracił iluzję stałości. Jest rok 1922, Londyn wciąż jest pełen bezrobotnych maruderów, wojennych ofiar, byłych żołnierzy, którzy wrócili do domu, a tak jakby nie byli już u siebie. Na przedmieściach, w dobrej dzielnicy stoi stary dom, dawniej pełen wrzawy i męskich kroków, kobiecego gwaru i służby, a dzisiaj opustoszały. Bracia zginęli, ojciec umarł, pozostawiając jedyną córkę Frances i żonę, starszą panią Wray, niemal bez grosza, bez godności, opuszczone, a jednak wyzwolone jednocześnie. Nowa rola pań domu, pań swojego życia na razie nie wychodzi im najlepiej, jednak Frances przejęła obowiązki służby – gotuje, opiekuje się matką i obsesyjnie sprząta swój mały świat, tak nagle obrócony do góry nogami.

Okładkowy60

I wtedy pojawia się pomysł na przyjęcie lokatorów, młodej pary małżeńskiej, Leonarda i Lilian Barber. O ile sam fakt przyjęcia ludzi pod swój dach jest już szokujący dla klasy do jakiej należy rodzina Wray – matka Frances nazywa ich „gośćmi” – to na dodatek Barberowie sami należą do niższej klasy społecznej, co zauważalne jest już na pierwszy rzut oka po ich otwartym zachowaniu i nieznajomości etykiety. Z początku Frances z matką zachowują dystans, jednak z czasem Frances coraz częściej, siłą rzeczy, natyka się na Leonarda i Lillian, rozmawia i popada w niezdrową fascynację. Młoda para przestaje być źródłem utrapień, a staje się powodem tęsknoty za dawnym, bardziej wyzwolonym życiem. Za pewnym marzeniem o utraconej miłości…

Sarah Waters w „Za Ścianą” ukazuje świat, który na nowo musi zdefiniować siebie, czego odzwierciedleniem są rozterki bohaterów. Matka, pani Wray, wciąż pozostaje uwikłana w pozory wiktoriańskiego wychowania – w służące, których już nie ma, w rękawiczki, które okrywają zapracowane ręce, w wieczorki brydżowe u przyjaciół ze swojej klasy, którzy wciąż starają się zachować, jakby świat nie obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Frances, która wróciła do matki i udaje, że może stać się kimś innym, na obraz i podobieństwo pani Wray, na przekór samej sobie. Frances ukrywa swoje instynkty, ukrywa marzenia i pragnienia – sama przed sobą boi się przyznać do tego, co mogłaby osiągnąć, gdyby nie wróciła do domu. Tę tęsknotę wyzwala w niej Lilian, naiwna i posłuszna żona, której do głowy by nie przyszło, że można by spróbować żyć inaczej. Ukrywa swoje małe kobiece tajemnice przed mężem, bo wierzy, że tak trzeba, nawet jeśli to dramatyczne sekrety, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Co ciekawe, świat mężczyzn, który wydaje się w „Za Ścianą” tak przejrzysty i transparentny, ma niejedną rysę…

Do domu w eleganckiej dzielnicy Champion Hill przemocą wdziera się nowoczesność, ostatecznie odrzucając wiktoriańską wstrzemięźliwość i zachowawczość. Frances coraz odważniej gardzi tymi wartościami przed matką, dając jasno do zrozumienia, że postępu nie da się już zatrzymać. Nawet kosztem domowego zacisza i normalności. Samochody, kina, radio stają się popularne, coraz bardziej zwyczajne. Klasowe różnice zacierają się pośród strusich piór, nocnych potańcówek, jazzowego szaleństwa. Rozwiązują się języki, opadają maski, otwierają nowe możliwości. Równość płci wciąż zaburzona staje się coraz bardziej zauważalna. W tej powiktoriańskiej, powojennej rzeczywistości ożywa środowisko homoseksualne, kuszące swoją innością i odrębnością pośród bohemy. Jednak niektóre dziewczęta z dobrych domów, które do tej pory nie rozumiały swoich instynktów, nazywane starymi pannami, ukryte za siatką konwenansów, nagle odkrywają, że mogą żyć inaczej, jeśli tylko się odważą.

Frances jest właśnie taką kobietą, która po wojnie na nowo odkrywa siebie poprzez odbicie w oczach Lilian. Sarah Waters podjęła bardzo intrygującą grę z czytelnikiem, bo poprzez zamianę ról sprawiła, że tak dobrze znany, niemal oklepany temat miłosnego trójkąta i nieszczęśliwej miłości, zyskuje zupełnie inny wymiar. Lesbijska fascynacja pomiędzy dwoma kobietami nadaje nowego spojrzenia na sytuację kobiet w latach 20. XX wieku w Wielkiej Brytanii. Szukanie wyzwolenia i ostatecznej odpowiedzi jeszcze nigdy nie było tak fascynujące, tak pełne skrajnych emocji i napięcia. W „Za Ścianą” nic nie jest jednoznaczne, bo liczy się każdy gest, każdy szept i skrzypienie podłogi. Nie bez przyczyny Frances myśli o Lilian jak o  ukrytej za symboliczną ścianą sypialni małżeńskiej. Jej własna sypialnia starej panny staje się sanktuarium i oazą prawdziwej miłości. Jednak przede wszystkim to tam odkrywają z Lilian zupełnie nowe możliwości – swoje ciała, swoje uczucia i swoją przyszłość.

„Za Ścianą” Sary Waters to powieść w najlepszym, brytyjskim stylu, pełnym dystansu i wycofania, jednak wypełniona po brzegi niedomówieniami i kipiącymi emocjami. Tutaj liczą się spojrzenia, dotyk, myśl, nawet odgłos kroków na schodach. Autorka, wzorem Virginii Woolf, wykreowała środowisko na wskroś kobiece, wyzwolone w myśli i w czynach. Odważne bohaterki, które aż ociekają namiętnością, tajemniczymi gestami ukrytymi pod czepkami, kimonami i frędzelkami sukien. Liczą się niuanse i napięcie budowane ze strony na stronę. Ryzyko staje się nieodłącznym elementem związku bohaterek, a marzenie o lepszym życiu według własnych zasad popycha je do kolejnych czynów, tragicznych w skutkach.

„Za Ścianą” to powieść obyczajowa z genialnym twistem. To opowieść o miłości, o zemście i o zbrodni. I w końcu to thriller psychologiczny, oparty o klasyczny element wyrzutów sumienia i oczekiwania kary. Jedno trzeba przyznać Sarze Waters – od jej powieści nie sposób się oderwać.

KomiksWielkobukowy60

O.

*Tekst powstał we współpracy z Księgarnią Internetową Bonito 🙂

PodziękowanieBONITO02

** Po więcej „Za ścianą” Sary Waters koniecznie zajrzyjcie na vloga!

Komentarze do: “„Za Ścianą” Sarah Waters – recenzja

  1. tanayah napisał(a):

    Wiedziałam, że Ty to pięknie opiszesz <3 "Gruby zwierz" dosłownie i w przenośni 😀 Ach, jaka pyszna opowieść! Ale w pewnym momencie, w momencie tego twistu, o którym piszesz, to już literalnie brzuch mnie bolał i byłam cała ściśnięta w środku. Bardzo godna literatura 😀

    • Bombeletta napisał(a):

      Wiesz co, ja czułam, że to tak właśnie będzie i tak się to wszystko skończy – jestem zaskoczona natomiast zakończeniem… To tak jakby nie stało się nic… Trochę to niepokojące 😀
      Ale cała powieść – MIODZIO 😀

  2. patrycja napisał(a):

    mnie Sarah Waters do tej pory jakoś nie podchodziła, ale o tej książce niemalże wszyscy piszą w samych superlatywach, nawet ci, którzy wcześniej nie byli so niej przekonani! jeszcze wezmę i się skuszę 😉

    • Bombeletta napisał(a):

      To moje pierwsze spotkanie z autorką i naprawdę zachwyciła mnie stylem i podejściem do tematu – samo rozwiązanie akcji nie było wybitne, jednak czytało się znakomicie 🙂

  3. Książoholiczka napisał(a):

    Muszę koniecznie sięgnąć! Słyszałam już bardzo dużo dobrego o Sarze Waters, a Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że muszę sięgnąć po twórczość tej Pani!
    P.S Jak myślisz- od ilu lat można czytać tę powieść? Sięgałam już po dojrzałą literaturę, aczkolwiek zawsze sie pytam na zaś 😀
    Pozdrawiam cieplutko <3

    • Bombeletta napisał(a):

      Hm… Nie chciałabym z góry nic narzucać – co prawda polecam przede wszystkim pełnoletnim czytelnikom, ale z drugiej strony to jest dobra literatura, a dobra literatura nie ma określonego wieku 😀

  4. Lolanta napisał(a):

    Olga! Kolory Ci się zepsuły! Okładka nie jest czarno-biała 😀
    Tyle już słyszałam o Waters, a tu jeszcze Ty namawiasz. Co robić? 😉 I jeszcze lata 20! Zdecydowanie za mało czytam książek umiejscowionych w tym okresie, a przecież bardzo go lubię.

    • Bombeletta napisał(a):

      No właśnie stwierdziłam, że od teraz okładki będą kolorowe, bo inaczej znika ich wyraz 😀
      A „Za ścianą” jest MEGA – spodoba Ci się, czuję to 😀

      • Lolanta napisał(a):

        Fakt, że czasem ten kolor jest porzebny, ale ja bardzo lubiłam czarno-białe – mają swoisty klimat wielkobukowy 🙂

        Sarah Waters może da się wcisnąć między wakacyjne lektury, zoczymy 🙂

        • Bombeletta napisał(a):

          O nie! :O To ja teraz nie wiem, co zrobić – myślałam, że będzie łatwiej identyfikowac książki, bo oczywiście cała reszta pozostaje czarno-biała 😀

          • Lolanta napisał(a):

            To moje subiektywne odczucie, nie sugeruj się jednym zdaniem 😉 A może zrób tak, że książki, które MUSZĄ być w kolorze, niech będą w kolorze, a reszta jak dotychczas? Ja nie mam problemu z identyfikacją i myślę, że większość czytających również. Okładka może być owszem, mniej rozpoznawalna, ale raczej dla osób, które mało czytają, nie interesują się głębiej tematem, nie śledzą wiadomości dotyczących kultury. A takich, według mnie, jest niewielu na blogach książkowych. Co nie znaczy oczywiście, że należy ich ignorować, bo to bardzo ważni czytacze z potencjałem 😉 A co jakbyś dodawała linki przekierowujące do książki w księgarni, lub nawet na portalach książkowych, gdzie już jest kolorowa okładka?
            Według mnie Twoje wersje okładek nie tracą na braku koloru, ale zyskują, bo jak już mówiłam, mają swój wielkobukowy klimat 🙂 Ja je bardzo lubię. Poza tym, przecież nie musisz się ograniczać do jednolitej formuły, możesz czasem wrzucić coś w kolorze, kiedy wydaje Ci się, że jest on istotny, albo chcesz pokazać piękno któregoś z projektów.
            A może zapytasz innych czytaczy, co wolą i jak odbierają Twoje wersje, czy rozpoznają na pierwszy rzut oka, czy raczej im to przeszkadza?

            Oj, rozpisałam się 😀

  5. pancerna napisał(a):

    Jak tylko wrócę z urlopu (pozdrawiam z Karkonoszy!) to lecę odebrać moje ostatnie książkowe zamówienie, a w nim miedzy innymi czeka właśnie ta powieść. 🙂 Także niedługo pewnie ją pochłonę. A po Twojej recenzji jeszcze bardziej nie mogę się doczekać!

  6. Roksana napisał(a):

    Angielskie klimaty…. Nie trzeba mnie długo zachęcać :-)<3. A co do okładki … Ten czarno-biały klimat to Twój znak rozpoznawczy :-D.. Ta czerń na całym vlogu oddaje jego prostotę i elegancję :-).Pozdrawiam :-).

    • Bombeletta napisał(a):

      Koniecznie – piękna powieść! 😀
      A co do okładki – już zmieniłam 😀 Nawet nie spodziewałam się, że to taka różnica 😀 Dziękuję :*

Dodaj komentarz: