„O miłości” Charles Bukowski – recenzja

Poezja miłosna w zbiorze O miłości Charlesa Bukowskiego jest dokładnie taka, jak sam wybitny amerykański pisarz i poeta miejscami świńska, czasami obleśnie brudna, a czasami zaskakująco romantyczna, jednak zawsze trafiająca prosto do serca czytelnika.

Charles Bukowski i jego nietuzinkowa twórczość jest swoistą obsesją mojej najbliższej rodziny. Mama i Tata od zawsze kolekcjonują wszelkie książki z nim związane, zarówno jego twórczość poetycką, prozatorską, eseistykę, jak i wywiady. To pewnie dlatego z Bukowskim w wersji prozatorskiej byłam od późnych nastoletnich lat za pan brat, kroczyłam z jego Hankiem Chinaskim po zasyfionych ulicach Los Angeles i poznawałam brudne sekrety Hollywood. Zaglądałam do jego sypialni, mijałam w biegu te wszystkie rozwrzeszczane, potarmoszone kobiety, podglądałam ten barwny, świat pijaka i poety, ojca, kochanka, pisarza i wszystkich tych postaci, za którymi się ukrywał na kartach swoich opowieści.

„O miłości” Charles Bukowski, przeł. Michał Kłobukowski

Minął czas, gdzieś, w jakimś filmie usłyszałam, że Bukowski jest najwybitniejszym amerykańskim poetą i wtedy dotarło do mnie, że o ile powieści i opowiadania Buka znam, to poezji nigdy nie czytałam! Cieszę się, że wyczekałam swoje i sięgnęłam po jego zbiory po latach, bo odkryłam jego niby znane, niby bliskie, a jednak nieco inne, nieco delikatniejsze oblicze. Nie sposób się nie wzruszyć, kiedy żegna swoją ukochaną, dziką Jane, czyli Jane Cooney Baker słowami:

kiedy odeszłaś
zabrałaś prawie
wszystko.

/dla Jane, przeł. Michał Kłobukowski/

Albo zachłysnąć się pitą akurat herbatą przy Definicji:

miłość to zdrada
miłość to podpalenie
pijaka w zaułku

/definicja, przeł. Michał Kłobukowski/

Oczywiście, romantyzm Bukowskiego ma swoje granice, bo Bukowski w swojej poezji snuje także erotyczne fantazje, zdradza tajniki życia miłosnego i rozgaduje się aż nadto na temat swojego przyrodzenia i erekcji, jednak robi to w taki sposób, że jemu można wybaczyć. Stary świntuch ma w sobie jakiś urok , tym bardziej, kiedy nagle, ni stąd ni zowąd zdradza, że

w moim sercu siedzi drozd.

/drozd, przeł. Michał Kłobukowski/

Tłumiony, delikatny, subtelny głosik, którego poeta zalewa whisky, zadusza papierosami, byle nikt go nie zobaczył, byle nie odkrył w nim tej słabości. Ona jednak przelewa się na papier i o ile znika w prozie ukryta za brudnym, obrzyganym obliczem Chinaskiego i spiekotem ulic Hollywood, to tutaj, w wersach poezji śpiewa pełnym głosem, by wreszcie rozbrzmieć z siłą i impetem dzwonu, najprostszymi i najtrudniejszymi słowami jednocześnie:

kocham

cię.

/wyznania, przeł. Michał Kłobukowski/

Wiadomo, nie każdemu uda się pokochać tego upartego, zapijaczonego świntucha jakim jest Charles Bukowski, ale kto już przyzwyczai się do tego parchatego oblicza trolla, ten z przyjemnością posłucha jego romantycznego głosu. O miłości, w świetnie oddającym charakter Buka przekładzie Michała Kłobukowskiego, może być inspiracją dla spragnionych poezji nietuzinkowej, może być ukojeniem, może być wstępem do wielkiej bukowej przygody. Przepadłam między słowami i wzruszyłam się, chociaż wcale wzruszeń nie planowałam. Ale czasami najprostsze chwile, te prozaiczne i takie zwyczajne w swoim niechlujstwie, uchwycone pod lupą dociekliwego pióra potrafią złapać za serce bardziej niż najwykwintniejszy poemat czy sonet. I przekonacie się sami kiedy ktoś Was kiedyś zapyta czym jest miłość z zaskoczeniem odpowiecie słowami Bukowskiego:

miłość to wszystko o czym powiedzieliśmy
że nią nie jest

/definicja, przeł. Michał Kłobukowski/

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Oficyną Literacką Noir Sur Blanc. <3

**Zapraszam na film i na konkurs!

Komentarze do: “„O miłości” Charles Bukowski – recenzja

Dodaj komentarz: