Site icon Wielki Buk

„Dwór Cierni i Róż” & „Dwór Mgieł i Furii” Sarah J. Maas – recenzja

bombla_dwor

Dawno, dawno temu, opisując moje wrażenia z lektury pierwszego tomu serii Szklany Tron Sary J. Maas (TUTAJ) zwiastowałam rychłe wymęczenie baśniowego materiału w literaturze młodzieżowej. Myliłam się baśnie, uwspółcześnione, wynaturzone, ufantastycznione wciąż świecą triumfy, co świadczy jedynie o tym, jak bardzo klasyka baśniowej opowieści zdaje się być nieśmiertelna i ponadczasowa. Współcześni twórczy young adult nie tylko sięgają do źródeł, ale opierają się już na przetworzonych motywach, czy na ich popkulturowych adaptacjach! Baśni nigdy dość, tym bardziej, że po te historie pełne Kopciuszków, Śnieżek, Pięknych i innych sięgają także dorośli, by szukać ukojenia oraz motywów niczym z czasów beztroskiego dzieciństwa.

Jedną z pisarek, na które moda wciąż nie przemija, a która porywa coraz więcej czytelniczych serc młodszych i starszych jest właśnie wspomniana wyżej Sarah J. Maas, która w swoim cyklu fantastycznym Dwór cierni i róż, kontynuowanym przez Dwóch mgieł i furii nawiązuje do uwielbianej Pięknej i Bestii.

Rodzina dziewiętnastoletniej Feyre ledwo wiąże koniec z końcem. Dawniej bogaci i dumni ze swojej społecznej pozycji, teraz głodują, a ich jedyne źródło pożywienia zależy od zdolności Feyry. Jednak wszystko się zmienia, gdy pewnej srogiej zimy dziewczyna zapędza się na granice swojego świata i zabija olbrzymiego wilka, mieszkańca Prythian, strasznej krainy zza muru. Zgodnie z pradawnym traktatem, w ramach kary, Feyre musi przenieść się na ziemie fae, zamieszkanej przez czarodziejskie istoty i na zawsze zamieszkać z Tamlinem, tym, któremu winna jest zadośćuczynienie za śmierć przyjaciela. Dziewczyna i Bestia, w zamku i miejscu spowitym klątwą, otoczona przez tych, których uznawała do tej pory za śmiertelnych wrogów

Twórczość Sary J. Maas na przeciążonym już baśniową fantastyką rynku powieści młodzieżowych jest jak marka sama w sobie. Podobnie jak w przypadku serii Szklany Tron i luźnej inspiracji baśniowym Kopciuszkiem, tak i tutaj autorce udało się w niemal idealny sposób odnaleźć harmonię pomiędzy tym, co fantastyczno-baśniowo-mitologiczne, zaczerpnięte z innych dzieł klasyki literatury oraz popkultury, a tym, co na nowo obmyślone i skonstruowane od zera. Porównania narzucają się same, jednak to właśnie wyobraźnia Sary J. Maas odgrywa tutaj najważniejszą rolę.

Chociaż baśń o Pięknej i Bestii stanowi podstawę fabularną serii, uzupełnioną również o klasyczny mit o Persefonie i Hadesie, to seria Dwór cierni i róż wymyka się po części pułapkom uwspółcześnionych baśni i zachowuje tak potrzebny tutaj element zaskoczenia. Piękna, czyli Feyre wcale nie jest tak znowu piękna i bezbronna, a przeszłość Bestii, czyli Tamlina i jego pobratymców nie przeszła wcale do historii. Kraina wokół spowita jest prawdziwym cieniem, mrokiem, zwyczajnym okrucieństwem, które przenika przez sztucznie ubarwiony, wonny, wiosenny świat. Tutaj potrzeba więcej pracy niż tylko zrzucenie klątwy. A prawdziwa miłość raczej nie triumfuje, przez co ten spodziewany happy end nie do końca happy endem pozostaje, a tradycyjne I żyli długo i szczęśliwie właściwie przechodzi między bajki, o ile czytelnik zdecyduje się sięgnąć po kontynuację.

Oczywiście nie brakuje również schematów, bez których nie mogłaby zaistnieć taka bestsellerowa opowieść młodzieżowa. Mowa tutaj o obowiązkowym trójkącie miłosnym, który stał się w ostatnich latach już tak upowszechniony, że to brak trójkąta, a nie jego istnienie stanowi w literaturze dla młodych dorosłych anomalię! Nie brak też u Maas tej charakterystycznej dla jej postaci kobiecych egzaltacji, chociaż trzeba tu przyznać, że w Dworze zamiast słodkich słówek, przeromantycznionych dialogów bez celu w końcu otrzymujemy dramat, który budzi z czasem prawdziwy koszmar. Przymrużyć oko trzeba również na te męskie wróżki (fae to baśniowy odpowiednik wróżki właśnie, istoty baśniowej, magicznej), którzy ZAWSZE są piękni. To taka skaza twórczości Sary J. Maas, w której mężczyźni przypominają wyglądem serialowych adonisów z oper mydlanych, pewnych siebie twardzieli, a kobiety w zamian bywają skołtunione, nieatrakcyjne i przede wszystkim zakompleksione. Ale może to właśnie dzięki tym elementom jej twórczość uwielbiana jest przez tylu młodych czytelników na całym świecie?

Z pewnością Dwór cierni i róż, który sam mógłby stanowić oddzielną powieść, jak i Dwór mgieł i furii, który kontynuuje historię Feyre, pobudzają wyobraźnię, wciągają w wir skomplikowanej intrygi, bezwzględnej wojny i świata, w którym okrucieństwo przybiera różne formy, i tym samym może ukrywać się pod pozorami miłości. Sarah J. Maas nie boi się meandrować po różnorodnych motywach, gmatwać fabuły, dodając kolejne skomplikowane zależności i wątki, które jeszcze mocniej zaciskają jej bohaterom pętlę wokół szyi. Oferuje swoim czytelniczkom nie tylko przyjemnie spędzony czas, ale także intrygującą, mroczną przygodę, z baśniowym wątkiem w tle. Czego chcieć więcej?

Kilka osobistych słów ode mnie na koniec podobnie jak w przypadku serii Szklany tron mój czas na pełną dreszczy i emocji lekturę Dworu cierni i róż oraz Dworu mgieł i furii już przeminął. Ale muszę również przyznać, że w odróżnieniu od przygód Celaeny Sardothien (bohaterki Szklanego tronu), pełna cierni i bólu historia Feyre o wiele bardziej przypadła mi do gustu. Widać, że proza Maas ewoluuje i dopasowuje się także do coraz starszej rzeszy czytelniczek, odrzucając dziewczynkową cukierkowość. Mogę liczyć jedynie na to, że pewnego dnia pisarka zafunduje mi lekturę tylko dla dorosłych. A do tego czasu zostawiam i polecam jej baśniową twórczość młodszym czytelniczkom.

O.

FABUŁA:

TEMATYKA:

DLA KOGO?

*Recenzja powstała we współpracy z Grupą Wydawniczą Foksal i Uroboros. <3

**Zapraszam na filmik:

Exit mobile version