„Siedem Sióstr” Lucinda Riley – recenzja PATRONACKA

Siedem sióstr, których imiona pochodzą od mitycznych Plejad: Maja, Ally, Star, Cece, Tiggy, Elektra i ta ostatnia, tajemnicza, zaginiona Merope. Siedem niezwykłych opowieści: „Siedem Sióstr”, „Siostra Burzy”, „Siostra Cienia”, „Siostra Perły”, „Siostra Księżyca” i „Siostra Słońca”. Na siódmą wciąż czekamy, czyli przed czytelnikiem niezwykła, kobieca saga „Siedem Sióstr” Lucindy Riley.

Ta opowieść zaczyna się od smutku, od rodzinnej tragedii, bo od śmierci. Od śmierci ojca, tajemniczego, skrytego milionera i dobroczyńcy nazywanego Pa Saltem. To jego śmierć przyzywa do bajecznej posiadłości Atlantis na prywatnym półwyspie jego sześć ukochanych córek. Młodych kobiet, które przez laty wybrał z różnych stron świata, adoptował i przysposobił, a które teraz, po jego śmierci, mają odkryć swoje korzenie i swoją przeszłość.  Każdą z nich czeka nie lada wyzwanie, dzięki któremu odkryją niewiarygodne tajemnice, poznają bliżej nieznane dotąd rodziny, pokonają swoje słabości i odnajdą nową życiową drogę. A kiedy każda z nich spełni ostatnią wolę swojego ojca, przyjdzie im wreszcie odnaleźć tę, której nigdy nie poznały. Swoją siódmą siostrę. I wreszcie rozwiązać zagadkę samego Pa Salta.

Saga o Siedmiu Siostrach jest tak odmienna od innych rodzinnych sag! Cudownie nierealna, niemal baśniowa, faktycznie mityczna! Ekscentryczny milioner o tajemniczej przeszłości adoptuje dziewczynki z całego świata, by najpierw wychować je we wszystkich możliwych bogactwach, a po swojej śmierci dopiero otworzyć im drogę do ich własnej historii. Niby nierealne, ale jak przyjemnie się o tym czyta! Każda z Siedmiu Sióstr jest inna, każda ma swój charakter, każda mierzy się ze swoimi lękami, swoimi bolączkami, a także swoimi demonami. Czytelnik może być pod wrażeniem, jak Lucinda Riley połączyła losy wszystkich sióstr w poruszającą spójną całość, która prowadzi do wielkiego finału, który dopiero wkrótce poznamy. Widać, że autorka miała pomysł, dopracowała szczegóły i dopiero wtedy zaczęła pisać, tak, że wszystkie części tej skomplikowanej układanki łączą się w jedną całość.  Dołożyła do tego moc wspaniałych ciekawostek historycznych, oddała głos niezwykłym kobietom, które walczyły o swoje prawa, ale także tworzyły ten świat lepszym. Co więcej, każda z opowieści nawiązuje do mitycznych odsłon bohaterek, do samych Plejad, ukrywa w sobie symbole i metafory, a to dodatkowa frajda dla każdego, kto interesuje się mitologią.  To sprawia, że każdy tom stawia akcent na inny aspekt kobiecości, ukazuje odmienne problemy, a same bohaterki – chociaż wychowane w tak baśniowej poświacie – tak naprawdę okazują się być po prostu kobietami, z krwi i kości.

Cała seria jest niezwykle subtelna, jest delikatna, ale też diabelnie kobieca, w tym najpiękniejszym tego słowa znaczeniu. Czyta się z zapartym tchem – to powieści wzruszające, słodko-gorzkie, ukazujące bardzo prawdziwe, często bardzo niesprawiedliwe oblicze naszego świata. Jeśli jeszcze nie znacie nazwiska Lucindy Riley – nadróbcie zaległości! A ja czekam cierpliwie na siódmą siostrę, bo czas już, byśmy w końcu po tych wszystkich latach odkryli tajemniczą Merope.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Albatros.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: