Opowieść o samotności, o miłości, o muzyce i Los Angeles mglistych, rozśpiewanych lat 70. w najnowszej powieści Taylor Jenkins Reid „Daisy Jones & The Six”.
Roztańczone lata 70., Los Angeles, mekka młodych ludzi, którzy szukają szczęścia w show biznesie. A pośród nich intrygująco piękna młoda dziewczyna o zachrypniętym głosie imieniem Daisy w poszukiwaniu ludzi, którzy tak jak ona pragną dzielić się muzyką. Jednak 12 lutego 1979 roku jej niezwykle już popularny zespół Daisy Jones & The Six daje swój ostatni koncert w życiu. Zespół rozpada się, ekipa rozchodzi, a tysiące fanów zastanawiają się, co też takiego wydarzyło się między członkami zespołu, że postanowili się rozstać? Tajemnica Daisy Jones & The Six dręczyła ludzi od lat, aż do teraz, gdy wszystko stało się jasne.
Roztańczone lata 70., rozśpiewane lata 70., różowe lata 70. … A jednak w „Daisy Jones & The Six” nic nie jest różowe, nic nie jest kolorowe, nic nie jest tak piękne, jak mogłoby się wydawać. Taylor Jenkins Reid snuję przygnębiającą opowieść o młodej, bardzo samotnej dziewczynie, która pragnie spełnić swoje marzenia i gotowa jest na wszystko, by odnaleźć się w tym muzycznym świecie. Lata 70. to czas burzliwy, konflikt w Wietnamie wciąż trwa, a młodzi ludzie zagubieni po rewolucji końca lat 60. szukają odpowiedzi na swoje lęki w licznych używkach, alkoholowym upojeniu i skrajnych seksualnych doznaniach. Nie inaczej jest z Daisy, która staje się nie tylko ofiarą licznych wpływowych mężczyzn, którzy wykorzystają jej naiwność i młodość, ale także ofiarą narkotyków i różnorodnych substancji lekopodobnych, od których wkrótce będzie uzależniona. A w uzależnieniu człowiek jest jeszcze bardziej osamotniony – zostaje chwilowa euforia, zostaje iluzja życia i niespełniona obietnica. O tym osamotnieniu jest właśnie ta historia.
W „Daisy Jones & The Six” odnajdziemy również bardzo realistyczny, bardzo namacalny obraz tamtej epoki, fascynujący i brudny portret Los Angeles tamtych lat. Całość przypomina trochę atmosferą teledyski Lany del Rey – te mgliste, upalne przestrzenie i młodzi piękni ludzie, którzy szukają uniesień otoczeni bielą dymu. Taka jest właśnie Daisy, tacy są jej przyjaciele z zespołu. Jak zahipnotyzowani, wybieleni słońcem wybrzeża, jak zamknięci w bursztynie. W lękach Daisy, w jej samotności, w jej zagubieniu odnajdzie się wielu młodych czytelników, natomiast starsi zachwycą się portretem tamtej dwoistej epoki. A miłość i muzyka pozostaną uniwersalne.
„Daisy Jones & The Six”, podobnie jak było z poprzednią powieścią autorki „Siedmiu mężów Evelyn Hugo”, można przeczytać na jeden chaps, w długi letni wieczór, bo Taylor Jenkins Reid również wykorzystała dialogi, cudze, fikcyjne wspomnienia, by snuć swoją jakże fascynującą muzyczną opowieść. Aż by się chciało posłuchać piosenek tytułowego zespołu, ale na pocieszenie dostaniemy chociaż ich liczne teksty jakże poetyckich piosenek. A muzykę wyobrazimy sobie sami.
Polecam, piękna lektura na letnie, rozpalone słońcem dni.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona.
**Zapraszam na film i na KONKURS!