Mistrz brutalnych dreszczowców łagodnieje? Max Czornyj w najnowszej historyczno-obyczajowej odsłonie – „Córka nazisty”.
Osiemdziesięcioletnia Greta osuwa się powoli w objęcia choroby Alzheimera. Być może to dla niej nawet wybawienie, bo Greta nie chce pamiętać. Nie chce pamiętać o dzieciństwie spędzonym w cieniu obozowych murów. Nie chce pamiętać o ojcu hitlerowcu. Nie chce pamiętać, że nosi w sobie gen zła… Szczątki i urywki swoich wspomnień powierza terapeutce Alicji, od lat powtarzając te same historie. Wkrótce jednak do rąk zagubionej w niepamięci Grety trafi pamiętnik – pamiętnik z tamtych lat, pamiętnik kogoś, kogo Greta znała, a wspomnienia powrócą falami…
Max Czornyj mierzy się z trudną tematyką historyczną i z jeszcze trudniejszym zagadnieniem moralnym. Kto jednak zna twórczość tego autora, ten wie, że to nie pierwszy raz, kiedy Czornyj zadaje pytania o genezę zła. W „Rzeźniku”, który oparty jest o życiorys słynnego seryjnego mordercy i kanibala ze Szczecina Józefa Cyppka, Czornyj również rozkładał zło na czynniki pierwsze, poszukiwał prawdy i nie dał czytelnikowi oczywistych odpowiedzi. Wtedy potraktował tę opowieść po swojemu i podobnie jest z „Córką nazisty”, w której tematyka II Wojny Światowej stanowi jedynie punkt wyjścia do całej opowieści.
Czornyj nie epatuje tu jednak niepotrzebnym okrucieństwem, nie odnajdziemy w tej powieści tak dobrze znanych sadystycznych motywów jak w innych jego książkach. Tu wystarczy samo piętno prawdziwej historii, brzemię wspomnień, ciężar własnych i cudzych grzechów, jaki noszą bohaterowie. Poprzez cierpienie swojej bohaterki, Czornyj zadaje ważne pytanie: czy kolejne pokolenia odpowiedzialne są za zbrodnie swoich ojców? I tak jak w „Rzeźniku”, tak i w „Córce nazisty” odpowiedź nie jest ostatecznie jednoznaczna. Fabuła bowiem meandruje na tyle intrygująco, że w rezultacie otrzymujemy zupełnie inną powieść niż byśmy się spodziewali. Bywa czasami egzaltowanie, szczególnie im bliżej końca, jak chociażby przy scenie łez, która przywodzi na myśl „Pamiętnik” Nicholasa Sparksa, jednak Czornyj uniknął przerysowania i mocnym uderzeniem zakończył całość.
Sięgając po „Córkę nazisty” nie musicie obawiać się, że sięgacie po tak popularną w ostatnim czasie literaturę obozową – nic z tych rzeczy. Max Czornyj unika zaszufladkowania, unika nadużyć, a historia tamtego jakże trudnego okresu została tu potraktowana jako punkt wyjścia do opowieści o brzemieniu jakie niosą wspomnienia. I przyznam Wam, że podoba mi się ta bardziej obyczajowa odsłona Maxa Czornyja, którą udowadnia, że z doskonałym warsztatem i intrygującym pomysłem można od czasu do czasu uciec od swojego ulubionego gatunku.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem FILIA.
**Zapraszam na film i na KONKURS!
No ciekawy jestem co ten Czornyj wykombinował. 🙂
Niby nietuzinkowo, a jednak w duchu Czornyja ❤️